Sprawdź, czy masz tak dobre łącze, aby odpalić Google Stadia w 4K. Google podał wymagania sieciowe
Google wyłożył karty na stół. Firma sprecyzowała, jakie połączenie z Internetem będzie wymagane, aby usługa Google Stadia działała w 4K, HD oraz SD. Oczywiście z 60 klatkami na sekundę.
Od początku przypuszczałem, że wymagania dla rozgrywki w HD z 60 klatkami na sekundę nie będą wygórowane. Alphabet posiada jedną z najlepszych infrastruktur sieciowych, rywalizując swoimi serwerowniami oraz centrami danych bezpośrednio z Amazonem oraz Microsoftem. Na świecie jest tylko kilka podmiotów, które mogą zrealizować streaming gier na odpowiednim poziomie, a Alphabet znajduje się w tym elitarnym gronie. Dlatego byłem przekonany, że Google nie przedstawi horrendalnych wymagań sieciowych. No i nie przedstawił.
AKTUALIZACJA: Google właśnie opublikowało narzędzie w przeglądarce, które pozwoli ci przetestować własne połączenie internetowe i dowiedzieć się, czy nadaje się ono do skorzystania z Google Stadia.
Google Stadia zadziała w 4K i 60 klatkach przy połączeniu 35 Mb/s
Obraz w standardzie FHD z 60 klatkami na sekundę będzie wymagał sieci 20 Mb/s. Z kolei przy prędkości 10 Mb/s dostaniemy obraz 720p, również w 60 klatkach na sekundę. Warto dodać, że zarówno w standardzie 4K oraz FHD strumieniowany jest także dźwięk przestrzenny 5.1 Surround.
Jeśli korzystacie z połączenia 20 Mb/s i cieszycie się, że Google Stadia zadziała wam w pełnym FHD - cóż, muszę wylać wam wiadro zimnej wody na głowę. Obraz strumieniowany ma to do siebie, że NIGDY nie jest tak dobrej jakości jak obraz natywny, generowany bezpośrednio na konsoli podłączonej kablem do telewizora. Niezależnie jak sprytny, zoptymalizowany i nowoczesny nie byłby kodek, różnica zawsze jest widoczna gołym okiem.
Z mojego doświadczenia (GeForce Now, OnLive, RemotePlay) wynika, że jako taką namiastką natywnego 1080p jest właśnie strumieniowane 4K. Obraz nie wygląda już wtedy jak zza szyby. Niestety, im większa strumieniowana rozdzielczość, tym większa szansa na okazyjne artefakty. Nigdy nie da się ich uniknąć w pełni, czego najlepszym dowodem jest prezentacja Google z 2018 r. Podczas niej łatwo było zauważyć artefakty w menu nadchodzącego DOOM-a. Oczywiście sytuacja może ulec poprawie. Jednak jeszcze nikomu nie udało się całkowicie wyeliminować anomalii strumieniowanego obrazu.
Drugim kubłem zimnej wody powinien być czas reakcji, ping i prędkość wysyłania
Strumieniowanie gry RADYKALNIE różni się od strumieniowania filmu czy serialu. Gdy oglądam Stranger Things w 4K na Netfliksie, program może zbuforować dalszy fragment materiału. Taki bufor pomaga, gdy sieć łapie „gorszy moment” i niweluje w ten sposób zacięcia. Przy grach wideo tak to nie działa. Nie ma takiej możliwości. Wszakże system nie wie, co zrobisz za 3 minuty albo za 3 sekundy. Scenariusz ruchów gracza nie jest z góry napisany. On zależy tylko od naszych decyzji, podejmowanych w ułamkach sekundy.
Bez bezpiecznego buforu Google Stadia nie może mieć ANI JEDNEGO „gorszego momentu”. W przeciwnym przypadku rzeczywistość gracza zacznie się rozjeżdżać z rzeczywistością rejestrowaną przez serwer. Oznacza to, że transfer między klientem oraz odbiorcą musi odbywać się w idealny, bezbłędny, niezakłócony sposób. Stabilności połączenia nie da się naprawić kolejnymi megabitami prędkości pobierania. To oddzielne parametry. Dlatego ważniejszy od downloadu jest ping, a także odległość od serwera.
Alphabet może posiadać najlepszą infrastrukturę internetową pod słońcem. Jeśli jednak wąskim gardłem jest wasza domowa sieć, nawet setki serwerowni tego nie naprawią.