Microsoft dodał do swojej klawiatury język, którym w Polsce posługuje się 25 osób. Poza Polską nikt
Do słownika klawiatury SwiftKey właśnie trafił wymysorys. Widzieliśmy już w niej śląski, kaszubski i kurpiowski, ale etnolekt wilamowski to zupełnie nowy poziom egzotyki. Tak wysoki, że może zabraknąć do niego użytkowników.
Nie wiem jak wy, ale ja lubię przeglądać listy zmian w aplikacjach zanim zatwierdzę każdą z aktualizacji. Nie z jakiejś paranoi czy drobiazgowości, a ze zwykłej ciekawości. Dlatego też jak zauważyłem, że przy uaktualnieniu klawiatury SwiftKey na Androida (wspomniana nowość jeszcze nie jest dostępna na iOS-a i Windowsa) przeczytałem, między innymi, added languages: wymysorys (Poland) to nieco się zdziwiłem. Co to jest wymysorys? Czy to jakaś angielska nazwa kurpiowskiej gwary? Sprawdziłem w Wikipedii. I… zdziwiłem się jeszcze bardziej.
Cytując artykuł z tejże encyklopedii: ów język (używam określenia język, by trzymać się nomenklatury w aplikacji) to etnolekt którym posługują się mieszkańcy Wilamowic koło Bielska-Białej. Na początku XXI wieku niemal wymarły, obecnie jako językiem ojczystym posługuje się nim prawdopodobnie około 25 osób.
Microsoft stworzył słownik i powiązał go ze swoją SI do języka, którym się posługuje kilkadziesiąt osób.
Myślałem, że to może jakaś dziwna pomyłka, ale faktycznie: po uaktualnieniu język pojawia się na liście opcjonalnych, dostępnych do pobrania. Od dłuższego czasu są tam też śląski, kaszubski i kurpiowski, ale jednak społeczność nimi się posługująca jest nieporównywalnie większa. Należący do rodziny języków germańskich i według internetowych źródeł wykorzystywany przez raptem kilkadziesiąt osób na całym świecie etnolekt faktycznie jest dostępny w SwiftKey. Choć na własną rękę, co mam nadzieję jest zrozumiałe, nie jestem w stanie ocenić jakości tego słownika.
SwiftKey ogólnie stara się być tak inkluzywny, jak tylko jest to możliwe. Lista obsługiwanych języków i dialektów jest wysoce imponująca. Nawet najbardziej egzotyczne języki, wykorzystywane czasem wręcz wyłącznie przez społeczności plemienne w Afryce czy Ameryce Południowej, są również na liście. Prawdopodobnie nie wszystkie, trudno mi to ocenić, jednak wysiłki techników Microsoftu mające do celu uwzględnienie każdej osoby na planecie w cyfrowej przemianie cywilizacyjnej są bez wątpienia godne pochwały.
Odezwałem się do zespołu odpowiedzialnego za klawiaturę. Nie chcę nic obiecywać, ale będę próbował z nimi porozmawiać o tym, jak właściwie wygląda proces technologiczny implementacji tak dziwnych języków i dialektów. Mam nadzieję, że się uda.
Czym właściwie jest SwiftKey?
Microsoft od niepamiętnych czasów tworzył doskonałe klawiatury, sprzętowe i software’owe i po prawdzie trudno, by było inaczej. To przecież firma od Office’a i Worda. Jego autorska klawiatura Word Flow, opracowana z myślą o Windows Phone, pojawiła się nawet w księdze rekordów Guinnessa, jako klawiatura na której najszybciej napisano wiadomość o zadanej długości na ekranie dotykowym. Historia Windows Phone’a miała jednak swój smutny finał, a Microsoft był wtedy niemalże nieobecny na pozostałych platformach mobilnych.
Firma zdecydowała się więc kupić SwiftKey X, klawiaturę ekranową na iOS-a i Androida, która – podobnie jak Word Flow – używała mechanizmów sztucznej inteligencji do uczenia się stylu pisania swojego użytkownika celem skuteczniejszej autokorekty i predykcji słów wpisywanych przez swojego użytkownika. Z czasem rozwiązania z Word Flow zaczęły być przenoszone do SwiftKey, a ta ostatecznie trafiła również do Windowsa, kończąc rozwój poprzedniczki.
SwiftKey, jak niemal każda klawiatura chcąca ułatwiać nam życie, na początku jest dość irytująca.
Dopóki nas nie zna, posługuje się generycznym, statystycznym modelem pisania w języku polskim. Jednak po paru dniach bolesnego użytkowania, gdy w końcu zaczyna rozumieć sposób w jaki piszemy, staje się wręcz genialna. Niektóre SMS-y pisze wręcz sama: wciskam tylko pierwszą literkę, a już resztę zdania jest w stanie przewidzieć, muszę tylko wyklikać całe słowa.
Nie jest to jej unikatowa cecha, ale SwiftKey ma kilka asów w rękawie. Z racji powiązania z Kontem Microsoft, jej algorytmy predykcyjne, skrojona na miarę pod nas, wędrują z nami między urządzeniami. Nieważne czy używasz iOS-a, Androida czy Windowsa: ten sam wyszkolony algorytm czeka, by nam pomóc.
Dodatkowo, klawiatura ma mnóstwo fajnych dodatkowych funkcji i szeroką integrację z przeróżnymi innymi usługami Microsoftu, takimi jak Kalendarz czy Translator czy animowane GIF-y z Binga, które ułatwiają załączanie do tekstu innych elementów – a zarazem jej interfejs jest prosty, czytelny i niezbyt przeładowany.
No i na deser, jeżeli klawiaturze na to pozwolimy, będzie ona pełniła rolę uniwersalnego Schowka. A więc umożliwi kopiowanie i wklejanie nie tylko pomiędzy aplikacjami, ale również i naszymi urządzeniami. Można więc coś skopiować (CTRL+C) na laptopie, by po chwili wkleić to na telefonie.
Aplikacja jest w pełni darmowa, nie ma dodatkowych płatnych funkcji.