SpaceX chce wysłać turystów na orbitę. Daleko za Międzynarodową Stację Kosmiczną
Turystyka kosmiczna to wciąż raczkująca branża przemysłu. Niby już w 2001 Dennis Tito spędził ponad tydzień na orbicie, płacąc za tę niewątpliwą przyjemność 20 mln dol., jednak od tego czasu tylko kilku płacącym turystom udało się wydostać poza ziemską atmosferę. Kolejną cegiełkę w rozwoju tego sektora może wkrótce dołożyć SpaceX.
Firma z Hawthorne poinformowała, że już za dwa lata na pokładzie załogowej wersji statku Crew Dragon na orbitę wybierze się czwórka kosmicznych turystów.
Zgodnie z umową zawartą między SpaceX a Space Adventures do podróży mogłoby dojść na przełomie 2021 i 2022 roku. Space Adventures to firma, która pośredniczyła już w wysłaniu siedmiu turystów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) za pomocą rosyjskich statków Sojuz.
Przedstawiciele SA poinformowali, że kwota jaką musieli zapłacić przyszli pasażerowie statku Crew Dragon nie zostanie ujawniona. Nie wiadomo także jakie szkolenie będą musieli przejść przed lotem. Według wstępnych planów korzystając z Dragona turyści zostaną wyniesieni na orbitę na wysokości ok. 800-1200 km nad Ziemią, czyli trzy razy dalej niż orbita ISS. Na orbicie turyści spędzą około pięciu dni.
Statek Crew Dragon opracowywany przez SpaceX od lat, niedawno zakończył wszystkie testy przed pierwszym załogowym lotem na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Niedawno pisałem o tym, że po blisko 9 latach od ostatniego załogowego lotu kosmicznego realizowanego z terytorium USA, najprawdopodobniej w maju dojdzie do pierwszego załogowego lotu Dragona. Bezzałogowy statek Dragon od jakiegoś czasu realizuje dostawy ładunków na ISS i póki co jest w tym bezkonkurencyjny na amerykańskim rynku.
Biorąc pod uwagę intensywność i tempo prac SpaceX jestem w stanie uwierzyć, że jeżeli w maju dojdzie do pierwszego lotu astronautów na pokład ISS i wszystko pójdzie zgodnie z planem, to w ciągu 1-2 lat SpaceX faktycznie będzie w stanie zrealizować lot czysto turystyczny.
Warto jednak przypomnieć, że turystyka to działka przemysłu kosmicznego z ogromnym potencjałem. Nic zatem dziwnego, że wiele firm obecnie stara się jak najszybciej wejść w ten segment, aby wykroić sobie jak największy kawałek tortu. Virgin Galactic, przedsiębiorstwo należące do Richarda Bransona, także planuje na obecny rok realizację pierwszych lotów suborbitalnych.
Blue Origin, firma Jeffa Bezosa planuje wynosić turystów ponad umowną granicę kosmosu, w kapsule podobnej do Dragona wynoszonej na szczycie rakiety New Shepard. W obu przypadkach ceny biletów szacowane są na ok. 200 000 dol., a stanu nieważkości turyści będą doświadczali przez kilka minut. Oczywiście, nie da się porównywać lotów suborbitalnych z przebywaniem na orbicie, ale jakby nie patrzeć jednego i drugiego doświadczyło jak dotąd zaledwie kilka osób niebędących astronautami.
Osobiście trzymam kciuki za powodzenie tych planów. Rozpoczęcie regularnych lotów turystycznych na orbitę - nawet za ogromne pieniądze - pozwoli nam uwierzyć w to, że dożyjemy początków ery przystępnych cenowo turystycznych lotów kosmicznych. Wszak im więcej będzie lotów, tym bardziej będzie spadała ich cena, a jeżeli będzie spadała przez kilka dekad, to może w końcu takie loty staną się dostępne dla szerszych mas.