Lotto w końcu wkracza w XXI wiek. Od nowego roku we wszystkich punktach zapłacisz kartą
Irytujesz się, że za zakład, ukrywający czekające tylko na ciebie miliony, trzeba ciągle płacić gotówką? Już niedługo. Płatność kartą w Lotto jest coraz bliżej.
Po tym jak Totalizator Sportowy (właściciel marki Lotto) na próbę umieścił 40 terminali w swoich kolekturach i okazało się, że klienci dokonywali w ten sposób ogromnej liczby transakcji - nie było już odwrotu. Inna sprawa, że dzisiaj Totalizator Sportowy kurczowo trzymając się papierowej gotówki zostałby sam na placu boju. Już przecież nikogo z nas nie dziwią e-recepty, czy dowody elektroniczne z czipem. Nie wspominając o rekordowych kolejnych miesiącach Blika, czy coraz większej liczbie płacących za pomocą Google Pay czy Apple Pay.
Płatność kartą w Lotto to bardziej dostosowanie do obowiązujących wymogów niż jakiś wyraźny krok w przód. Ale Totalizator Sportowy podchodzi do sprawy spokojnie i z rozwagą. Najpierw testy. Potem wprowadzanie zmian na początku w samych kolekturach. W 870 z nich na terenie całego kraju pojawiły się terminale płatnicze. W końcu padło też na partnerów Totalizatora. Dzięki temu kartą zapłacimy za zakłady sportowe już w 450 dodatkowych punktach - m.in. na stacjach BP, czy sklepach Carrefour.
Czekamy aż płatność kartą w Lotto zostanie na dobre.
Eksperyment okazał się na tyle udany, że Totalizator Sportowy zamierza go kontynuować. W efekcie terminale płatnicze mają pojawić się wszędzie tam, gdzie znajdują się maszyny do losowania szczęśliwych numerów. Także u partnerów, którzy prowadzą punkty usługowe i handlowe.
Totalizator Sportowy idzie w jednorękich bandytów.
Funkcjonujący od 1956 r. Totalizator Sportowy zrozumiał, że nie można już od tego uciekać. Zbyt bardzo zmieniła się nasza rzeczywistość, w której już nikogo nie dziwią wszechobecne bezgotówkowe transakcje. Postawienie na terminale płatnicze w swoich kolekturach i u wszystkich partnerów to widoczna dla wszystkich jaskółka. Na szczęście nie jedyna. Są też inne poświadczające, że Totalizator Sportowy robi wszystko, co może żeby iść z duchem czasu.
Kolejną taką jaskółkę wpuściła nowelizacja Ustawy o grach hazardowych. Tam zaś znalazł się zapis, że lokale, gdzie buszuje hazard kontrolowane mogą być wyłącznie przez państwo. Czyli ruletka pod okiem władzy jak najbardziej, a za jej plecami - już nie. To pozwoliło kreślić Totalizatorowi Sportowemu plany o 1220 jednorękich bandytach w całym kraju. Prezes zarządu Totalizatora Sportowego Olgierd Cieślik nie ukrywa, że to tylko na początek. Sam chce, żeby w ciągu 4–5 lat w Polsce pojawiło się ok. 38 tys. automatów do gier hazardowych. Chcąc na nich zagrać trzeba będzie zarejestrować się w specjalnym systemie informatycznym
Myślą o Tokio i Pekinie.
Totalizator Sportowy nie chce wyłącznie brać od nas pieniędzy. Jak się okazuje, nie ma problemów z dawaniem. Dowodem ostatni projekt „Szóstka z Lotto”, dzięki któremu Totalizator został Oficjalnym Partnerem sześciu polskich sportowców przygotowujących się do olimpijskich startów w Tokio (letnie igrzyska w 2020 r.) i Pekinie (zimowe - 2022 r.).
Pieniądze na szlifowanie olimpijskiej formy trafią do: Patrycji Maliszewskiej (short track), Sebastiana Kłosińskiego (łyżwiarstwo szybkie) oraz Agnieszki Kobus-Zawojskiej, Marii Springwald, Marty Wieliczko i Katarzyny Zillmann (wioślarska czwórka podwójna).
Wierzymy, że nasza pomoc pozwoli im osiągnąć jeszcze lepsze wyniki, wzmocni pozycję polskiego sportu na arenie międzynarodowej, a kibicom da więcej powodów do radości i fantastycznych przeżyć - przekonuje Olgierd Cieślik.