Jak zarobić milion dolarów i wkurzyć 22 tys. ludzi przy okazji. Najlepszy gadżet dla kawoszy okazał się oszustwem
21777 osób wpłaciło łącznie ponad milion dolarów, by ten gadżet mógł powstać. Znakomita większość z nich do dziś nie otrzymała ani praski, ani zwrotu pieniędzy. Rite Press okazał się oszustwem.
Zbiórka na praskę francuską Rite Press była przebojem Kickstartera w marcu 2018 r. Twórcy błyskawicznie zebrali niezbędną kwotę, jednocześnie bijąc rekord zbiórek społecznościowych w kategorii akcesoriów do kawy.
Rite Press miał rozwiązywać realny problem – upierdliwy proces czyszczenia praski francuskiej z fusów po zaparzeniu kawy. Nic więc dziwnego, że kawosze z całego świata rzucili się na ten produkt, bez wahania wpłacając pieniądze: od 40 do 65 dol., zależnie od wersji.
Sam byłem jednym z wpłacających. Wpłaciłem 50 dol. za litrową, stalową wersję Rite Press. I do dziś nie zobaczyłem ani produktu, ani zwrotu pieniędzy.
Rite Press wyłożył się na ostatniej prostej.
Historia Rite Press do złudzenia przypomina inne historie zbiórek społecznościowych, na których pewni siebie przedsiębiorcy zbierają pieniądze na innowacyjny produkt, a potem, gdy projekt wchodzi w etap masowej produkcji, nagle okazuje się, że śmiałe założenia nie są możliwe do spełnienia.
Pierwsza partia prasek francuskich wyjechała z fabryki bez przeszkód. Sęk w tym, że… okazała się wadliwa. Uszczelka, która miała trzymać fusy w ryzach i osadzać je w odkręcanym denku praski była nieskuteczna, a w efekcie Rite Press nie spełniał swojego podstawowego założenia. Był po prostu kolejną, syfiastą praską francuską.
Twórcy z Rite Team przeprosili za zamieszanie i poprosili o cierpliwość. Druga partia półlitrowych prasek miała wyjechać do konsumentów w lipcu, zaś litrowe praski, ze względu na „nieprzewidziany poziom zainteresowania” opóźniły się aż do sierpnia.
Druga partia nigdy nie dotarła do konsumentów, a Rite Team od wielu miesięcy wodzi wspierających za nos.
Sam poddałem się już we wrześniu. Gdy po raz trzeci czytałem aktualizację daty wysyłki przeczuwałem, że nic z tego nie będzie i zażądałem zwrotu pieniędzy, z powodu niewywiązania się z warunków zbiórki. Odpowiedziała mi mailowa cisza.
Aktualnie na stronie dla osób, które wsparły Rite Press, znajduje się ponad 6700 komentarzy, w znakomitej większości krytycznych. Wspierający masowo domagają się wyjaśnień, tym bardziej, że od trzech miesięcy Rite Team nie zaktualizował planów wysyłki. Według ostatniej aktualizacji wszystkie praski miały trafić w ręce konsumentów przed końcem roku. Mamy końcówkę stycznia, a o przyszłości Rite Press nadal nic nie wiadomo.
Całość pogarszają odpowiedzi na komentarze na Kickstarterze. Twórca zarzeka się, że nie jest oszustem, ale „nie doszacował” zainteresowania, nie dopracował procesu produkcyjnego i teraz próbuje już tylko „dostarczyć jak najlepszy produkt w ręce nabywców”.
Szczerość jego odpowiedzi na rozliczne pytania o zwrot pieniędzy również jest rozbrajająca. Twórca nie odda pieniędzy, bo… już wszystkie wydał na wytworzenie prasek, a do tego jest stratny, bo pierwszą, wadliwą partię, jest zobowiązany za darmo wymienić.
Większość komentujących postawiła krzyżyk na Rite Press i pogodziła się z utratą pieniędzy. Co bardziej zażarci grożą natomiast twórcy pozwami, a do BBB (Better Business Bureau, organizacji non-profit walczącej z nieuczciwymi praktykami biznesów) wpłynęła skarga na Rite Team. Kto wie, może przynajmniej obywatele Stanów Zjednoczonych i Kanady otrzymają zwrot pieniędzy drogą sądową.
Model biznesowy oparty na zbiórkach społecznościowych sprzyja oszustom i fantastom.
Nie chcę w tym miejscu pluć na Kickstartera, bo platforma dała nam wiele wspaniałych produktów, które bez niej nigdy by nie powstały: od akcesoriów dla fotografów od Peak Design począwszy, na akcesoriach kawowych Fellow skończywszy.
Rozliczne przykłady oszustw i wpadek z Kickstartera świadczą jednak o tym, że z platformy częściej korzystają janusze biznesu. Ludzie z pomysłem i kompletnym brakiem wiedzy odnośnie tego, jak go wdrożyć w życie. Tacy, co to naczytali się książek self-helpowych, nasłuchali wykładów Tony’ego Robbinsa i wierzą, że mogą wszystko.
Dla mnie przykład Rite Press jest nauczką, by nie ufać Kickstarterom robionym przez firmy i ludzi, którzy pojawili się „z ulicy”, choćby nie wiem jak dobry produkt oferowali.
Bo widać jak na dłoni, że ambicje i aspiracje to jedno, ale gdy przychodzi do wprowadzenia produktu do masowej sprzedaży, czy przynajmniej „dowiezienia” znaczącej liczby produktów do wspierających, nie wystarczy sama umiejętność zaprojektowania i stworzenia prototypu urządzenia. Trzeba jeszcze wiedzy i umiejętności, by dostarczyć je w ręce klientów.