REKLAMA

Ojciec sukcesu aparatu w Pixelach łączy siły z Adobe. To może być nowy rozdział w historii mobilnej fotografii

Najlepsza cecha smartfonów Google Pixel może niebawem stać się dostępna dla wszystkich. To może być pierwsza udana uniwersalna aplikacja aparatu.

21.07.2020 12.53
Google Pixel 3a XL opinie
REKLAMA

Z jednej strony mamy smartfony Google Pixel. Telefony ze wszechmiar przeciętne, momentami nawet poniżej przeciętnej, ale za to z fenomenalnymi aparatami. Czy może uściślając - z fenomenalną aplikacją aparatu i komputerowym przetwarzaniem obrazu, który wyciska z sensora najlepsze rezultaty zarówno w dzień, jak i w nocy. Zwłaszcza tryb nocny w smartfonach Pixel imponuje, bo choć inne telefony mają o wiele lepszy hardware, tak smartfon Google’a nadrabia software’em tak bardzo, że finalny rezultat przebija takich gigantów jak iPhone 11 Pro czy Galaxy S20 Ultra.

REKLAMA

Z drugiej strony mamy Adobe. Giganta-monopolistę świata profesjonalnej fotografii, wideografii i designu. Firmę, która od kilku lat coraz śmielej poczynia też sobie na rynku mobilnym, zasypując nas kolejnymi aplikacjami. Ostatnią z nich jest Adobe Photoshop Camera - aplikacja aparatu z wbudowanymi filtrami.

Co te dwie strony mają ze sobą wspólnego? Otóż okazuje się, że człowiek odpowiedzialny za sukces aparatów w Pixelach - Marc Levoy - w marcu 2020 r. opuścił podwoje Google’a i teraz pracuje w Adobe.

Uniwersalna aplikacja aparatu od Adobe i twórcy sukcesu smartfonów Google Pixel? Poproszę!

Według wiadomości, którą otrzymał od Adobe serwis The Verge, Marc Levoy jest w Adobe odpowiedzialny za tworzenie nowych projektów skupionych dookoła fotografii obliczeniowej, w szczególności koncentrując się na koncepcie uniwersalnej aplikacji aparatu.

Nie jest do końca jasne, czy mowa o zupełnie nowej aplikacji, czy rozbudowaniu wspomnianej Adobe Photoshop Camera, ale sama perspektywa jest nader ekscytująca.

To właśnie pod rządami Marca Levoya powstały takie funkcje jak tryb nocny „Night Sight”, tryb portretowy wykorzystujący cyfrowe przetwarzanie obrazu, a nie dodatkowy obiektyw czy znakomity tryb HDR+.

 class="wp-image-987477"

Ten człowiek wie jak nikt inny, jak zrobić fotograficzny użytek z mocy obliczeniowej naszych smartfonów. Adobe z kolei jak żadna inna firma zna się na technologiach manipulacji obrazu. Ich ostatnie wielkie osiągnięcie w tej dziedzinie - sztuczna inteligencja o nazwie Sensei - potrafi edytować obraz na niespotykanym dotąd poziomie. Usunąć kompletnie druciane ogrodzenie, uzupełniając brakujące piksele, czy wyciąć z filmu ruchomy element i w czasie rzeczywistym zastosować wypełnienie zgodne z otoczeniem.

Z połączenia wielkiego umysłu i potężnego zaplecza technologicznego Adobe może powstać aplikacja aparatu, która w końcu unormowałaby tego typu programy. Bo dziś jest to jeden wielki misz-masz. Każda firma ma swoją aplikację i niejednokrotnie to ona jest odpowiedzialna za sukces lub… za klęskę aparatu.

Koronnym przykładem w tej materii zawsze jest dla mnie Motorola. Smartfony tej firmy mają aparaty najwyższej klasy; te same sensory znajdziemy w telefonach robiących naprawdę dobre zdjęcia. A jednak w smartfonach Motoroli aparat zawsze zawodzi, bo cyfrowe przetwarzanie obrazu przez wbudowaną aplikację jest po prostu przeciętne.

Ba, nawet iPhone, który sam w sobie robi fantastyczne zdjęcia, potrafi robić jeszcze lepsze, jeśli skorzystamy z aplikacji firmy trzeciej.

Uniwersalna aplikacja od Adobe mogłaby położyć kres tym problemom.

Mogłaby pozwolić na, nomen-omen, uniwersalne wyciskanie z sensorów w naszych smartfonach tego, co najlepsze.

To przede wszystkim ogromna szansa dla smartfonów z niższej półki cenowej, które coraz częściej mają naprawdę świetne matryce i obiektywy, spory zapas mocy obliczeniowej, ale… ze względu na swoją „taniość” nie otrzymały należytego budżetu w dziale R&D na solidny rozwój aplikacji aparatu.

Użytkownicy będą mogli wycisnąć z tanich smartfonów więcej, stosując zewnętrzną aplikację. Sami producenci mogliby zresztą na tym skorzystać, oszczędzając czas i pieniądze na tworzenie własnej aplikacji i algorytmów, zamiast tego płacąc prowizję Adobe za umieszczenie ich aplikacji na swoim urządzeniu.

REKLAMA

Oczywiście wybiegam tu mocno w przyszłość, ale czyż nie byłaby to ekscytująca przyszłość? Doszliśmy do momentu, w którym to software jest zwykle najsłabszym ogniwem aparatów w smartfonie.

A teraz tandem Adobe-Levoy może potencjalnie dać nam remedium i wynieść fotografię mobilną na zupełnie nowy poziom.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj Spider's Web w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA