Tygodniu, zamknij się! Weekendowy przegląd prasy z Publico24 Newsstand - pierwszym w Polsce Netfliksem dla gazet i czasopism

Lokowanie produktu

Pora podsumować dobiegający końca tydzień. Co się działo? O czym pisały dzienniki? Co było w tygodnikach i miesięcznikach? Rozpoczynamy weekendowy przegląd prasy z platformą Publico24 Newsstand - pierwszym w Polsce Netfliksem dla prasy.

27.07.2019 14.52
Tygodniu, zamknij się! Weekendowy przegląd prasy z Publico24 Newsstand

Mam słabość do abonamentów i subskrypcji. Cyklicznie płacę za Playa, Vectrę, Netfliksa, HBO, Apple Music, iClouda, Lake’a, Nord VPN-a, Feedly i YouTube’a Premium. Od września dojdzie jeszcze Apple Arcade. Pewnie dlatego, gdy tylko usłyszałem o Publico24 Newsstand, to szybko złapałem za kartę płatniczą.

Netflix prasowy - tak o Publico24 Newsstand napisał Szymon Radzewicz. Bardzo mi się to określenie spodobało. Będę z niego korzystał. I to regularnie. Bo we współpracy z Publico24 Newsstand otwieramy na Spider’s Web cykl prasówek, w których będziemy podsumowywali tydzień.

Ja zaczynam.

Jeśli też chcecie skorzystać z Publico24 Newsstand, to możecie zrobić to zupełnie za darmo. Usługa jest płatna, ale Czytelnicy Spider’s Web 7 dni testują bez opłat.

  • Przetestuj Publico24 Newsstand za darmo. Hasło do darmowego testowania to: spidersweb

Można otrzymać dodatkowe 30 dni (czy razem 37 dni) darmowej subskrypcji, jeśli poda się dane karty płatniczej przy subskrypcji.

A teraz zapowiedziana prasówka.

Powrót roku 1985, czyli Stranger Things 3

To był dla mnie tydzień pod znakiem Stranger Things 3. Wiem, że serial zadebiutował trochę wcześniej niż w tym tygodniu, ale sami rozumiecie - miałem inne serialowe obowiązki i rozgrzebane tytuły na Netfliksie i HBO GO. Z tego drugiego właśnie rezygnuję, bo miałem dość fatalnie działających aplikacji u usługi, która stwarzała problemy na każdym urządzeniu, na jakim próbowałem oglądać. Odchodzę bez żalu. Pokończyłem niektóre seriale i zamknąłem ten rozdział. Pożegnanie z HBO spowodowało, że do ST3 usiadłem z opóźnieniem.

Pierwsze dwa albo trzy odcinki były super. Cieszyłem się jak dziecko, że znowu mogłem oglądać ekipę młodych bohaterów i śledzić ich losy. W kolejnych odcinkach wkradło się jednak znudzenie i zmęczenie. Miałem poczucie, że jestem oszukany. Stranger Things 3 oddaje hołd pierwszemu i drugiemu sezonowi Stranger Things oraz rokowi 1985. W serialu w zasadzie nic się ciekawego nie dzieje. Znowu z czymś tam walczą. Znowu małe grupki bohaterów działają osobno, żeby pod koniec akcji połączyć siły i zwyciężyć zło. W zasadzie jeśli widziało się ST1 i ST2, to widziało się ST3. A już na pewno niczego się nie straciło. Ten serial jest jak pies liżący własne… sami wiecie co.

W ST3 znalazło się tysiąc cytatów z innych filmów. Milion nawiązań do popkultury. Miliard odniesień do wydarzeń 1985 r. Żeby je wyłapać, zrozumieć i docenić, trzeba być Amerykaninem, który 34 lata temu miał minimum 15 lat. Reszta może obejrzeć sobie na YouTubie wyjaśnienie wszystkich scen ze Stranger Things 3, w którym dowie się, o co właściwie chodziło z nową Coca-colą i wszystkimi serialami oraz filami, które przewinęły się przez nowy ST.

Podsumowując ST3 to serial od Amerykanów dla Amerykanów, więc na dobrą sprawę powinien lecieć w amerykańskim TVP2. Dlatego nie dziwi mnie, że najnowszy sezon ma najniższą 9z wszystkich trzech) ocenę na Filmwebie. Dziwi mnie tylko, dlaczego nadal ma ósemkę.

Jeśli chcecie wrócić do dzieciaków ze Stranger Things, ale nie chcecie tracić czasu na ST3, to zajrzyjcie do najnowszego „Glamoura”, na którego okładce znalazła się cała szóstka. Szóstka, czyli piątka i jedenastka. Rozumiecie.

Millie Booby Brown (Jedenastka), Gaten Matarozzo (ten bez zębów), Finn Wolfhard (fajne nazwisko, to ten typ od Nastki), Sadie Sink (nowa, ruda), Noah Schapp (ten co był po drugiej stronie) i Caleb McLaughlin (ten ostatni - najbardziej nijaka postać w serialu) rozmawiali z Agnieszką Kucińską. Dzieciaki zostały szybko przepytane i odpowiedziały trochę o sobie, trochę o kolegach i koleżankach z planu. Trochę o samym ST3.

Ja się np. dowiedziałem, że ten typ bez zębów miał być postacią drugoplanową, ale za sprawą charyzmy młodego aktora udało mu się wypracować mocną pozycję. Finalnie stał się jedną z najważniejszych osób w serialu. Smaczków jest więcej. Warto przeczytać.

No elo, na tratwie, a gdzie

Uwielbiam spędzać czas nad wodą. Dziadek jest wędkarzem. Tata zresztą też. Tata dawniej spędzał każdy urlop i wolny weekend w kajaku nad Wdą. Spływał nią wiele razy. Znał tam prawie wszystkich okolicznych mieszkańców. Dzisiaj sam jest jedną z osób mieszkających przy samej rzece.

Może dlatego zwróciłem uwagę w Newsweeku na tekst „Rezerwat na Bugu”, który opowiada o pomyśle uregulowania tej pięknej i dzikiej polskiej rzeki. Zobaczcie tylko na to, co ja widziałem czytając najnowszego Newsweeka w Publico24 Newsstand na iPadzie:

Piękny iPad. Piękna typografia. Piękna rzeka.

Tekst opowiada o Łukaszu Długowskim, który zbudował własnoręcznie (ale nie sam) flisacką tratwę i postanowił spłynąć nią spod białoruskiej granicy prosto do Warszawy. Robi to, aby nagłośnić problem. Aby uratować rzekę.

„Politycy planują zbudować wzdłuż rzeki kanał żeglugowy, co skończy się tym, że zniszczą ekosystem rzeki. Po regulacji innych (np. Łydynia, Ner, Ślina) wyginęło nawet 75 proc. populacji ryb, 50 proc. populacji ptaków oraz rośliny i owady” - informuje na stronie Fundacji Dziko, gdzie zbierał pieniądze na swoją wyprawę. Odzew był niesamowity - w zrzutce wzięło udział ponad 500 osób, udało im się zebrać ponad 32 tysiące złotych. - czytamy w Newsweeku.

Łukasz Długowski nie tylko pływa po Bugu, aby go ratować. Jego fundacja wykupuje i chce wykupywać grunty przy rzece, aby je chronić. Na tych terenach będą sadzone nowe drzewa i budowana sieć dzikich uli. Nie będzie można tam prowadzić żadnych prac, polować ani wycinać drzew.

Za Łukasza trzymam kciuki, a teraz wracamy do studia. Gdzie pozostaniemy przy tematyce zieleni i natury.

Górski diabeł

Łukasz Długowski ratuje Bug oraz tamtejsze zwierzęta i roślinność. Tymczasem w National Geographic przeczytałem tekst „Ocaleńcy” o rosomakach.

Dawniej rosomak był nazywany Demonem Północy lub Górskim Diabłem.

Przez wieki był definiowany jako brzydko pachnący, przebiegły i nieuchwytny, a także wstrętny, niszczycielski i niebezpieczny dla ludzi. Jednak żadna z tych cen nie odpowiada prawdzie. (…) Ostatnią cechą, o którą moglibyśmy podejrzewać rosomaki, jest podatność na wytępienie. A jednak traperzy, myśliwi i hodowcy zwierząt usunęli je z dużej części Eurazji. A Ameryce finansowana przez rząd kampania eliminacji drapieżników zebrała ogromne żniwo. W latach 30. XX w. gatunek zniknął z 48 niższych stanów USA - przeczytałem w National Geographic w Publico24 Newsstand.

Rosomaki zbunkrowały się wtedy w niedostępnych zakątkach Kanady. Przetrwały obławę i w latach 90. zaczęły wracać na stare tereny. Szybko okazało się, że ziemie te są łakomym kąskiem również dla człowieka. Ludzie zasiedlający ustronne do tej pory miejsca oraz przemysł wydobywczy i drzewny znowu zaczęły przeszkadzać zwierzętom.

Dotkliwe są również zmiany klimatu. Jeśli będą nadal postępowały nadal, to rosomaki do 2050 r. stracą jedną trzecią obecnego kanadyjskiego zasięgu. Do końca tego wieku stracą dwie trzecie. Trudno się czyta takie rzeczy. Nie łatwo patrzy się na to, co ludzie robią z planetą.

Człowiek chodził po Księżycu

Los zadecydował, że ludzie, którzy wyruszyli na Księżyc, by eksplorować go w pokoju, pozostaną na Księżycu, aby spocząć tam w pokoju. Ci dzielni ludzie, Neil Armstrong i Buzz Aldrin, wiedzą, że nie ma już nadziei na ratunek. ale wiedzą również, że z poświęcenia płynie nadzieja dla ludzkości - te słowa miał wypowiedzieć amerykański prezydent Richard Nixon na oczach milionów telewidzów, zaraz po tym, jak NASA miałaby pewność, że misja Apollo 11 zakończyła się niepowodzeniem.

Przygotowane wcześniej przemówienie okazało się niepotrzebne. Człowiek wylądował bezpiecznie na Księżycu, a następnie wrócił na Ziemię. Oczywiście nie stało się to w ostatnim tygodniu. Mieliśmy teraz jednak ważną rocznicę misji Apollo 11. Pięćdziesiątą rocznicę.

Z tej okazji Hubert Taler napisał na Spider’s Web, że „Astronauci misji Apollo mogli zostać pierwszymi ofiarami błędu w oprogramowaniu”. A w osobnym tekście przypomniał, że niektórzy nadal nie wierzą w to, że Ziemianie wylądowali na Księżycu.

A Newsweek napisał, że udało się wylądować i wrócić. Jednak na farcie.

Rosjanie mieli mocniejszą rakietę od Amerykanów. Silniki Saturna V wytwarzały 620 ton ciągu. Rosjanie postawili na więcej silników i większą moc. Ponoć nawet 5 lub 6 tysięcy ton ciągu. Jednak rakieta N1 z systemem 30 silników nie wzbiła się w powietrze.

Wszystkie cztery loty próbne sowieckiego kolosa zakończyły się niepowodzeniem. Najpoważniejsza katastrofa miała miejsce 3 lipca 1969 r. Podczas startu do pompy wpadła zostawiona przez techników nakrętka, co spowodowało pożar w jednym z silników. Ogień błyskawicznie objął kolejne przedziały i N1 eksplodowała na platformie startowej. Wybuch był tak silny, że odpowiadał niemal połowie mocy bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę. Po dwóch następnych startach zakończonych eksplozjami rekiety Rosjanie zawiesili program załogowych lotów na Księżyc - przeczytałem w Newsweeku w Publico24 Newsstand.

Amerykanie się nie poddawali. Mimo problemów. Podczas testów modułu Apollo 1 wybuchł pożar, w którym zginęły 3 osoby, w tym dowódca. o tej tragedii konstrukcję poprawiano przez pół roku.

Gdy Armstrong, Aldrin i Collins podchodzili do lądowania na Księżycu pojawił się „Alarm programu. Numer 1202”. Astronauci sprawdzili, że to komputer pokładowy nie nadążał z przetwarzaniem danych. Centrum kontroli lotów na Ziemi nie zezwoliło jednak na przerwanie misji. Nakazano wyłączyć alarm i lądować dalej. Na 900 metrach nowy błąd. Tym razem numer 1201. Spoiler alert: mimo tych przeszkód bezpiecznie wylądowali.

Pajacyki: Insta-parodia

W Focusie znajdziecie świetny artykuł „Piękni nieidealni”. Jest to w zasadzie temat numeru. W materiale autor i zaproszeni eksperci opowiadają o tym, dlaczego ktoś nam się podoba, co na to wpływa i jak podobanie się działa u kobiet i mężczyzn. Warto przeczytać.

Ja w tym materiale wyłapałem pewną perełkę. Na imię ma Celeste, a na nazwisko Barber. Pani Celeste wyśmiewa gwiazdy i parodiuje je. Robi to tak dobrze, że teraz sama jest już gwiazdą. W ramach „Pajacyków” postanowiłem w mojej prasówce zamieścić kilka zdjęć z Instagrama Celeste Barber.

Zajrzyjcie na insta @celestebarber. Opisy do fotek też ma dobre.

To tyle na dzisiaj. Trzymacie się ciepło i do następnego razu.

Sprawdź Publico24 Newsstand za darmo

Jeśli też chcecie skorzystać z Publico24 Newsstand, to możecie zrobić to zupełnie za darmo. Usługa jest płatna, ale Czytelnicy Spider’s Web 7 dni testują bez opłat.

  • Przetestuj Publico24 Newsstand za darmo. Hasło do darmowego testowania to: spidersweb

Można otrzymać dodatkowe 30 dni (czy razem 37 dni) darmowej subskrypcji, jeśli poda się dane karty płatniczej przy subskrypcji.

*Materiał powstał we współpracy z marką Publico24 Newsstand. No shit Sherlock!

Lokowanie produktu
Najnowsze
Zobacz komentarze