Rząd USA chce dronów szpiegowskich. Ale to Amerykanie będą szpiegować, więc DJI odpada
Rząd Stanów Zjednoczonych w obawie przed podsłuchami zawiesił współpracę z Huaweiem, ale jednocześnie ogłosił prace nad własnym dronem szpiegowskim. Już wiadomo, że nie zbuduje go chińskie DJI.
Czy wiecie do czego używało się dronów w 2018 roku? Do filmowania wesel, do zdjęć selfie w pięknych okolicznościach przyrody, a może do rekreacyjnych lotów? Wszystkie odpowiedzi są poprawne, ale to tylko nikły procent faktycznego wykorzystania dronów na świecie.
W 2018 roku aż 70 proc. rynku dronów stanowiły zastosowania militarne. Zastosowania komercyjne to tylko 17 proc., a wykorzystanie rekreacyjne to zaledwie 13 proc. W tym kontekście współpraca firmy produkującej drony z rządem Stanów Zjednoczonych brzmi jak bardzo lukratywny biznes.
Biznes, w którym Stany Zjednoczone mówią Chińczykom „nie”.
Niedawno informowaliśmy o konsekwencjach wojny handlowej Trumpa. Chińskie firmy mają się czego obawiać. Najcięższe działa wytoczono przeciwko Huaweiowi, ale rykoszetem może się oberwać firmie DJI, czyli globalnemu liderowi rynku dronów. Departament Bezpieczeństwa Krajowego Stanów Zjednoczonych wyraził „silne obawy” wobec dronów DJI. Mogą one zbierać dane i udostępniać je na chińskie serwery.
Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale pierwsze efekty biznesowe już widać. Departament Obrony Stanów Zjednoczonych chce stworzyć własne drony szpiegowskie i już wiadomo, że nie stworzy ich DJI.
Drony zwiadowcze dla Stanów Zjednoczonych to wielkie zwycięstwo Parrota.
Departament Obrony Stanów Zjednoczonych wybrał sześć firm, które stworzą drony zwiadowcze krótkiego zasięgu do zastosowań militarnych. Aż pięć firm z listy to przedsiębiorstwa pochodzące z USA. Są to: Skydio, Altavian, Teal Drones, Vantage Robotics i Lumenier.
Szóstym graczem jest francuski Parrot, czyli jeden z liderów rynku konsumenckich dronów, który zawsze stał w cieniu DJI. Parrot ma w swojej ofercie bardzo solidne drony, jak choćby testowany przeze mnie model Bebop 2 z okularami FPV, czy ciepło przyjętego drona Anafi będącego alternatywą dla DJI Mavic Air.
Firmy muszą zaprezentować drony zdolne latać 30 minut na jednym akumulatorze, o zasięgu 3 km. Koptery musza ważyć maksymalnie 1,36 kg (trzy funty), mieścić się w standardowym plecaku Armii Stanów Zjednoczonych i być zdolne do lotu w czasie maksymalnie dwóch minut od wyjęcia z plecaka. Muszą też przekazywać na żywo podgląd obrazu przy lotach BVLOS, czyli poza zasięgiem wzroku operatora. Wszystkie te warunki spełnia Parrot Anafi obecny na rynku.
Dla DJI brak kontraktu z rządem Stanów Zjednoczonych na pewno będzie ciosem. Z kolei dla Parrota może być okazją do wybicia się na rynku dronów. Na program opracowania dronów przeznaczono na razie 11 mln dol., ale ta kwota ma jedynie pokryć koszt stworzenia prototypów. Na zakup dronów przeznaczono osobną pulę pieniędzy, a budżety armii nie są przecież małe.
Bardzo liczę na to, że ten zastrzyk gotówki pomoże w rozwoju Parrota. Dominacja DJI - mimo całej doskonałości produktów tej firmy - nie jest dobra dla rynku.