Jaki smartfon do 2020 zł wybrać? Na początku 2020 r. odpowiedź na to pytanie nie jest prosta
Dopłacić więcej i kupić sztandarowy model, czy zaoszczędzić i kupić średniaka? A jeśli nie, to jaki smartfon do 2000 zł wybrać?
2000 zł to dość specyficzny próg cenowy, jeśli chodzi o telefony. Z jednej strony zastanawiamy się, czy na pewno warto dopłacać względem całkiem niezłych telefonów do 1500 zł, z drugiej zaś tak niewiele dzieli nas od urządzeń z najwyższej półki, że rozważamy, czy nie warto dołożyć kilku stówek, by wziąć coś lepszego.
Ten stan rzeczy w styczniu 2020 r. zdaje się też mieć wyraźne odzwierciedlenie w rynku. Do 1500 zł mamy prawdziwe zatrzęsienie dostępnych urządzeń, po kilka modeli od tego samego producenta. Powyżej 2000 zł również robi się gęsto, zwłaszcza że rezydują tam również ubiegłoroczne sztandarowe modele.
Przedział 1500 – 2000 zł to z kolei niemal pustkowie. W chwili pisania tego tekstu, jeśli mowa o telefonach dostępnych w polskich sklepach i z polskiej dystrybucji, sensownych opcji jest zaledwie kilka. Reszta to albo starocie, którymi nie warto już sobie zawracać głowy (pozdrawiamy Sony Xperię XZ2), albo nowości, których wytwórców poniosła fantazja i które powinny kosztować znacznie mniej (pozdrawiamy Motorolę One Zoom).
W poszukiwaniu najlepszej oferty dobrze jest przejrzeć Allegro czy Amazon.de, bo tam telefony nierzadko kosztują mniej i do 2000 zł można nabyć urządzenie, które zwykle nie mieści się w tym pułapie. Tak przynajmniej powinien postąpić przeciętny geek. Statystyczny konsument natomiast nie zawraca sobie tym głowy. Statystyczny konsument wchodzi do sklepu (fizycznego lub internetowego) i chce wybrać spośród tych modeli, które są dostępne na półce.
Na co warto zwrócić uwagę w takim scenariuszu?
Jaki smartfon do 2000 zł wybrać – Xiaomi Mi 9T Pro
Gdyby tylko Xiaomi Mi 9T Pro był wodoodporny, nie sposób byłoby odróżnić jego specyfikacji technicznej od najlepszych telefonów na rynku.
Napędza go ubiegłoroczny najmocniejszy SoC Qualcomma – Snapdragon 855 – wespół z 6 GB RAM-u i 64/128 GB miejsca na dane. Akumulator ma pojemność 4000 mAh. Aparaty z tyłu są aż 3: 48 + 13 + 8 Mpix.
Z zewnątrz jest zresztą jeszcze ładniej niż w środku. Na froncie znajdziemy wyświetlacz AMOLED o przekątnej 6,39” i rozdzielczości 2340 x 1080 px, który rozlewa się od krańca do krańca, bez żadnych notchów, wcięć i otworów. Ten niezakłócony obrazek zawdzięczamy przedniej kamerce, która schowana jest w wysuwanym „peryskopie” i ma rozdzielczość 20 Mpix. Pod ekranem znajdziemy czytnik linii papilarnych.
Miłym dodatkiem (czy raczej standardem) jest obecność gniazda jack 3,5 mm. Moda na pozbywanie się tego złącza dotarła także i na średnią półkę cenową, a Xiaomi jako jeden z ostatnich broni możliwości podłączenia przewodowych słuchawek bez przejścówki.
Xiaomi Mi 9T Pro, podobnie zresztą jak 3 z 4 przedstawionych w tym zestawieniu telefonów, może do siebie zniechęcić tylko jedną rzeczą – chińskim podejściem do Androida. Wielu je uwielbia, równie wielu nienawidzi. Osobiście definitywnie podpadam pod tę drugą kategorię; począwszy od cukierkowych kolorów, przez agresywne ubijanie procesów w tle aż po śmieciowe aplikacje producenta, których nikt nie potrzebuje – nakładki chińskich producentów kompletnie do mnie nie przemawiają.
Jeśli jednak wygląd i sposób działania MIUI ci odpowiada, to Xiaomi Mi 9T Pro jest jednym z lepszych „Chińczyków”, jakie można nabyć w tym budżecie.
Jaki smartfon do 2000 zł wybrać – Honor 20 Pro
Pomimo wszelkich kontrowersji i problemów Huawei związanych z wojną handlową ze Stanami Zjednoczonymi, nie należy skreślać dostępnych na rynku smartfonów Huawei/Honor. Kupując jedno z urządzeń już dostępnych w sklepach nic nie ryzykujemy. Nikt nie zabierze nam usług Google’a, a Huawei zapewnia ciągłość posprzedażowego wsparcia.
I bardzo dobrze, bo szkoda by było zignorować taką propozycję, jak Honor 20 Pro, wszak jest to jeden z najlepszych fotograficznych smartfonów w budżecie do 2000 zł.
Z tyłu Honora 20 Pro znajdziemy aż 4 aparaty: 48 + 16 + 8 + 2 Mpix. Przednia kamerka ma rozdzielczość 32 Mpix. Pomijając jednak wielkość matryc, Honor 20 Pro robi po prostu świetne zdjęcia.
Fotografie zrobione smartfonem podziwiać będziemy na równie pięknym wyświetlaczu LTPS LCD o przekątnej 6,26” i rozdzielczości 2340 x 1080 px. W przeciwieństwie do wymienionego wyżej Xiaomi, tutaj taflę szkła rozprasza skrywające aparat wcięcie w jego lewym górnym rogu.
Ciekawie rozwiązano też kwestię czytnika linii papilarnych. Zamiast umieszczać go pod ekranem (gdzie działa, umówmy się, fatalnie), umieszczono go na przycisku odblokowywania na prawej krawędzi obudowy smartfona. Idealnie pod kciukiem.
Pod piękną obudową i ekranem skrywają się naprawdę mocne podzespoły: procesor Kirin 980, 8 GB RAM-u i 256 GB pamięci na dane. To wszystko zasilane akumulatorem o pojemności 4000 mAh.
Honor 20 Pro, podobnie jak wszystkie telefony w tym zestawieniu, nie jest wodoodporny. W przeciwieństwie do Xiaomi Mi9T Pro nie ma też złącza słuchawkowego, więc jesteśmy skazani na przejściówki lub rozwiązania bezprzewodowe.
Poza tym jest to jednak piękny, przemyślany smartfon, który do tego robi jedne z najładniejszych zdjęć w swojej klasie. Ze wszystkich „Chińczyków” w zestawieniu jego nakładka systemowa jest też najmniej drażniąca. Huawei i Honor na tyle długo sprzedają swoje produkty w Europie, by wiedzieć, co się Europejczykom podoba. Konkurencji z Państwa Środka muszą się jeszcze tego nauczyć.
Jaki smartfon do 2000 zł – Oppo Reno 2Z
Jeżeli mimo wszystko nie chcecie ryzykować zakupu smartfona od Huawei, coś dla was będzie miał inny gigant z Chin – Oppo. Po tym, jak ban na usługi Google’a dosłownie położył Huaweia, Oppo wdarło się szturmem na sklepowe półki z kolejnymi odmianami swoich urządzeń. Wszystko po to, by zapełnić rynkową pustkę po swoim rodzimym arcyrywalu.
Jednym z tych urządzeń jest kosztujący zaledwie 1700 zł Oppo Reno 2Z. O 300 zł mniej od wymienionych wyżej produktów konkurencji. Ale na pewno nie jest o 300 zł gorszy.
Z wyglądu Oppo Reno 2Z prezentuje się wspaniale. Mamy tu ekran AMOLED o przekątnej 6,5” i rozdzielczości 2340 x 1080 px, zajmujący cały front urządzenia, jak w Xiaomi. Mamy też przedni aparat o rozdzielczości 16 Mpix, wysuwany z obudowy w „peryskopie”, jak w Xiaomi. W przeciwieństwie do Xiaomi Oppo jednak dodało do „peryskopu” mały bajer – ukryte diody doświetlające, umożliwiające robienie autoportretów w kiepskich warunkach oświetleniowych.
W ekran wbudowano też czytnik linii papilarnych
Tył okupują zaś aż 4 aparaty, jak w Honorze 20 Pro – 48 + 8 + 2 + 2 Mpix, a u dołu obudowy znajdziemy gniazdo słuchawkowe.
Pod maską Oppo Reno 2Z również ma się czym pochwalić, choć… producent zdecydował się na dość kuriozalny dobór procesora. Zamiast topowego Snapdragona Oppo postawiło na produkt MediaTeka, konkretnie sztandarowy SoC Helio P90.
Nie jest to ani najmocniejszy, ani najbardziej energooszczędny spośród topowych procesorów mobilnych, ale Oppo uznało, że do średniopółkowego Reno 2Z będzie w sam raz.
Procesor wspiera 8 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane, zaś za zapas energii odpowiada akumulator o pojemności 4000 mAh, ładowany najszybszą technologią VOOC Flash Charge. O ile samo szybkie ładowanie nie jest niczym niezwykłym (pozostałe smartfony w stawce też je mają), tak technologia Oppo jest w tym segmencie najbardziej wydajna – wystarczy 30 minut, by uzupełnić ponad połowę zapasu energii.
Nie każdemu przypadnie do gustu ColorOS, systemowa nakładka Oppo na Androida. „Kolor” w jej nazwie nie wziął się znikąd, to naprawdę bardzo kolorowy, cukierkowy interfejs, momentami ociężały, cierpiący jeszcze miejscami na problemy wieku dziecięcego jeśli chodzi o dokładność tłumaczeń na nasz język.
Tym niemniej, jeśli możesz z tym żyć, Oppo Reno 2Z definitywnie wart jest uwagi.
Jaki smartfon do 2000 zł – Samsung Galaxy A51
Jedyny „nie-Chińczyk” w zestawieniu jest najnowszym urządzeniem spośród całej czwórki, ale przy tym też… najmniej wartym polecenia.
Trafił jednak do zestawienia, bo wielu konsumentów nadal patrzy na telefon wyłącznie przez pryzmat marki. I jeśli taki klient przywykł do Samsunga, jako kolejny telefon zapewne wybierze Samsunga. Miliony wydawane na marketing nie idą na marne.
Galaxy A51 jest najmniej wartym polecenia smartfonem w tym segmencie głównie dlatego, że ma nieprzystającą do segmentu specyfikację. Nie znajdziemy tu topowego procesora i topowej ilości pamięci operacyjnej, a zaledwie średniopółkowego Exynosa 9611 i 4 GB RAM-u. Takie parametry niby wystarczą do płynnej pracy, ale… znajdziemy je też w Motorolach za 1300 zł, więc dlaczego niby warto byłoby dopłacić?
Odpowiedź na to pytanie kryje się z tyłu i z przodu aluminiowo-szklanej obudowy. Na froncie, zamiast taniego panelu IPS LCD, mamy piękny, 6,5-calowy AMOLED o rozdzielczości 2400 x 1080 px, rozpraszany tylko niewielką dziurką na 32-Mpix aparat przedni. Pod nim zaś znajdziemy czytnik linii papilarnych. Trzeba jednak zaznaczyć, że Samsung zabezpieczył ekran szkłem Gorilla Glass 3, a nie Gorilla Glass 5, jak pozostali rywale. To ewidentne cięcie kosztów, które… i tak nie przełożyło się na cenę znacząco niższą niż u konkurencji.
Z tyłu zaś mamy poczwórny układ aparatów: 48 + 12 + 5 + 5 Mpix. Samsung Galaxy A50 był jednym z najlepszych smartfonów do zdjęć w swojej klasie, zwłaszcza gdy potaniał do poziomu 1500 zł. Po Galaxy A51 spodziewam się równie dobrych rezultatów.
Aby nie zabrakło nam energii w czasie robienia zdjęć, mamy tu akumulator o pojemności 4000 mAh. Mamy też złącze słuchawkowe.
Dla mnie jednak największym argumentem za wyborem Samsunga Galaxy A51 ponad trzema „Chińczykami” jest system operacyjny. Samsung One UI to elegancka, dojrzała nakładka systemowa, którą – co ważniejsze – większość Polaków już dobrze zna. Nowy Galaxy pracuje też pod kontrolą najnowszego Androida 10, więc nie trzeba będzie czekać na aktualizację (której możemy się nie doczekać), by cieszyć się nowymi funkcjami Zielonego Robota.
Jaki smartfon do 2000 zł wybrać – czy w tej cenie można kupić dobrego iPhone’a?
Tak – w kredycie 50/50. Albo używanego. Albo od łysego pana na dworcu centralnym z alternatywnej dystrybucji.
No a tak serio, to nie. Za 2000 zł niestety nie kupimy dobrego iPhone’a. Jedyny model, jaki dostaniemy za te pieniądze, to trzyletni iPhone 7 lub 7 Plus z zaledwie 32 GB miejsca na dane. Jeśli dobrze poszperamy, może dorwiemy najtańszego iPhone’a 8, ale nadal nie jest to zakup, który można z czystym sumieniem polecić.
Jeśli chcesz iPhone’a, musisz uzbierać więcej pieniędzy. Alternatywnie wpłacić 2000 zł przy podpisaniu umowy u operatora, a resztę wrzucić sobie w abonament. W innym przypadku na dobrego iPhone’a za 2000 zł nie ma szans.