Dokładnie za rok umrze Windows 7. Microsoft liczy, że klienci przerzucą się z tej okazji na Windowsa 10
Microsoft próbuje czarować inwestorów twierdząc, że zbliżający się zgon Windowsa 7 oznacza jeszcze lepsze czasy dla Windows 10. A ja twierdzę, że nie ma ani jednego powodu, by tak myśleć.
Dokładnie za rok korzystanie z Windowsa 7 przestanie być dobrym pomysłem. Od tego dnia Microsoft zaprzestanie dalszego serwisowania tego systemu. To oznacza, że nie będzie już dbać o zgodność usług z Windowsie, 7, a przede wszystkim przestanie publikować do niego aktualizacje. Jeżeli więc po tym czasie ktoś znajdzie lukę w zabezpieczeniach, to Microsoft nic już z tym nie zrobi.
Jeżeli nasz komputer z Windowsem 7 jest podłączony do Internetu, to czas powoli myśleć o zmianach. Możliwości jest kilka: możemy uaktualnić system do nowszej lub najnowszej wersji. Możemy spróbować przesiąść się na jakiś produkt konkurencji, na przykład na Ubuntu. Lub możemy też po prostu kupić sprzęt, który będzie miał najnowszego Windowsa na pokładzie – lub inny, objęty wsparciem technicznym system.
Microsoft oczywiście twierdzi, że większość przesiądzie się na Windows 10. To bzdura.
W wywiadzie dla TechRadara jeden z menadżerów Microsoftu twierdzi, że innowacje na rynku laptopów oraz koniec wsparcia technicznego dla Windows 7 zwrócą uwagę klientów i spowodują, że ci zechcą przejść na najnowszą wersję systemu Microsoftu. To nonsens i rozumowanie, które co najwyżej znajdzie jakieś przełożenie w reakcji klientów firmowych Microsoftu.
Dowodzą tego liczby. Obecnie Windows 7 jest drugim najpopularniejszym pecetowym systemem operacyjnym na świecie. Raptem kilka tygodni temu stracił pozycję lidera na rzecz Windowsa 10. Kontroluje 41 proc. tego rynku, co przekłada się na 615 mln aktywnych urządzeń z Windowsem 7. Urządzeń, które wyraźnie stanowią wystarczające narzędzie pracy dla ich właścicieli i którzy niezmiennie i od lat nie widzą dla siebie żadnych korzyści w przejściu na Windowsa 8.x czy Windowsa 10. Ci użytkownicy nie mają czasu i ochoty na przesiadkę, skoro ich sprzęt po prostu działa.
To jednak wyłącznie argumenty dyktowane intuicją. Ale przecież mamy i konkretne liczby, bezpośrednio przeczące nadziejom Microsoftu.
To nie jest pierwszy raz, kiedy Microsoft próbuje nas przenieść na swoją nowszą platformę z takiej, która jego klientom szczególnie odpowiadała. I której następcy byli dla wielu rozczarowujący. Windows 7 się zasiedział na rynku między innymi z uwagi na kontrowersyjne systemy Windows 8 i 8.1. Coś jak Windows XP, po którym wyszła nielubiana Vista.
Wróćmy więc do czasów Windowsa XP i momentu, w którym musiał on zostać odłączony od respiratora. Było to w kwietniu 2014 r., po 12 latach wsparcia technicznego. Jak myślicie, ile pecetów z aktualną wtedy wersją Windows sprzedano w tamtym roku? Dużo więcej? Trochę więcej? Otóż posiadacze Windowsa XP tak się przejęli końcem wsparcia technicznego, że pecetów sprzedało się mniej niż w 2013 r. A rok 2015 był jeszcze gorszy. Dla wnikliwych: konkretne wartości to 316,5 mln sztuk na rok 2013, 313,7 mln na rok 2014 i wreszcie 288,7 mln na 2015.
Na dodatek Windows nie jest już jedynym graczem na rynku systemów dla PC.
W czasach Windowsa XP alternatyw dla systemów Microsoftu było niewiele, przynajmniej dla statystycznego typowego użytkownika. Dziś sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W momencie gdy Windows 7 zacznie informować posiadaczy o konieczności podjęcia jakiegoś działania w związku z końcem wsparcia technicznego, wcale nie jest powiedziane, że ci kupią sprzęt z Windows 10.
W gronie liderów producentów laptopów z wysokiej półki znajduje się firma Apple, która na swoich komputerach stosuje autorski system macOS. Coraz większą popularność zyskuje też Chrome OS, w szczególności w segmencie niskiej półki cenowej. Nie zapominajmy też, że wiele osób dziś już komputera osobistego nie potrzebuje – ich potrzeby dużo lepiej zaspokoi prostszy i tańszy iPad.
To nie oznacza większych kłopotów dla Windowsa. Ale też nie dawajmy wiary wyrażanym przez Microsoft nadziejom.
Jestem przekonany, że najwięcej na końcu wsparcia technicznego dla Windowsa 7 skorzystają Apple i partnerzy sprzętowi Google’a. Windows nigdzie z tej okazji się nie wybiera: to nadal setki milionów użytkowników jego najnowszej wersji, którzy codziennie na nim polegają w pracy i podczas zabawy z grami wideo. Możemy jednak być pewni, że nie zaobserwujemy masowej migracji do najnowszej wersji systemu Microsoftu. Sugeruje nam to nie tylko intuicja, ale też – a właściwie przede wszystkim – wcale nie tak odległa historia Windowsa XP.