Chińskie firmy na cenzurowanym przez podejrzenia o szpiegostwo. Jak dotąd nikt im niczego nie udowodnił
Globalna cyberwojna trwa podobno w najlepsze. Tym razem jednak zamiast agencji rządowych, pierwsze skrzypce grają w niej duże korporacje. Szczególnie te chińskiego pochodzenia. Tak się przynajmniej mówi...
AKTUALIZACJA: głos w sprawie zatrzymań zabrał pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa. Szczegóły znajdziecie pod tym linkiem.
Cały wątek pt. „Chiny szpiegują” powrócił po incydencie, który miał miejsce w naszym kraju. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała jednego z dyrektorów polskiego oddziału Huawei - Weijinga W. oraz Piotra D., byłego oficera ABW, zatrudnionego obecnie w Orange Polska. Obaj panowie podejrzani są o szpiegostwo na rzecz chińskiego wywiadu. Ustalenie jakichkolwiek szczegółów w tej sprawie jest jednak jak na razie niemożliwe.
Zakładam jednak, że jeśli ABW prowadziło śledztwo, w wyniku którego zatrzymano jednego z dyrektorów Huawei, to zapewne miał on coś na sumieniu. Co ciekawe jednak, rzecznik Ministra Koordynatora powiedział Reutersowi, że „zarzuty dotyczą indywidualnych działań i nie są bezpośrednio związane z firmą Huawei”.
Spójrzmy na globalny kontekst. Czy Huawei jest narzędziem chińskiego wywiadu?
Pytanie to może wydawać się nieco absurdalne, więc od razu przypomnę, że firma Huawei została oskarżona o szpiegostwo na rzecz Chin przez takie kraje jak: Stany Zjednoczone, Australia i Nowa Zelandia. Problem z tymi oskarżeniami polega jednak na tym, że żaden z wyżej wymienionych krajów nie przedstawił nigdy jednoznacznych dowodów, które by je potwierdzały.
Żeby było jeszcze zabawniej - jedyna potwierdzona jak dotąd afera szpiegowska, w którą zamieszana była firma Huawei to dzieło... amerykańskiej agencji NSA. Z dokumentów NSA ujawnionych w 2014 r. wynika, że Amerykanie w 2009 r. dysponowali backdoorami na serwerach Huawei, które miały im pomóc w znalezieniu jakichkolwiek dowodów potwierdzających szpiegowską działalność chińskiego producenta na rzecz władz ChRL.
Efekty? Brak. NSA nie znalazła absolutnie niczego podejrzanego. Nie sprawiło to oczywiście, żeby jakiekolwiek państwo wycofało swoje zarzuty względem Huawei.
Powodów takiego zachowania możemy się tylko domyślać.
Jedni mówią, że chodzi tu o starą dobrą wojnę handlową. Huawei jest w końcu drugim co do wielkości producentem smartfonów na świecie, który oprócz tego ma całkiem spore udziały w rynku infrastruktury telekomunikacyjnej. Na sukcesach Huaweia traci np. amerykańska firma Cisco, której sprzęt jeszcze 9 lat temu wykorzystywany był przez NSA.
Drudzy mówią, że od wojny handlowej ważniejsze są tu wpływy agencji wywiadowczych. Chińskie firmy nie są bowiem zainteresowane współpracą z zachodnimi szpiegami. Prewencyjnie więc trzeba oskarżać o szpiegostwo, żeby osłabić ich pozycję. Takie działania byłyby o wiele łatwiejsze po przedstawieniu jakichkolwiek dowodów, ale nikt nie jest przecież idealny.
Jedyna, potwierdzona w jakikolwiek sposób afera szpiegowska z udziałem Chin w ostatnich latach to ta z mikrochipami zainstalowanymi w serwerach Super Micro Computer, których płyty główne produkowane były przez chińskich podwykonawców. Problem polega jednak na tym, że ani Huawei, ani ZTE, ani żadna inna chińska firma oskarżana cyklicznie o szpiegostwo nie miała z tą sprawą nic wspólnego.
Co więcej, Apple, który podobno również miał korzystać z serwerów z chińskim szpiegowskim microchipem twierdzi, że wszystkie informacje opublikowane w tej sprawie przez serwis Bloomberg są nieprawdziwe i nikt nikogo nie podsłuchiwał.
Cyberwojna trwa, dowodów na udział chińskich korporacji wciąż brak
I podejrzewam, że takie dowody nigdy się nie pojawią. Chińskim agentom znacznie łatwiej jest bowiem rekrutować pojedyncze osoby, niż angażować w swoją działalność całe struktury jakiejś korporacji. Dlaczego Stany Zjednoczone co rusz oskarżają przedsiębiorstwa z Państwa Środka o szpiegowanie na rzecz Chin?
Na ten temat możemy jedynie spekulować. Równie dobrze ktoś mógłby zacząć oskarżyć o to samo Apple'a czy innych producentów elektroniki użytkowej. W końcu iPhone'y składane są w Chinach, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby chiński wywiad zaczął masowo montować w nich jakieś szpiegujące mikroukłady. Brzmiałoby to równie prawdopodobnie.
Brak potwierdzonego udziału chińskich firm nie jest oczywiście jednoznaczny z tym, że Chiny nie prowadzą żadnych działań wywiadowczych. Ale - tak jak w przypadku zatrzymania dokonanego w naszym kraju - przypadki te dotyczą indywidualnych jednostek, współpracujących z chińskim wywiadem.
Chiny nie są zresztą jedynym krajem, który stosuje tego typu metody. Niestety ze względu na niejawny charakter takich spraw, opinii publicznej pozostaje jedynie snucie domysłów.