Facebook pracuje nad nowym komunikatorem dla Instagrama
Instagram (a w zasadzie Facebook) planuje wdrożenie nowej aplikacji Threads, która ma pełnić rolę czegoś w rodzaju komunikatora dla użytkowników Instagrama.
Threads (czyli „wątki”) to swoisty bonus do Instagrama, który pozwoli na komunikację z tzw. bliskimi znajomymi. Tak zwanymi, bo od jakiegoś czasu wybrane konta możemy oznaczać gwiazdką i w ten sposób tworzyć grupę bliskich znajomych.
Threads ma być specyficznym komunikatorem, który umożliwi również automatyczne dzielenie się statusami na podstawie lokalizacji, prędkości przemieszczania się i poziomu naładowania akumulatora. W głównym strumieniu aplikacji zobaczymy aktywność znajomych z informacją, czy są dostępni online.
To nie pierwsze podejście Instagrama do niezależnego komunikatora. Wcześniej pracowano nad aplikacją Direct, ale pomysł upadł, bo - jak donosi The Verge - testerzy mieli być sfrustrowani koniecznością przełączania się między aplikacjami.
Po co powstaje osobny komunikator do Instagrama?
Odpowiedź jest prosta - aplikacja ma zwiększyć zaangażowanie użytkowników, zwłaszcza wśród młodszej części populacji. Threads ma wpisywać się w idee fixe Marka Zuckerberga, który za sprawą licznych afer w 2018 r. poznał znaczenie słowa prywatność i zaczął epatować nim w kontekście produktów, które oferuje jego firma. W opisywanym przypadku realizacją nowej polityki ma być prawdopodobnie fakt, że Threads będzie aplikacją służącą do prywatnej komunikacji.
Jeżeli Threads ostatecznie trafi do użytkowników, w jakimś zakresie zdubluje funkcje dotychczasowego komunikatora wbudowanego w Instagram. Nie jest wykluczone jednak, że ostatecznie go zastąpi - taki scenariusz można sobie z łatwością wyobrazić.
Facebook psuje Instagrama, a Threads jest na to kolejnym dowodem.
Należę do pierwszej fali użytkowników Instagrama z czasów, gdy aplikacja była dostępna wyłącznie na iPhone'ach i nie należała jeszcze do Facebooka. Zacząłem z niej korzystać kilka miesięcy po starcie, w marcu 2011 r. Piszę o tym nie bez przyczyny. Jako długoletni użytkownik mam porównanie i wyrobioną opinię na temat ewolucji Instagrama. Tę można zasadniczo podzielić na dwa etapy: przed i po transakcji, w wyniku której Facebook przejął aplikację.
Stało się to stosunkowo szybko. W kwietniu 2012 r., czyli 2,5 roku po starcie Instagrama, Facebook wyłożył na niego 1 mld dol. Był to niewątpliwie świetny interes, a o pozycji i sukcesie usługi świadczy również fakt, że przez długi czas cieszyła się sporą autonomią wobec Facebooka, również na poziomie nazewnictwa. Dopiero ostatnio szefostwo największego serwisu społecznościowego świata wpadło na pomysł, by dwa należące do niego produkty - WhatsAppa i Instagrama - oznaczyć metką Facebooka. Ma to na celu poprawę wizerunku tego ostatniego w związku z licznymi aferami dotyczącymi prywatności.
W toku rozwoju Instagrama pod kuratelą Facebooka następowała stopniowa snapchatyzacja usługi. Facebook czerpał garściami ze Snapachata, kopiując bez zahamowań jego funkcje. Jako użytkownikowi ten kierunek mi się, co prawda, nie podobał, ale trudno nie przyznać, że miał sens biznesowy. Instagram bowiem skutecznie podgryzał Snapchata. Ten ostatni zaczął w końcu tracić użytkowników, w przeciwieństwie do Instagrama, mającego nadal potencjał wzrostowy.
Już sam pomysł na aplikację Threads jest kolejnym dowodem na psucie Instagrama przez Facebooka. Wyrażam tę opinię ze specyficznej perspektywy użytkowników mających silny sentyment do pierwotnej wersji aplikacji. To zapewne niezbyt liczna grupka, biorąc pod uwagę wzrost liczby korzystających z usługi, pomimo jej upodabniania się do Snapchata. Sam traktuję Instagrama nietypowo, jako album z widokówkami z miejsc, w których byłem. Trudno uznać mnie za jednostkę reprezentatywną w zalewie selfie, foodpornu i instagramowych Relacji.