Dziury w czaszce i nici prosto do mózgu. Jak właściwie ma działać Neuralink Elona Muska?
Nasz ulubiony ekscentryczny miliarder to bardzo produktywny człowiek. Pomiędzy planowaniem lotów na Marsa, drążeniem tuneli pod amerykańskimi miastami, popularyzacją samochodów elektrycznych i sprzedażą (nie)miotaczy ognia znalazł w końcu czas, żeby opowiedzieć o swoim najnowszym projekcie o nazwie Neuralink.
Pomysł na stworzenie interfejsu komputerowego, sterowanego bezpośrednio myślami nie jest nowy. Niestety, nasz obecny poziom wiedzy nie pozwala na jego komercyjne zastosowanie. Chociażby przez to, że raczej mało kto zgodziłby się na umieszczenie w swojej głowie implantu, zdolnego do odczytywania jego sygnałów mózgowych tylko po to, żeby szybciej odpisywać na maile.
Tego typu interfejsy testowane są już od dawna
Niemniej jednak naukowcy nadal niestrudzenie pracują nad stworzeniem dokładnej i jak najmniej inwazyjnej metody, pozwalającej na komunikację mózg - komputer. Bardzo obiecującymi wynikami badań może pochwalić się na przykład zespół prowadzony przez dr Nimę Mesgarani z Columbia University, który na początku roku zaprezentował pierwszy prototyp swojego systemu do zamiany myśli na tekst.
A właściwie to do dekodowania sygnałów mózgowych na mowę. Żeby to jednak działało, konieczna jest indywidualna kalibracja systemu dla każdego użytkownika, który dodatkowo zgodzi się na noszenie elektrod, rejestrujących jego aktywność mózgową. Prototyp już działa, ale jego twórcy sami przyznają, że bez rozwoju technologii bezinwazyjnej rejestracji aktywności neuronowej, pomysł ten raczej nie opuści laboratorium.
Nad podobnymi rozwiązaniami pracuje również amerykańska agencja badawcza DARPA, która na potrzeby wojska chce opracować wojskowy interfejs łączący bezpośrednio mózgi żołnierzy ze sprzętem wykorzystywanym w armii. DARPA ma już bowiem kilka sukcesów na tym polu. Wystarczy chociażby wspomnieć o interfejsie mózg-komputer, który amerykańska agencja badawcza zaprezentowała dwa lata temu. Sprzęt ten pozwolił sparaliżowanej Jan Scheuermann usiąść za sterami myśliwca F-35.
Co prawda miało to miejsce w symulatorze, ale samo pilotowanie samolotu wypadło bardzo przyzwoicie. Co więcej, Scheuermann nie pilotowała maszyny, tak jak normalny pilot, który myśli o ruchach wykonywanych drążkiem sterowniczym. Zamiast tego, kobieta bardzo szybko przyzwyczaiła się, że samolot reaguje w bardzo konkretny sposób na wykonywane przez nią gesty. Interfejs podłączony był do jej ośrodka ruchowego, więc słowo gest jest tu jak najbardziej na miejscu.
Neuralink będzie działać podobnie
Nowe przedsięwzięcie Muska zakłada opracowanie miniaturowego chipa, nazwanego roboczo elastycznymi nićmi. Nazwa nie jest przypadkowa, zespół naukowców odpowiedzialnych za technologię Neuralink chce bowiem instalować bezpośrednio w mózgu sensory w postaci bardzo cienkich nici, które będą odczytywać aktywność neuronową bezpośrednio z tkanki mózgowej.
Sygnał z tych nici będzie przekazywany do implantu, umieszczonego za uchem, który przypomina trochę pomniejszony aparat słuchowy. Zewnętrzne urządzenie z wbudowanym procesorem będzie dekodować sygnał i wysyłać go - już za pośrednictwem tradycyjnego interfejsu (np. przez Bluetooth) do sparowanego z nim urządzenia - smartfona, laptopa, etc.
Największy problem z implementacją tego pomysłu jest oczywiście umieszczenie samych nici w mózgu pacjenta. Początkowo, zabieg ten będzie wykonywany przez neurochirurga. W przyszłości Musk chce go jednak uprościć i przebijać się przez kość czaszki przy pomocy lasera. Zabieg ten ma być tańszy, szybszy i bezbolesny.
Gdzie ta innowacja?
Oprócz opisania samego zabiegu umieszczania implantów w ludzkim mózgu i pochwaleniu się tym, że Neuralink jest aktualnie testowany na szczurach i małpach, Musk nie zdradził żadnych szczegółów dot. samej technologii. Wiemy jedynie, że Neuralink ma pozwalać na bezpośredni kontakt pomiędzy komputerami, a mózgiem. Sama prezentacja miała zresztą charakter… rekrutacyjny, niż reklamowy. Musk poszukuje naukowców, którzy chcieliby pracować nad rozwojem jego implantu. Co do samych możliwości urządzenia pozostają one na razie tajemnicą. Chociaż uczciwiej byłoby powiedzieć, że prawdopodobnie jeszcze nikt nie zastanawiał się nad tą kwestią.
Jedyną rzeczą, która wyróżnia obecnie Neuralink na tle bardzo podobnych (często o wiele bardziej zaawansowanych) projektów naukowych jest śmiałość samego Muska. Miliarder zakłada bowiem, że ludzie bardzo chętnie poddadzą się inwazyjnemu zabiegowi wszczepienia implantu, żeby móc bawić się technologią w zupełnie nowy sposób. Tę samą śmiałość widać zresztą we wszystkich pomysłach ekscentrycznego wynalazcy. Osobiście chyba nie zgodziłbym się na chirurgiczną ingerencję w moim mózgu tylko po to, żeby szybciej pisać na komputerze. Ale może to ja jestem dziwny.
Obecnie pozostaje nam tylko czekać na kolejną prezentację Neuralink, na której dowiemy się, co ten implant będzie właściwie potrafił.