Każdy smartfon można zabrać na plażę, ale nie każdy wróci z niej cało. Znalazłem telefon, którego nie boję się używać nad Bałtykiem
Smartfony i plaża zazwyczaj nie są najszczęśliwszym połączeniem. Wystarczy chwila nieuwagi i drogi telefon może stać się drogim przyciskiem do papieru. Są jednak smartfony takie jak LG G8s, których ani trochę nie boję się zabrać nad wielką wodę.
Mieszkam nad morzem, a odkąd mam pod opieką żywotnego i potrzebującego ruchu psa, bywam na plaży częściej niż kiedykolwiek, zwłaszcza w sezonie letnim.
Jednocześnie jestem wielkim antyfanem wszelkich pokrowców i futerałów na smartfony, wychodząc z założenia, że nie po to kupujemy pięknie zaprojektowany smartfon za kilka tysięcy złotych, by potem pakować go w kawałek szpecącej gumy.
W normalnych warunkach z połączenia tych dwóch okoliczności mogłaby wyniknąć co najwyżej katastrofa, dlatego też zazwyczaj smartfona na plażę albo nie biorę, albo oddaję go żonie na przechowanie (choć można by się kłócić, że damska torebka jest jeszcze mniej bezpiecznym środowiskiem dla telefonu niż plaża…).
Wyjątkiem od tej reguły są smartfony LG, których ani trochę nie boję się zabierać na plażę.
Nie bałem się na plażę zabrać LG V30, nie bałem się zabrać LG V40, nie boję się zabierać LG G8s ThinQ, którego aktualnie używam. Ba, nie tylko nie mam obaw przed wzięciem smartfona Koreańczyków na plażę, ale też z co najmniej jednego powodu preferuję go ponad większość innych telefonów na rynku. Już tłumaczę.
Opisywałem już, dlaczego zabieranie smartfona na plażę to kiepski pomysł – czyha tam bowiem na niego wiele niebezpieczeństw, począwszy od zalania, poprzez zapiaszczenie, aż po zgubienie lub kradzież. Ale nie tylko: dla przykładu nadmorska bryza może być dla naszego smartfona jak trucizna „Długie Pożegnanie”, którą Ellaria Sand podała Myrcelli Lanister. Nawet wodoodporne smartfony nie zawsze są odporne na tzw. słoną mgiełkę i pomimo tego, że nie dochodzi do zalania telefonu wodą morską, może dojść do uszkodzenia spowodowanego nagromadzeniem się osadu z owej mgiełki.
Smartfony LG z najwyższej półki są na tę „truciznę” odporne – każdy z wymienionych wyżej modeli spełnia nie tylko normę wodo- i pyło-odporności IP68, ale także MIL-STD810G. Zależnie od modelu smartfony poddawane są innym testom – te z serii G i V przechodzą najbardziej rygorystyczne sprawdziany, w tym właśnie odporność na mgiełkę, przegrzanie i zapiaszczenie, czyli najbardziej istotne zagrożenia czyhające na smartfon nad morzem. Decydując się na zakup LG G8s do końca sierpnia nie musimy się też martwić o potencjalne uszkodzenie ekranu w ferworze wakacyjnej zabawy - w ramach promocji otrzymamy voucher o wartości 600 zł na naprawę uszkodzonego wyświetlacza.
Po kilku tygodniach z LG G8s, a uprzednio wielu miesiącach z LG V30 mogę potwierdzić, że rygorystyczne testy znajdują pełne odzwierciedlenie w rzeczywistości – nie licząc kilku rysek na obudowie (które mogły powstać gdziekolwiek) nie stało im się absolutnie nic. I to pomimo tego, że wcale się z nimi nie cackam, wsadzam je do kieszeni spodni, do których naleciał piach, chwytam mokrymi dłońmi, by zrobić zdjęcie szalejącemu psu.
A skoro o zdjęciach mowa…
Nie ma lepszego kąta na plaży niż szeroki kąt aparatu.
Tak, tak – szeroki kąt nie jest dziś w smartfonach niczym specjalnym, mają go nawet niedrogie telefony Xiaomi. Sęk w tym, że szeroki kąt szerokiemu kątowi nierówny, a LG – jako swoisty pionier ultra-szerokokątnego obiektywu w smartfonach – nadal znajduje się w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o jakość tego typu ujęć.
Dzięki LG G8s mogę nie tylko przybliżyć fotografowany obiekt…
…ani złapać to, co widzę gołymi oczami…
…ale mogę też uchwycić pełnię roztaczającego się przede mną pejzażu, obejmując w kadrze więcej znacznie więcej scenerii:
Podobnie gdy idę z psem, mogę nie tylko wykonać zdjęcie ciasne, szersze i super-szerokie, ale również nagrać wideo używając identycznego kąta widzenia. To możliwość, na którą nie pozwala większość smartfonów konkurencji, w których z ultraszerokokątnego obiektywu można korzystać wyłącznie do fotografowania:
Dzięki temu, że mam do dyspozycji ultra-szeroki kąt, zarówno do zdjęć, jak i do wideo, mogę przynosić z plaży o wiele ciekawsze ujęcia, niż byłbym w stanie uzyskać jakimkolwiek innym smartfonem. Dzięki temu mój katalog wspomnień w Zdjęciach Google nie jest przepełniony identycznie wyglądającymi kadrami z różnych polskich plaż, lecz ujęciami, które naprawdę wyróżniają się z tłumu.
Każdy smartfon można zabrać na plażę. Nie każdy jednak wróci z niej cało.
W świecie tzw. overlandingu, czyli popularnego w Stanach Zjednoczonych przemierzania bezdroży mają powiedzenie, że jeśli chcesz wyjechać w teren, kup Land Rovera. Ale jeśli chcesz z niego wrócić, kup Toyotę Land Cruiser.
Nieco podobnie jest w świecie smartfonów. Z każdym telefonem można wyjść na plażę. Każdy można wziąć do ręki mokrymi dłońmi, każdy można wsadzić do zapiaszczonej kieszeni. Wiele pewnie przeżyje niespodziewany kontakt z morskim piachem (i pewnie żaden nie przeżyje kąpieli w Bałtyku).
Niewiele jest jednak telefonów, które można wyciągnąć nad wodą bez żadnej dodatkowej ochrony i mieć pewność, że cokolwiek się stanie – wyjdą z tego bez szwanku. A jeśli już, są to tzw. „pancerne” telefony, które z kolei nie będą w stanie uwiecznić nadmorskich momentów w tak piękny sposób, jak telefony z najwyższej półki.
W LG G8s, podobnie jak w LG V40 i V30, znalazłem niemal idealny kompromis między wytrzymałością i jakością zdjęć.
I teraz mam w Zdjęciach Google więcej zdjęć psa na plaży, niż kiedykolwiek będę w stanie obejrzeć…
*Materiał powstał we współpracy z marką LG