Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX to rozgrywka w stylu Diablo w świecie poków - recenzja
Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX jest urocze, magiczne i zrealizowane z wielką dbałością o ciekawy świat. Problem polega na tym, że remake tytułu z konsoli Nintendo DS ma u podstaw dosyć przeciętny materiał źródłowy, który zawsze pozostał w cieniu głównej serii Pokemonów.
Pokemon Mystery Dungeon jest serią gier produkowanych w oderwaniu od głównych odsłon Pokemonów. Twórcy przenoszą gracza do ciała jednego ze stworków (sami wybieramy którego), a następnie angażują w pogodną historię rodem z bajki. Później formujemy drużynę niczym w klasycznej grze jRPG i walczymy w pojedynkach dzielonych na tury. Wszystko to w losowo generowanych podziemiach, które zawsze mogą wyglądać inaczej.
Niczym w Diablo, musimy przemierzyć kilka poziomów lochów, aby dotrzeć do celu.
Układ korytarzy, pozycje przeciwników, lokacje skarbów - to wszystko elementy losowe mające różnicować każdą przygodę. Na jej końcu zawsze mamy konkretny cel: najczęściej to pomoc jakiemuś zagubionemu pokemonowi, który sam nie jest w stanie poradzić sobie w podziemiach. Z kolei tak się składa, że gracz staje się członkiem tytułowego rescue team: grupy służącej bezinteresowną pomocą innym stworkom. Po czym poznać członka rescue team? Po chuście na szyi, oczywiście!
Na zwiedzanie lochów nałożono odpowiedni poziom skomplikowania. Przemierzanie podziemi wyczerpuje stworka, którego od czasu do czasu musimy nakarmić czymś smacznym. Każdy z czterech ataków ma swoją wartość PP - odpowiednik many w świecie pokemonów. Do tego ataki można łączyć. Za pomocą funkcji Link kleimy sekwencje ciosów kosztujących zaledwie jedną turę. Na to nakładają się oczywiście typy pokemonów, efekty dodatkowe, pasywne modyfikatory, efekty z przedmiotów i tak dalej.
W praktyce Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX wcale nie jest tak prosty, na jakiego wygląda. Tytuł posiada kilka cech charakterystycznych dla hardkorowych dungeon crawlerów. Japończycy uwielbiają gry o silnie matematycznym podłożu, możliwe do tak zwanego min-maksowania: wyciskania maksimum potencjału z posiadanych postaci, umiejętności oraz drużyn. Nie inaczej jest w Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX. Tytuł skrywa drugie dno przeznaczone dla grupy doświadczonych pasjonatów.
Nowa perspektywa rodzi wiele zabawnych i niezręcznych pytań.
Narracyjnym puntem wyjścia jest moment, w którym budzimy się jako człowiek zamknięty w ciele pokemona. Siłą rzeczy poznajemy świat, w którym żyją stworki, nie mogąc wrócić do naszego dawnego ja. W miarę jak rozmawiamy z coraz większą liczbą pokemonów, w mojej głowie powstawało coraz więcej pytań, a pewne założenia fikcyjnego świata wydawały mi się coraz bardziej niepokojące. Już tłumaczę, o co chodzi.
Fakt, że możemy rozmawiać z innymi pokemonami, rodzi wiele implikacji. Już pierwsza misja polega na uratowaniu DZIECKA pokemona Butterfree, jakim jest larwa Caterpie. Szczerze? Do tego momentu nie zastawiałem się, czy pokemony mogą żyć w relacji rodzic - dziecko. Bajkę pamiętam jak przez mgłę, ale nie przypominam sobie, aby wątki rodzinne były tam silnie eksplorowane. Mówimy wszakże o animacji, w której matka wysyła 10-letniego chłopca w świat, by ten pojedynkował się przy pomocy fantazyjnych zwierząt.
Co z rodzinnymi więziami pokemonów? Czy łapiąc jakiegoś stworka jako trener, odrywamy go od kochającej matki? Będąc uwięzionym w ciele Charmandera, rozmawiałem z wieloma pokemonami i zacząłem zastanawiać się nad (zbyt) wieloma kwestiami. Czy stworki mogą się zakochiwać, skoro posiadają unikalne charaktery? Czy mogą czuć się zniewolone? Jak wygląda życie wewnątrz pokeballa? Czy ludzie jedzą pokemony? Czy wszystkie pokemony wykluwają się z jaj? Akt prokreacji przypomina to, co znamy z królestwa zwierząt? Pytania, pytania, pytania.
Pokemon Mystery Dungeon silnie uczłowiecza stworki, co powoduje dosyć niezręczne implikacje. Może dzieci nie patrzą na to jednak w ten sposób. Oby nie patrzyły. Gra stawia bowiem więcej trudnych pytań, niż dostajemy odpowiedzi. Jednak sam fakt zmiany perspektywy trenera na tę należącą do pokemona to bez wątpienia jedna z największych zalet Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX. Możliwość odkrywania świata oczami Charmandera, Psyducka czy Squirtle’a odświeża.
Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX zaraża syndromem jeszcze jednego dunga.
Rozgrywka w tej serii idealnie pokrywa się z przenośnym profilem Switcha. Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX doskonale spisuje się w pociągu albo autobusie. Tytuł nadaje się na 15- oraz 30-minutowe sesje, w trakcie których przechodzimy dwa lub trzy proceduralnie generowane podziemia. Właśnie ze względu na tę lekką, przystępną formę częściej sięgałem w komunikacji miejskiej po Rescue Team DX niż po Pokemon Sword. Gdyby Pokemon Mystery Dungeon zadebiutował na smartfonach i tabletach, byłby materiałem na wielki hit.
Nie myślcie jednak, że oznacza to, iż Rescue Team DX bije na głowę najnowszą odsłonę głównej serii Pokemon. To kompletnie różne gry o diametralnie innym modelu rozgrywki. Po prostu tam, gdzie nie masz czasu lub warunków aby zgłębić się w historię, narrację i filmy przerywnikowe Mystery Dungeon będzie świetną alternatywą. Co wcale nie oznacza, że w przypadku decyzji zakupowej masz wybrać właśnie te Pokemony. Wręcz przeciwnie - ich zakup rekomenduję wyłącznie zagorzałym fanom stworków.
Oprawa graficzna jest bardzo miła dla oka. Rozgrywka idealnie pasuje do mobilnego charakteru Switcha. Poziom skomplikowania jest świetnie wyważony. Mimo tego Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX nigdy nie wejdzie do panteonu najnowszych gier Nintendo. Nie stanie w jednym rzędzie z Breath of the Wild, Super Mario Odyssey czy Luigi’s Mansion 3. Wszystko przez to, że remake - chociaż solidny i tworzony z miłością - opiera się na grze zaledwie poprawnej. Producenci rzeźbili jak mogli, ale zamiast granitu mieli taką sobie glinę. Rzadko zdarza się, aby remake gry przeciętnej okazywał się arcydziełem.
Trzeba jednak oddać twórcom, że wprowadziło do Pokemon Mystery Dungeon ciekawe nowości.
Dzięki automatycznym zapisom (nie było ich w tytule z 2005 r.) gracz nie musi obawiać się o utracony postęp. Nawet jeśli Switch rozładował się w plecaku, a my zapomnieliśmy o nim na miesiąc, nasza przygoda będzie kontynuowana tam, gdzie ją skończyliśmy. Nowością jest także automatyczny system, w trakcie którego nasz awatar samodzielnie eksploruje podziemia - to świetna opcja dla weteranów robiących patrole czyszczące, np. w celu pozyskania przedmiotów użytkowych.
Efektowną nowością są Mega-Ewolucje, których braku do teraz nie mogę przeboleć w Pokemon Sword i Pokemon Shield. Gigantycznym ułatwieniem jest automatyczny wybór najlepszego, najbardziej skutecznego ataku w palecie za pomocą przycisku B. Dzięki temu nawet gracze bez znajomości typów Pokemonów będą sobie radzić w Mystery Dungeon ponadprzeciętnie dobrze.
Weterani gry z DS-a będą zszokowani informacją o tym, że poza trzema stałymi członkami drużyny gracz może prowadzić dodatkowe pięć stworków napotkanych wewnątrz losowo generowanego podziemia. Łącznie daje to aż ośmioosobową drużynę. Takiej armii nic nie może już powstrzymać. Totalny overkill! Początkowe misje są wręcz zbyt proste. Prawdziwa zabawa rozpoczyna się dopiero od kategorii B oraz A.
Po 30 godzinach z Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX uważam, że…
Powinniście dać sobie na wstrzymanie. Mamy do czynienia z dobrą grą, ale wyłącznie w małych dawkach. Wysoce powtarzalna struktura Pokemon Mystery Dungeon sprawia, że Rescue Team DX zdecydowanie nie jest jednym z pierwszych tytułów, jakie powinniście sobie sprawić na Switcha. Najpierw zapoznajcie się z klasyką tej konsoli, później dajcie szansę najnowszym Pokemonom głównej serii, a dopiero potem pomyślcie nad turową przygodą w podziemiach.
Mój problem z Pokemon Mystery Dungeon Rescue Team DX polega na tym, że ten tytuł nie jest wart swojej pełnej ceny. Nintendo sprzedaje go niczym zupełnie nową grę. I chociaż zazwyczaj ta polityka wydaje się usprawiedliwiona, ponieważ dostajemy kapitalne tytuły, tym razem jest nieco inaczej. Odgrzano nam kotlet zaledwie poprawny, chcąc za niego równowartość mistrzowskiego wołowego befsztyku. Tak się nie robi. Tak nie wypada.
Największe zalety:
- Graficzne upiększenie pastelami i farbami
- Odświeżająca perspektywa grania jako człowiek w ciele pokemona
- Świetne do pociągu i autobusu
- Mega Ewolucje <3
Największe wady:
- Ta gra nie powinna być sprzedawana w pełnej cenie
- Masa ułatwień niszczy nieco balans rozgrywki
- Bardzo powtarzalna rozgrywka
- Mała liczba lokacji/biomów
- Eksploracja podziemi wygląda archaicznie
- Męczy przy dłuższych maratonach
Uwielbiam Switcha, uwielbiam Nintendo i lubię Pokemony, ale nawet ja widzę, że coś zgrzyta w tej ofercie. Zalecam poczekać na pierwsze promocje i rabaty.