REKLAMA

Akumulatory iPhone’ów nie będą się ładowały do 100 proc. Trochę się tego boję

Akumulatory to jedna z najsłabszych stron iPhone’ów. Apple znowu obiecuje, że kolejna wersja systemu poprawi czas pracy na jednym ładowaniu. Obawiam się, że firma wyleje dziecko z kąpielą.

iphone bateria akumulator
REKLAMA
REKLAMA

iPhone’y to świetne smartfony, ale akumulatory to ich pięta achillesowa. Apple w trakcie trwającego właśnie WWDC 2019 przekonuje jednak, że ma kolejny genialny plan, by przeciwdziałać szybszemu zużywaniu się ogniw. iOS 13 przestanie bowiem je ładować do 100 proc. od razu po podpięciu iPhone’a do ładowarki.

Producent chce zoptymalizować proces uzupełniania energii z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Algorytmy będą się uczyć zachowania użytkownika i zwykle będą ładowały ogniwo wyłącznie do 80 proc. pojemności. Pozwolą przyjąć mu więcej prądu tylko czasami na bazie dotychczasowego harmonogramu ładowania.

A co najlepsze, to w tym szaleństwie jest metoda

Ogniwa dużo szybciej się zużywają, gdy są naładowane do pełna. Akumulatory w smartfonach nie znoszą zresztą również tego drugiego ekstremum - lepiej nie rozładowywać ich do końca, gdy da się tego uniknąć. Oczywiście nikt normalny nie będzie pamiętał o tym, by ładować telefon za każdym razem, gdy tylko na wyświetlaczu pojawi się monit o zejściu do poziomu poniżej 20 proc. i zdejmować go z ładowarki, gdy dotrze do ok. 80 proc.

Oprogramowanie telefonów w pewnym stopniu samo dba o to, by po naładowaniu do pełna nie przeciążać akumulatorów, ale i tak trzymanie telefonu na ładowarce przez cały dzień - co niestety szybko wchodzi w krew użytkownikom iPhone’ów z kiepskimi akumulatorami - nie jest zbyt dobrym pomysłem. iOS 13 z tym problemem po części sobie poradzi.

Apple nie jest jednak pierwszą firmą, która wpadła na podobny pomysł

Wcześniej w podobny sposób ładowaniem zaczęło zarządzać w swoich smartfonach Sony. Już w modelu Sony Xperia XZ Premium po podpięciu do gniazdka akumulator uzupełniany był w nocy tylko w 90 proc. Ładowanie do pełna rozpoczynało się dopiero w momencie, gdy telefon uznał, na bazie wielu zmiennych, że niedługo zostanie zdjęty z ładowarki.

W przypadku smartfonów Sony nie miałbym jednak obawy, że zrywając się w środku nocy na lotnisko, zostanę z nie w pełni naładowanym akumulatorem w smartfonie. Urządzenia z linii Xperia z reguły oferują całkiem przyzwoity czas pracy na jednym ładowaniu. Nie to co te nieszczęsne iPhone’y, gdzie każda miliamperogodzina jest po wyjściu z domu na wagę złota.

Jakoś nie jestem tą nowością w iOS 13 specjalnie zachwycony

U osób, które codziennie wychodzą o tej samej porze z domu, a zarazem codziennie podpinają telefon do ładowarki o tej samej godzinie, taka funkcja zda - być może - egzamin. U wszystkich pozostałych może się to skończyć tym, że ich iPhone’y zaczną się rozładowywać wcześniej niż do tej pory, skoro po nieplanowanym zdjęciu z ładowarki będą miały ogniwa naładowane tylko w 80 proc.

W mojej ocenie problem krótkiego czasu pracy iPhone'ów na jednym naładowaniu akumulatora nie leży w sposobie zarządzania energią. Kluczowy jest fakt, że iPhone’y mają - tak po prostu - zbyt małe ogniwa zasilające w stosunku do zapotrzebowania na prąd znajdujących się w nich podzespołów.

REKLAMA

Sam wolałabym kupić ciut grubszy telefon z nieco pojemniejszym ogniwem, które zapewniłoby dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu. Apple, gdyby zwiększył grubość kolejnego iPhone’a na rzecz większego akumulatora, mógłby pozbyć się nawet wystającego z obudowy obiektywu aparatu. Wnękę w obudowie wypełniłby większy akumulator. Szkoda, że Apple próbuje rozwiązać ten problem od zupełnie innej strony.

PS I pewnie, tę funkcję można w opcjach wyłączyć, ale nie oszukujmy się - zrobi to świadomie kilka osób na krzyż. Cała reszta, jak któregoś dnia wstanie wyjątkowo wcześniej, będzie się głowić po wyjściu z domu, dlaczego ich telefon po kilku godzinach ładowania nadal wskazuje tylko 80 proc.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA