Wszystkie znaki na niebie i ziemi krzyczą: Nie kupuj iPhone'a 11. Dopiero modele z 2020 r. będą miały sens
Mój iPhone 8 Plus z września 2017 r. jest porysowany, popękany i straszy gigantycznymi ramkami. Apple nie potrafi jednak zachęcić mnie do kupna nowego smartfonu. Na tle chińskich rekinów technologicznych firma Tima Cooka jest tak powolna i zachowawcza, że ciekawy iPhone pojawi się na rynku nie szybciej niż w 2020 r. Przy dobrych wiatrach.
Dla paru moich kolegów z redakcji kupno nowego iPhone’a to uzależnienie behawioralne. Mdleją, pocą się, ręce im się trzęsą, aż nie złożą zamówienia przedpremierowego na najnowszą linię produktową z jabłuszkami na obudowach. Mają tak co roku. Sam również wykazuję pewną słabość względem Apple'a - głównie ze względu na kapitalnie działające środowisko wielu urządzeń - aczkolwiek od 2017 r. nie kupiłem żadnego nowego iPhone’a. Nie chodzi o budżet i ceny, ale o to, co firma ma mi do zaproponowania.
Na tle oferty rekinów technologii z Azji, iPhone jest po prostu nudny. No i troszkę zacofany.
Smartfony Apple'a mają wiele zalet, jednak na pewno nie można ich określić jako innowacyjne. Paskudne zakola nazywane po amerykańsku notchem śmieszą na tle kompletnie bezramowej konkurencji. Firma wciąż nie przyswoiła czytnika linii papilarnych pod powierzchnią całego ekranu.
Nowe smartfony wchodzą w erę czipów 5G oraz ekranów 120 Hz, podczas gdy Apple najprawdopodobniej zaserwuje w 2019 r. te same wyświetlacze co 12 miesięcy temu. Chińska konkurencja deklasuje na całej linii iPhone’a w kategorii zdjęć nocnych, a w wielu przypadkach również standardowej fotografii mobilnej. Posiadacze iPhone’ów kolejny rok nie mogą się doprosić tak podstawowego, tak fundamentalnego dzisiaj gniazda jak USB-C.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi krzyczą do mnie, żebym kupił iPhone’a dopiero w 2020 r.
Jeżeli plotki z wiarygodnych źródeł okażą się prawdą, iPhone 11 będzie kolejną wersją smartfonu, którą bez żalu sobie odpuszczę. Jeśli bowiem dać wiarę przeciekom z fabryk oraz firm produkujących podzespoły, iPhone stanie się ciekawy dopiero w 2020 r. Dlaczego? Dla mnie istnieją trzy zasadnicze powody by wstrzymać się z zakupem:
Moduł 5G. Kilka dni temu Apple zapłaciło wielkie (chociaż wciąż bardzo opłacalne) pieniądze za rozwiązania 5G Intela. W ten sposób firma zdobyła szereg innowacji oraz patentów dotyczących nowej generacji sieci bezprzewodowej. Dzięki temu Apple może próbować stworzyć własny moduł 5G, a także posiada silniejszą pozycję negocjacyjną z azjatyckimi producentami modemów 5G (patenty).
2019 r. to okres, gdy z technologii 5G można już realnie korzystać za pośrednictwem pierwszych flagowców. Oczywiście nie w Polsce, gdzie wciąż działa zaledwie kilkanaście testowych punktów dostępowych. Nie zmienia to faktu, iż czas między 2020 i 2021 r. będzie momentem otwarcia bram do standardu 5G. Możemy mieć pewność, że iPhone 11 nas przez te bramy nie przewiezie. Jeśli iPhone dostanie wsparcie dla standardu 5G, to najszybciej w 2020 r. Do tego na chińskich podzespołach, ponieważ według ekspertów nawet zakup mobilnego skrzydła Intela nie pozwoli Apple'owi opracować autorskiego rozwiązania 5G szybciej niż w 2022 r.
Do widzenia notch! Współczesne smartfony zawstydzają iPhone’a brakiem ramek oraz zakoli. Część modeli ma wmontowane w ekran małe wysepki z przednimi kamerami, podczas gdy inne urządzenia posiadają kamery obrotowe lub wysuwane. Konkurencja pokazała nawet kamery wszyte bezpośrednio w ekran. Stawiając na Face ID, Apple niejako jest zmuszony do stosowania paskudnego notcha. Być może da się do niego przyzwyczaić. Część sekciarzy twierdzi nawet, że owe zakola polubiła. Prawda jest jednak prosta:
Przyszłość smartfonów to 100 proc. ekranu w ekranie, bez rozpraszaczy.
iPhone ma się zbliżyć do tego celu w 2020 r. Według doniesień ze sprawdzonych źródeł Apple zaproponuje wtedy trzy urządzenia w zupełnie nowych wymiarach: 6.7, 6.1 oraz 5.4 cala. Jest silnie prawdopodobne, że każdy z tych wyświetlaczy będzie wysokiej jakości OLED-em. Nawet w tej najtańszej wersji, odpowiadającej iPhone’owi XR z 2018 r.
Ciekawsza od długości przekątnych wydaje się jednak informacja dotycząca notcha. W modelach z 2020 r. ten nareszcie ma zostać usunięty bądź odczuwalnie zwężony. Wciąż nie wiadomo, na jakie rozwiązanie ostatecznie zdecyduje się Apple. Wiele zależy od tego, jaka będzie podstawowa metoda zabezpieczenia tożsamości w modelach z 2020 r. No i tutaj dochodzimy do kolejnego punktu…
Face ID podobno jest świetne, ale chcę Touch ID. Moi redakcyjni koledzy zarzekają się, że weryfikacja tożsamości za pomocą Face ID jest szybka, skuteczna, intuicyjna i niezawodna. Nie mam powodów by im nie wierzyć. Jednak jako konsument, którzy przyzwyczaił się do zabezpieczeń opartych na odcisku palca, po prostu nie chcę zmieniać rozwiązania na nowsze. Korzystam z Touch ID od lat i zabezpieczenie działa świetnie. Czy to do odblokowywania urządzeń (smartfon, tablet, laptop), czy do płatności zbliżeniowych.
Jest tajemnicą poliszynela, że Apple zdecydował się na Face ID, ponieważ akustyczne czytniki linii papilarnych umieszczane pod ekranami nie spełniały standardów jakości oczekiwanych przez firmę. Żaden z producentów podzespołów nie był w stanie zaoferować czytnika podekranowego tak szybkiego, skutecznego i dokładnego jak technologia Touch ID. Jednak od 2018 r. sporo się zmieniło. Coraz więcej flagowców posiada wysokiej jakości akustyki pod wyświetlaczami. Może nie działają idealnie, ale na pewno działają bardzo dobrze. Nie są jeszcze złotym standardem, ale do 2020 r. na pewno mogą nim pozostać.
Analitycy rynku mobilnego o dosyć wiarygodnej renomie wskazują, że Apple będzie umieszczać akustyczne czytniki w swoich smartfonach od 2020 lub 2021 r. Jeśli użytkownik mógłby wybierać wtedy między Touch ID oraz Face ID, byłbym bardzo zadowolony. Do tego ciekawą opcją byłby wariant zabezpieczeń dla paranoików, gdzie najpierw przykładasz palec do ekranu, a zaraz potem twoja twarz jest skanowana. Taka procedura na pewno zwiększyłaby ogólny poziom zabezpieczeń.
Bez ramek, bez notcha, z Touch ID i modułem 5G - takiego iPhone’a kupuję w ciemno.
Zniosę nawet tę paskudną wysepkę z trzema lub czterema obiektywami, jaką Apple ma zamiar instalować w swoich smartfonach od 2019 r. Dla mnie najważniejszy jest jednak 100-procentowo czysty ekran, powrót do Touch ID oraz otwarcie się na 5G. Jeśli Tim Cook spełni te trzy warunki, biorę jego smartfon w ciemno. Składam zamówienie przedpremierowe, rzucam banknotami w ekran, cena nie gra roli. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują jednak, że w 2019 r. nie dostanę takiego urządzenia. Zamiast tego powieje nudą.
iPhone z 2020 r. będzie najciekawszym modelem od lat. Do tego najładniejszym, przynajmniej z frontu. Zastanawiam się, ile osób patrzy na to w podobny sposób do mojego. Jeśli jest nas wielu, iPhone 11 będzie kolejnym modelem, który nie spełni sprzedażowych oczekiwań firmy. Trudno aby spełnił, skoro wszystko co najlepsze, Apple odłożył na potem.