Oto sprzęty, które pomogą ci w wiosennych porządkach (i bonusowa rekomendacja ode mnie)
Od czego zacząć wiosenne porządki? Nie, niekoniecznie od wyjęcia ze schowka starej miotły i mopa. Warto je zacząć od zakupu sprzętu, który przyspieszy i uprości cały ten proces.
O jaki sprzęt chodzi? Oto krótka lista, którą przygotowałem na bazie własnego doświadczenia (tak, uwielbiam sprzątać) i testów z ostatnich kilku tygodni:
Do (prawie) wszystkiego: parownica
Jeżeli miałbym na nowy sezon sprzątania kupić tylko jedno urządzenie, to nie zastanawiałbym się dwa razy - zdecydowanie zacząłbym od parownica (gdyby nie fakt, że już mam SC 2). Bezdyskusyjnie najważniejszy sprzęt czyszczący w moim domu - nawet wyprzedzając w tej klasyfikacji odkurzacz.
Zalety? Zero chemii - myjemy wyłącznie z wykorzystaniem wody, ale ze skutecznością wyższą niż zwykłym mopem z płynami do mycia. Do tego dochodzi jego bezkonkurencyjna uniwersalność - myjką można myć niemal wszystko. Od podłóg, przez ściany w łazience czy kuchni, przez blaty, aż po kabiny prysznicowe czy armaturę. Nie znalazłem też drugiego tak skutecznego rozwiązania na czyszczenie fug pomiędzy płytkami.
Zresztą nie będę się powtarzać - o tym, do czego wykorzystuję parownicę i jak spisuje się taki sprzęt w praktyce, pisałem tutaj.
Do kompletu (i do warsztatu): odkurzacz
Ciekawostka z mojego życiowego doświadczenia: mam robota sprzątającego, który uruchamia się kilka razy dziennie, a i tak korzystam regularnie z klasycznego, dużego odkurzacza uniwersalnego (Kärcher WD 4).
Powody? Dość oczywiste. Po pierwsze - taki odkurzacz dysponuje o wiele większą mocą, co pozwala skuteczniej pozbyć się większych i trudniejszych zanieczyszczeń. Po drugie - mogę przebierać w dyszach i zmieniać je według potrzeb. Odkurzam nim i zwykłą podłogę, i zakamarki głęboko pod szafami, i belki pod sufitem, i nawet wnętrze samochodu, zawsze korzystając z takiej końcówki, jaka spisze się w danej sytuacji najlepiej. Po trzecie - jest piekielnie uniwersalny. Odkurza bowiem nie tylko na sucho (z workiem albo i bez niego), ale i na mokro, co przydaje się chociażby podczas mycia podłogi z wykorzystaniem sporej ilości wody.
Do tego mój WD4 ma jeszcze dwie zalety. Pierwszą jest spory pojemnik (czy właściwie torebka filtracyjna), co przy sporych objętościowo psim i kocim futrze jest wybawieniem. Drugą jest to, że jest właściwie niemożliwy do zamęczenia. Służy mi dzielnie przez ponad 3 lata, z czego dwa lata był jednym z głównych odkurzaczy wykorzystanych podczas generalnego remontu domu. I co? I dalej działa bez zarzutu, może tylko wypadałoby go trochę wyczyścić z wierzchu.
I gdyby ktoś kazał mi wybrać jeden rodzaj odkurzacza, którym miałbym już zawsze odkurzać dom, to wybrałbym właśnie taki.
Myjka do okien
Niezbyt zaskakująca rekomendacja, ale absolutnie nie można jej pominąć. Jeżeli mamy dużo okien, duże okna, albo po prostu nie lubimy ręcznego mycia i chcemy, żeby cały proces był szybszy, wygodniejszy i skuteczniejszy, to dowolny zestaw myjki do okien powinien zaspokoić nasze potrzeby.
Owszem, mając parownicę, można myć okna właśnie nią (sam tak często robiłem), ale dedykowaną myjką jest po prostu przyjemniej i bezdyskusyjnie lepiej. Chociażby dlatego, że jest w stanie zasysać brudną wodę z powierzchni, oszczędzając nam tym samym roboty.
Do wszystkiego w okolicach domu (i samochodu): myjka ciśnieniowa
O ile parownica jest obowiązkowa do wnętrz, o tyle myjka ciśnieniowa jest rozwiązaniem do wszystkiego, co mamy poza domem - na ogródku albo na podjeździe. Ewentualnie na dachu, bo właśnie jestem na etapie mycia nieczyszczonego od 20 lat dachu za pomocą modelu K 5 (i szokująco dobrze mi idzie).
Zresztą zastosowań dla urządzeń z serii K jest multum i zależą tylko i wyłącznie od tego, co mamy w ogrodzie i co wymaga czyszczenia. Samochód? Jasne, możemy w ten sposób wyczyścić. Taras? Bez problemu. Kamienne schody? Żadne wyzwanie.
Sam sprawdzałem przy tym w ostatnich tygodniach K5 w nieco trudniejszych zadaniach. Pierwszym było czyszczenie dachu, z czym radzi sobie jak na razie wzorowo. Drugim było odczyszczenie podjazdu (ledwo co pozbyłem się śmieci poremontowych, to tego od dawna nikt tego podjazdu nie sprzątał) i niemal dosłownie odkopanie ścieżki z podjazdu, która w toku remontu została pokryta ziemią, kurzem i odpadami budowlanymi.
Niedługo podzielę się efektami, ale na razie mogę napisać jedno - kiedy tylko będę musiał odesłać testowego K 5 po testach... niemal natychmiast zakupię swój egzemplarz (i kilka dodatków). Chociażby po to, żeby utrzymać ścieżkę i podjazd w czystości, a później - żeby oczyścić świeżą, białą elewację, która pewnie z czasem pokryje się wszechobecnym brudem.
Do ogrodu bez kabli: bezprzewodowa myjka ciśnieniowa
Standardowa myjka ciśnieniowa - przy wszystkich jej zaletach - ma dwie główne wady. Wymaga stałego podłączenia do prądu, a do tego stałego podłączenia do wody. I chociażby w moim przypadku, jeśli chciałbym wyczyścić np. zestaw ogrodowy na końcu ogródka, musiałbym albo przez 20 m ciągnąć dwa przewody (prąd i woda), albo targać przez te 20 metrów wszystkie ławki, krzesła i stoliki. Już nie wspominając o tym, że w niektórych przypadkach przygotowanie myjki ciśnieniowej do pracy może być dłuższe niż samo mycie.
Rozwiązanie? Myjka bateryjna, która może pracować - jak sama nazwa wskazuje - bez stałego podłączenia do sieci. Nie ma wprawdzie takiej wydajności jak jej większe odpowiedniki (wydajność tłoczenia to maksymalnie 200 l/h, Kärcher K5 - do 500 l/h), ale w niczym nie powinno to przeszkadzać. Umyłem modelem KHB 5 m.in. płot, kamienny murek, ogrodowy zestaw wypoczynkowy, szopę od zewnątrz (a co!), a także moją mini-siłownię ogrodową, kosze na śmieci i wszystkie narzędzia ogrodowe (bardzo tego potrzebowały). Nie zrobiłem tego wprawdzie za jednym razem (jedno ładowanie to ok. 10 minut pracy), ale i nie miałem tego w planach. Ot, mam chwilę, żeby coś umyć, więc pójdę i to umyję.
Myjki bateryjne mają też jedną gigantyczną przewagę nad klasycznymi - źródłem wody może być dla nich cokolwiek, np. wiadro, beczka czy miska z wodą (odpowiednio duża). Nie musimy się więc przejmować ani przewodem elektryczny, ani wężem z wodą. Bierzemy myjkę w dłoń, napełniamy wiadro i już.
Oczywiście nie jest to pełnoprawna alternatywa dla dużych myjek ciśnieniowych - nie porwałbym się z takim sprzętem np. na mycie dachu, dużego, mocno zabrudzonego podjazdu czy np. mycie samochodu, ale do takich lżejszych zadań jest idealna. I dużo wygodniejsza w przygotowaniu, a co za tym idzie - częściej chce nam się po nią sięgać.
Bonus ode mnie: odkurzacz piorący
Mój najświeższy zakup (tak, naprawdę mam całe pomieszczenie gospodarcze pełne prywatnych sprzętów marki Kärcher), na który zdecydowałem się z dwóch powodów.
Po pierwsze - mam psa, który regularnie wychodzi na dwór, po czym wraca zawsze w jakimś stopniu ubłocony. Jednocześnie nie jest fanem spania w swoim legowisku - zamiast tego wybiera zawsze kanapę. Łatwo więc domyślić się, jak ta kanapa przeważnie wygląda, a można dodać do tego jeszcze fakt, że w trakcie remontu przez kilka dobrych miesięcy... stała ona na dworze (owinięta folią), ale jednak.
Do tego co weekend jeżdżę samochodem w góry, żeby pobiegać, co oznacza, że wracam samochodem przez godzinę albo dwie przynajmniej trochę spocony. Regularne pranie tapicerki - podobnie jak regularne zamawianie prania kanapy w domu - nie wchodziło w grę z prostego powodu. Po kilku miesiącach okazałoby się droższe od kupienia odkurzacza piorącego, a na dłuższą metę zrujnowałoby domowy budżet.
Po dłuższym czasie namyślania się ostatecznie zakupiłem model SE 6.100 i... przypomniałem sobie dzięki niemu, jaki kolor pierwotnie miała moja kanapa w salonie. Była wprawdzie tak brudna, że wymagała dwóch podejść (choć już po pierwszym różnica była ogromna), ale skuszony efektem postanowiłem zacząć prać w ten sposób kolejne rzeczy w domu. Wyprałem m.in. materac (wydawał się czysty, ale zbiornik na brudną wodę tego nie potwierdził). Zaatakowałem też dywaniki samochodowe, które planowałem w najbliższym czasie wymienić, które po wypraniu okazały się właściwie jak nowe.
I tutaj drastyczna ciekawostka: byłem przekonany, że są one względnie czyste, w końcu staram się przynajmniej raz na dwa tygodnie (a czasem i częściej) je odkurzać i wytrzepywać. Okazały się być jednak do tego stopnia brudne, że błoto, które w nie wdeptałem w ciągu ostatnich dwóch lat, stało się wręcz elementem struktury tych dywaników. Po wypraniu stały się więc nie tylko czarne, ale też znów elastyczne. Niedługo zabieram się za wypranie w ten sposób reszty tapicerek w samochodzie - aż jestem ciekaw, co mnie jeszcze zaskoczy.
Przy okazji bonus - nie jest to tylko odkurzacz do prania. Może on z powodzeniem służyć również do standardowego odkurzania podłóg i innych zakamarków, więc nie musimy mieć dwóch osobnych sprzętów. Trzeba tyko pamiętać, że jest dość ciężki (7,7 kg bez osprzętu), więc nie jest to idealne rozwiązanie do targania po schodach każdego dnia (do tego wybrałbym którąś z odmian z serii VC 5).
* Materiał powstał przy współpracy z marką Kärcher.