Facebooku, pora wynieść się z naszego kraju, skoro nie znasz żadnego prawnika mówiącego po polsku
Facebook nie jest w stanie procesować się w Polsce, ponieważ jego prawnicy nie znają polskiego. To co oni tu jeszcze w ogóle robią?
Wyobraźcie sobie, że serwis, który ma swoją siedzibę w warszawskim biurowcach, który organizuje tu spotkania i konferencje, zatrudnia pracowników, a przede wszystkim ma kilkanaście milionów użytkowników nad Wisłą, nie ma prawników znających język polski.
Strach pomyśleć, co tam się musi wyprawiać. No bo skoro nie znają języka, to najpewniej nie znają też zbyt dokładnie polskiego prawa. Może się okazać, że w polskiej siedzibie Facebooka nagminnie pali się marihuanę, wciąga kokainę i zawiera homoseksualne małżeństwa. Ktoś może tam mieć cztery żony, a ktoś inny poślubił jedenastolatkę. No bo nie mogli znaleźć dobrego tłumaczenia np. Kodeksu karnego.
Na ile absurd? Trudno powiedzieć, ale Facebook w sporze ze Społeczną Inicjatywą Narkopolityki został ostatecznie pozwany za arbitralne publikowanie treści, które SIN publikuje na Instagramie i Facebooku, w tym na przykład facebookowej grupy liczącej 4 tysiące osób, która pomagała odróżnić dobre ecstasy od złego ecstasy.
Na ile zasadne było kasowanie przez Facebooka tego typu grup, to już w tym sporze sprawa drugorzędna. Skupmy się natomiast na okolicznościach. Po pierwsze - warszawski sąd uznał się za właściwy do rozpatrywania pozwu SIN przeciwko Facebookowi. Nie byłoby to może szokujące, ale tym razem nie pozywano spółki z Polski, a sam Facebook Ireland. Kiedyś we współpracy z OVH przygotowaliśmy na Bezprawniku taki fajny tekst pt. Lokalizacja serwera a prawo, o różnych terytorialnych aspektach prawa w internecie. Czy można pozwać irlandzką spółkę w Polsce? Okazuje się, że tak, co uznał zresztą warszawski sąd w tej właśnie sprawie.
Facebook ni panimajet pa polski
Niestety, Facebook pozwu nie chce przyjąć, ponieważ twierdzi, że w Irlandii nie mają żadnego polskojęzycznego prawnika. To ciekawe, bo polski oddział Facebooka też trudno pozywać, gdyż ten zawsze odsyła do Irlandii.
Jest to jednak tłumaczenie dość mocno nieprzekonujące, ponieważ firma mająca swój oddział w Polsce, która świadczy usługi dla 16 milionów osób z tego kraju, a mamy tutaj tylko jeden język urzędowy, po prostu musi posiadać - lub postarać się, by posiadać - kogoś, kto im to wszystko zrozumie i załatwi w języków królów, władców i innych książąt, w tym mazowieckich. W podobnych sprawach dotyczących rynku niemieckiego, tamtejsze sądy mówiły rodzinie Marka Zuckerberga wprost: działacie w naszym kraju, to waszym problemem jest to czy macie niemieckojęzycznych prawników, czy nie. Na wokandę!