REKLAMA

MyTaxi chce być trochę jak Spotify - płacisz tylko raz, a potem korzystasz

MyTaxi znalazło odpowiedź na pytanie, z którym nie udało się zmierzyć do tej pory twórcom żadnej z aplikacji przewozowych: „jak na stałe przywiązać do siebie klienta?”. Teraz za pomocą aplikacji będziemy mogli wykupić sobie subskrypcję na określoną liczbę przejazdów – zapewne taniej niż normalnie. I gdyby tylko na tej pozytywnej informacji się skończyło...

MyTaxi chce być trochę jak Spotify - płacisz tylko raz, a potem korzystasz
REKLAMA
REKLAMA

Łaska klientów Ubera, Bolta i reszty na pstrym koniu jeździ. Modę na korzystanie z aplikacji przewozowych nakręcił wprawdzie ten pierwszy startup, wystarczyło jednak, że dawne Taxify dało klientom duże promocje i kierowcy już zaczęli przebąkiwać, że 80 proc. przejazdów dają im Estończycy.

Potem wersję Lite z gwarantowaną maksymalną ceną przejazdu wprowadziło u siebie MyTaxi i na mieście znowu można było usłyszeć, że tylko frajerzy jeżdżą dzisiaj z Uberem i Boltem. Szczególnie w godzinach porannych i popołudniowych korków. Takie przebijanie się nie może jednak trwać w nieskończoność.

Wydaje się, że myTaxi znalazło w końcu pomysłowe rozwiązanie.

W najnowszej aktualizacji regulaminu czytamy o wprowadzeniu modelu subskrypcji, który polega na „wykupieniu określonej liczby kodów elektronicznych albo jednego kodu na określoną liczbę przejazdów”. Nowe OWU wchodzi w życie 21 marca 2019 r.

Cen tych subskrypcji jeszcze nie znamy, można jednak podejrzewać, że kupując przejazdy w pakiecie, odczuwalnie zaoszczędzimy. Bo inaczej jak miałoby to nas skłonić do płacenia MyTaxi z góry? W ten sposób aplikacja może zyskać nad konkurencją ogromną przewagę. Ja np. lubię przed przejazdem porównać sobie ceny od 2 albo 3 pośredników. Mając wykupiony pakiet od MyTaxi, raczej nie będę się już zastanawiał. Tym bardziej, że niewykorzystane przejazdy nie przechodzą na kolejny miesiąc, więc zaoszczędzenie kilku złotych u konkurencji może się po 30-stym odbić lekką czkawką.

Problemem nie będzie również przekroczenie wartości kodu. Jeżeli za jednym razem wyjeździmy za dużo, dopłacimy po prostu różnicę po stawce obowiązującej na co dzień.

Z drugiej strony aż trudno uwierzyć, że jednocześnie, w trakcie tej samej aktualizacji regulaminu, aplikacja tak bardzo strzela sobie w stopę. W jednym z wcześniejszych punktów czytamy bowiem, że zmieniają się również warunki anulowania przejazdu przez kierowcę lub pasażera. Wzorem swoich konkurentów MyTaxi daje taksówkarzowi możliwość anulowania kursu i pobrania 10 zł jeżeli klient będzie się za bardzo ociągał z pojawieniem się przy samochodzie. I to akurat jest ok.

Gorzej, że czas, jaki dostaliśmy to ledwie…2 minuty.

Tak, dobrze przeczytaliście – równo 120 sekund. W chłodniejsze dni strach będzie wejść z powrotem do budynku jeśli czas przyjazdu niespodziewanie się wydłuży. Chwila gapiostwa może nas kosztować stratę czasu (bo trzeba zamawiać kolejny kurs) i pieniędzy. A przykład Ubera czy Bolta pokazuje, że kierowcy nie mają raczej skrupułów przed wykorzystywaniem możliwości anulowania przejazdu tuż po okresie wyznaczonym w regulaminie.

REKLAMA

Naprawdę trudno ten ruch wytłumaczyć, tym bardziej, że MyTaxi bazuje jednak bardziej na jakości obsługi i lepszych samochodach. Jak wpisuje się to w poganianie klientów? Wypada mieć nadzieję, że taksówkarze nie będą egzekwować tego punktu nazbyt rygorystycznie.

AKTUALIZACJA:
MyTaxi poinformowało, że po sugestiach ze strony pasażerów w nowym OWU pojawiła się zmiana. Czas bezpłatnego anulowania przejazdu został wydłużony do 3 minut.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA