Przeglądarka Edge, która zadebiutuje w styczniu, będzie stabilna, ale… niegotowa
Podczas konferencji Ignite firma Microsoft ogłosiła, że produkcyjna wersja zbudowanego od nowa Edge’a pojawi się oficjalnie do pobrania 15 stycznia. Przeglądarka prawdopodobnie będzie stabilna. Trudno jednak nazwać ją gotową.
Wkrótce na desktopach (a konkretniej: na Windows 7 i nowszych, Windows Server 2008 R2 i nowszych, macOS Sierra i nowszych) zadebiutuje zbudowana od nowa przeglądarka internetowa Microsoftu. W późniejszym terminie pojawi się na Linuksie, a już teraz jest dostępna w wersji na Androida. Nowy Edge będzie wykorzystywał dokładnie tę samą technologię przetwarzania stron i aplikacji webowych, co Chrome, Opera czy Brave – fundament o nazwie Chromium.
Ten nowy Edge jest już dostępny od dłuższego czasu w ramach beta-testów. 15 stycznia Microsoft oficjalnie udostępni przeglądarkę ze stabilnego kanału, przestając tym samym go ukrywać przed postronnymi. Oparty o Chromium Edge zastąpi na Windowsie 10 aktualną wersję, użytkownicy pozostałych systemów będą musieli, pobrać przeglądarkę ręcznie. I przyzwyczaić się do jej nowego logotypu, który mi osobiście kojarzy się… z kapsułkami do prania.
Edge’a testuję w ramach nieoficjalnie dostępnego kanału stabilnego od wielu tygodni i jestem bardzo zadowolony z rezultatów. Nadal intuicyjnie odnoszę wrażenie, że na dziś to Opera oferuje najnowocześniejszą i najwygodniejszą aplikację, Edge jednak z pewnością nie daje mi już żadnego powodu, bym myślał o powrocie do Chrome’a. Wręcz – z przynajmniej czterech powodów – bym tego nie chciał.
15 stycznia nowy Microsoft Edge pojawi się oficjalnie do pobrania. Stabilny? Zapewne tak. Gotowy? Oj nie.
Szczerze wątpię, by produkcyjna wersja nowego Edge’a sprawi jakieś problemy zwykłym użytkownikom. Już teraz przeglądarka działa absolutnie bez zarzutu, a Microsoft całkiem rozsądnie skupia się na usuwaniu ostatnich drobnych usterek zamiast tuż przed premierą dodawać nowe funkcje do testów. Problem w tym, że tych funkcji nieco brakuje. I nie mam na myśli jakichś wydumanych dodatków, a rzeczy w zasadzie elementarnych.
Najistotniejszym brakiem jest brak synchronizacji historii przeglądania i zainstalowanych rozszerzeń. Jeżeli będziemy korzystać z Edge’a na różnych naszych urządzeniach, to mimo powiązania przeglądarki z naszym Kontem Microsoft, na każdym z tych urządzeń będziemy musieli osobno konfigurować rozszerzenia, a przeglądarka nie podpowie na pasku adresu witryny, którą oglądaliśmy wcześniej na innym sprzęcie. Każda inna licząca się na rynku przeglądarka oferuje powyższe udogodnienia.
Nowy Edge nie pojawi się też w terminie na Xboksie One i goglach HoloLens. To co prawda nie powinno być problemem dla użytkowników tych urządzeń, ale nowego Edge’a zabraknie też w wersji dedykowanej urządzeniom z układami ARM. To oznacza w praktyce, że sprzęty takie jak Surface Pro X będą uruchamiać jego 32-bitową wersję w trybie emulacji, co z kolei przełoży się na niższą wydajność pracy tejże przeglądarki i wyższe zużycie energii z akumulatora.
„Soon”.
Microsoft – Soon™ to często powtarzający się żart wewnątrz skupionej wokół produktów i usług Microsoftu społeczności. Firma ta już wielokrotnie obiecywała jakieś funkcje i cechy danego rozwiązania, po czym blisko premiery ogłaszała, że te nadejdą później. Zazwyczaj „wkrótce”.
Nie inaczej jest z nowym Edge’em. Nadal uważam go za obiektywnie drugą najlepszą (po Operze) przeglądarką internetową, a z przyczyn indywidualnych to właśnie jego używam jako główną aplikację tego typu. To częste rozmijanie się Microsoftu z terminami stało się już jednak dość dawno powodem do branżowych żartów. A nie zapominajmy, że pierwsze wrażenie bywa kluczowe w przekonywaniu niezdecydowanych – a to można wywrzeć tylko jeden raz.