Niemcy zdejmują bana. Po latach cenzury swastyki, runy SS oraz wizerunki Hitlera wrócą do gier
Propagowanie symboli związanych z totalitarnymi ideologiami jest zakazane w wielu państwach Unii Europejskiej. Również w Polsce. W Niemczech sytuację doprowadzono jednak do absurdu, który krępował ręce naukowcom, twórcom oraz artystom. To w końcu się zmienia, czemu przyklaskują zarówno gracze, jak i dystrybutorzy.
Propagowanie symboli związanych z totalitarnymi ideologiami jest w Polsce zabronione. Tak samo w Niemczech. W obu państwach różne jest jednak podejście do zapisów prawa. W naszym kraju wykorzystanie swastyk czy run SS jest dopuszczalne na użytek nauki czy twórczości artystycznej. Z punktu widzenia gracza oznacza to, że swastyka w grze Call of Duty: World War 2 lub Wolfenstein 2 może się pojawić. O ile jest zgodna z prawdą historyczną, dokumentuje nazistowskie działania lub wpisuje się w ogólnie przyjętą linię artystyczną.
Dla polskiego gracza widok swastyki w grach nawiązujących do okresu drugiej wojny światowej (a także innych wariacji political fiction) nie jest niczym nadzwyczajnym. Do nazistów ozdobionych zakazanymi emblematami strzelaliśmy w Wolfensteinie, Red Orchestrze, serii Medal of Honor czy Call of Duty. W każdym z tych programów nie mieliśmy do czynienia z propagowaniem nazizmu, a ukazaniem pewnej artystycznej wizji wyrosłej na kanwie prawdy historycznej. Typowy przykład dozwolonego użytku.
W Niemczech wygląda to kompletnie inaczej.
U naszych zachodnich sąsiadów gry wideo (w przeciwieństwie do filmów) są na kompletnym cenzurowanym. Chociaż niemieckie prawo również przewiduje teoretyczne odstępstwa w imię nauki oraz sztuki, w praktyce zakaz umieszczania w grach symboli nazistowskich jest dla interaktywnych programów bezwzględnie obowiązujący. Co więcej, wydawca gry wideo na terytorium RFN jest zmuszony do doręczenia dokumentu poręczającego, że w jego dziele nie znajdują się zakazane konstytucyjnie treści. Wydawca składa oświadczenie pod rygorem potężnej kary finansowej.
Na przestrzeni lat producenci gier stosowali rozmaite sztuczki i manewry, aby ich dzieła mogły pojawić się na terytorium Niemiec. Przykładowo, ze świetnej gry Wolfenstein 2: The New Colossus zniknęły swastyki oraz runy SS, a podstarzałemu Hitlerowi zgolono charakterystyczny wąsik. Przywódcę Rzeszy nazwano „Panem Heilerem“. Taki zabieg nie tylko wpływał na wizję autorów, ale również negatywnie rzutował na spójność narracyjną.
Niemcy luzują śruby. Częściowo.
Nowy system cenzury prewencyjnej dla gier wideo będzie bliższy stanowi, jaki mamy w Polsce. Wydawca nie jest już zmuszony do każdorazowego doręczania pisemnego oświadczenia. Do tego kompetentna instytucja państwowa przyznająca rankingi wiekowe (USK) będzie indywidualnie badać przypadek każdej gry. Jeżeli w produkcji na PC lub konsole swastyki zostaną użyte jako element historycznego tła, instytucja dopuści program na rynek. To samo tyczy się run SS oraz wizerunku Hitlera Pana Heilera.
Oczywiście propagowanie ideologii oraz systemu nazistowskiego w dalszym ciągu jest surowo zabronione. Niemiecki system cenzorski będzie jednak dopuszczał pokazywanie swastyk w grach w imię nauki, zgodności historycznej, edukacji oraz dozwolonej, mieszczącej się w ramach prawa działalności artystycznej. Tak, jak od dłuższego czasu ma to miejsce w Polsce. Różnica polega na tym, że w naszym kraju każda gra wideo z symbolami totalitarnymi spełniającymi przesłanki dozwolonego użytku jest domyślnie dozwolona do dystrybucji. W Niemczech każdy tytuł będzie musiał z kolei dostać indywidualne pozwolenie.
To doskonała wiadomość dla wydawców.
Twórcy gier teoretycznie nie będą musieli poświęcać dodatkowych środków na tworzenie alternatywnych wersji programu przygotowanego wyłącznie na rynek niemiecki. Oczywiście praktyka dopiero zweryfikuje, czy nasi sąsiedzi będą otrzymywać dokładnie takie same gry jak te, które trafiają na polski rynek. Wszystko zależy teraz od niemieckiego urzędu cenzorskiego oraz jego pierwszych werdyktów. Dopiero na tej podstawie dystrybutorzy będą w stanie określić faktyczny zakres zmian w prawie.
Dotychczasowa praktyka pokazuje, że twórcy gier boją się swastyk. Zdarzają się wyjątki, jak wcześniej wspomniany Wolfenstein. Jednak co do zasady deweloperzy unikają symboli nazistowskich w swoich grach. Nawet tam, gdzie te powinny się znaleźć zgodnie z prawdą historyczną. Dla wydawcy to bezpieczny i łatwy wariant, który nie powoduje kontrowersji.