Z kim budować 5G? Powinniśmy sami testować technologię
Infrastruktura cyfrowa odgrywa coraz ważniejszą rolę w budowie gospodarki. Pandemia koronawirusa pokazała, jak kluczowa jest telekomunikacja w czasie powszechnej pracy zdalnej. Upowszechnienie sieci 5G idzie pod rękę z tymi trendami, oferując biznesom nowe możliwości. Niestety zamieszanie przy aukcji i wyłączanie ważnych graczy z budowy infrastruktury może opóźnić start nowej technologii w Polsce.
W świecie idealnym decyzja o partnerstwie przy budowie 5G zostałaby podjęta po przeanalizowaniu obiektywnych przesłanek. Celem powinno być zbudowanie wydajnej, bezpiecznej i kosztowo-efektywnej siec, która będzie w stanie szybko przesyłać dane w krytycznych momentach.
Przyjrzyjmy się technologicznemu wyścigowi w kontekście 5G.
Technologię można mierzyć na kilka sposobów na poziomie całych firm. Jednym z nich są wydatki na badania i rozwój. W tym segmencie Huawei zainwestowało 18,9 mld dol. tylko w 2019 roku. To dokładnie 15,3 proc. przychodów. Podobnie do kwestii inwestycji podchodzą Nokia i Ericsson. Obie firmy wydały na badania i rozwój odpowiednio 21,2 proc. (4,41 mld euro) i 18 proc. (4 mld dol.) w 2019 roku.
Pieniądze mogę być jednak wydawane z różną efektywnością. Firmy mogą przecież inwestować w technologie, które po latach badań okazują się ślepym zaułkiem. Inwestycje zmieniają się wówczas w koszty utopione. Dlatego warto przyjrzeć się liczbie patentów w sferze 5G.
Huawei ma ogółem 56 492 patentów, z których 56 tys. zostało niedawno otwartych dla środowiska open-source, kiedy Huawei dołączyło do organizacji Open Invention Network (OIN). Najważniejsze z nich dotyczą sieci 5G. Ta sama firma lideruje również patentowemu wyścigowi pod kątem patentów zatwierdzonych i zgłoszonych. Przewaga nad drugim Samsungiem wynosi 352 patenty, a nad trzecim ZTE 586 patentów.
Gra toczy się pomiędzy chińskimi i koreańskimi firmami.
Pierwsze są autorami blisko co trzeciej aplikacji patentowej, drugie – co czwartej. Dalej w rankingu mamy europejskich graczy - Nokię i Ericssona, a na końcu amerykańskich, Intela i Qualcomma.
Liczba posiadanych patentów pokazuje, które firmy są najbardziej zaawansowane w technologicznym wyścigu. Daje również pewne pojęcie o wdrożeniach. Jeśli jakaś firma w swoim produkcie będzie musiała wykorzystać technologię innego dostawcy, podniesie to koszt implementacji, bo zapłacić trzeba będzie również za własność intelektualną. Dlatego firmy, które posiadają więcej kluczowych patentów, mogą w teorii zaoferować bardziej atrakcyjną cenę. A jeśli już przy pieniądzach jesteśmy:
Koszty ewentualnego wykluczenia Huawei w Europie wyniosłyby miliardy euro
Jak wyliczył Instytut Oxford Economics, wyłączenie Huawei z europejskiego rynku odbiłoby się na naszych portfelach. Obniżyłoby to konkurencję i wpłynęło na spadek innowacyjności.
Teoria ekonomiczna wskazuje, że ograniczenie konkurencji prowadzi do wyższych cen. Można więc zakładać, że wyłączenie dużego gracza z konkurencji o 5G doprowadzi do wyższych kosztów inwestycyjnych i opóźnienia w starcie technologii
– czytamy w raporcie.
Ile kosztowałoby to samych Polaków? Badacze estymują, że koszty mogłyby urosnąć do 120 mln euro w ciągu następnej dekady. Pod uwagę trzeba jednak wziąć szerszy obraz, a mianowicie możliwość stymulacji gospodarki i tworzenia nowych modeli biznesowych. Części z rozwiązań nie mamy jeszcze na rynku, ponieważ brakuje nam technologii w powszechnym użyciu. Jednym z przykładów jest transmisja VR w czasie rzeczywistym albo nawet Google Stadia, która mimo korzystania z łącz stacjonarnych, rozczarowała graczy. Podobnie rzecz ma się z autonomicznymi samochodami. W ich przypadku każda setna sekundy jest na wagę ludzkiego życia, więc trudno wycenić jak bardzo przydać się nam zmniejszenie opóźnień, jakie przyniesie technologa 5G.
Raport ocenia, że opóźnienie startu 5G zmniejszy PKB Polski o kwotę sięgającą w najgorszym scenariuszu nawet 2,2 mld euro do 2035 roku. Dodatkowo, z powodu podwyżek cen 3,3 mln Polaków (czyli blisko co dziesiąty z nas) utraci możliwość dostępu do korzyści płynących z sieci 5G przed 2023 rokiem.
Instytucja przygotowała kilka scenariuszów rozwoju sytuacji. W najgorszym z nich opóźnienia w udostępnieniu technologii 5G mogą obniżyć europejskie PKB o 85 mld dol. do 2035 roku. Najbardziej optymistyczny scenariusz zakłada straty wynoszące 12 mld dol.
Koszty to również wymiana infrastruktury
Na początek mały rys historyczny. Huawei pojawił się w Polsce w połowie ubiegłej dekady i od tego czasu współpracował z markami takimi jak PKO Bank Polski, mBank, ZUS, KGHM, Tauron czy Ministerstwo Finansów.
W 2007 roku Huawei nawiązało współpracę z Play przy budowie sieci 3G. Już rok później budował zaś sieć LTE1800 z Polkomtelem w ramach Aero2. Później przyszła współpraca z Orange przy sieci CDMA 450 MHz i z T-mobile przy sieci radiowej. Wiele z tych inicjatyw polegało na robieniu czegoś po raz pierwszy i to nawet na skalę światową.
Pierwszą w Europie była współpraca z Orange przy sieci LTE 1 Gbps (CA) w 2015 roku czy trzy lata młodsza z Play’em przy sieci mikrofalowej 10G. Pierwsza na świecie była zaś sieć Play’a oznaczona jako 5G Ready z wykorzystaniem technologii CloudAir, umożliwiającej dynamiczne dzielenie tego samego pasma pomiędzy różnymi technologiami.
Dzięki współpracy z Huawei i innymi dostawcami Polska zajmuje obecnie drugie miejsce pod kątem penetracji sieci mobilnej w Europie (dane Komisji Europejskiej, Digital Scoreboard z czerwca 2017).
Wiele ze znajdujących się obecnie w użytku anten 3G czy 4G bazuje na technologii Huawei’a, więc ewentualne wykluczenie tego dostawcy z naszego rynku nie tylko oznaczałoby obniżenie konkurencji w kontekście 5G, ale również konieczność demontażu anten starszych technologii i kupna zupełnie nowych.
Czy jest się czego obawiać?
Spór o 5G ma podłoże polityczne, a nie naukowe. Badacze nie udowodnili bowiem szkodliwego wpływu technologii Huawei, np. na poziomie szpiegowania.
Testy przeprowadzone przez hiszpański urząd certyfikacji CCN (Centro Criptologico National) świadczą zupełnie inaczej. W maju Hiszpanie wydali certyfikat oprogramowaniu 5G Huawei’a na najwyższym poziomie 4+. Aby go otrzymać, specjaliści musieli m.in. przyjrzeć się kodowi źródłowemu. Huawei umożliwia każdej instytucji przyjrzenie się jego zapisom, aby możliwe było samodzielne sprawdzenie programów obsługujących transmisję 5G.
Czy Polacy też mogliby przeprowadzić podobny tekst? Od marca można na tak zadane pytanie odpowiedzieć twierdząco. W Warszawie działa już bowiem laboratorium zgodne z normą Common Criteria, która określa standardy testów technologii.
5 marca zainaugurowało ono działalność w siedzibie Instytutu Łączności – Państwowego Instytutu Badawczego. Będzie ono w stanie weryfikować polskie wdrożenia pod kątem technicznym. Właśnie takiego kroku oczekiwał Piotr Muszyński, który przez 16 lat pracy w Orange, przeszedł ścieżkę od dyrektora zajmującego się relacjami z klientem do wiceprezesa odpowiadającego za strategię i transformację. W czasie czerwcowej rozmowy na łamach Spider’s Web powiedział:
Teraz mamy nadzieję samodzielnie weryfikować bezpieczeństwo stosowanych rozwiązań. Zwłaszcza pod kątem tak strategicznej technologii, jaką jest 5G. Huawei ma już teraz prowadzić rozmowy z Instytutem Łączności, które zaowocować mają startem testów. W przyszłości w podobny sposób moglibyśmy sprawdzać również urządzenia i oprogramowanie Nokii czy Ericssona, i na tej podstawie podejmować decyzje o dopuszczaniu zagranicznych firm do naszych rynków.
Taka obiektywna analiza byłaby znacznie lepszym wyborem niż niejasne, populistyczne opinie. Którekolwiek – chińskie, szwedzkie czy fińskie rozwiązanie okazałoby się lepsze: bardziej wydajne czy bezpieczne, to trafiłoby na polskie anteny. Ważne, abyśmy samodzielnie mogli podjąć słuszną decyzję w oparciu o fakty.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.
* Materiał powstał przy współpracy z Huawei.