3 razy TAK, 3 razy NIE. 500 słów o laptopie dla graczy Acer Predator Helios 500
Czy można w 500 słowach opisać tak potężną maszynę, jak Acer Predator Helios 500? Przekonajmy się.
Najnowszy sprzęt dla graczy od Acera to bezpretensjonalne monstrum. Jest wielki i ciężki, a zasilaczem można zbić szybę w aucie sąsiada. To sprzęt dla wąskiej grupy odbiorców – graczy, którzy nie chcą mieć na biurku wielkiej skrzynki, ale nie godzą się na kompromis w zakresie wydajności.
Skoro ustaliliśmy, że Predator Helios 500 nie jest sprzętem dla każdego, to ustalmy, czy ci, dla których został stworzony, powinni go kupić.
Acer Predator Helios 500 – 3 razy TAK
Pierwsze tak: wydajność.
Mając pod maską sześciordzeniowy procesor Intel Core i9-9850HK, 32 GB RAM-u, grafikę GTX 1070, 256 GB SSD i 2 TB HDD nie musimy się obawiać, że sprzętowi zabraknie mocy. Ani dziś, ani za kilka lat.
Absolutnie każda gra będzie śmigać powyżej 60 fps w Full HD na wysokich lub najwyższych ustawieniach. Wideo w 4K można montować całymi dniami. Mocy zawsze jest zapas.
Drugie tak: kultura pracy.
Zazwyczaj taka wydajność wiąże się z okropnym przegrzewaniem się komputera i szumem wiatraków przypominającym łopot śmigieł helikoptera. Nie tutaj.
Helios 500 owszem, nagrzewa się, ale w obszarach oddalonych od dłoni. Za to nawet pod obciążeniem pracuje on zaskakująco cicho i kulturalnie, nigdy nie męcząc uszu.
Trzecie tak: wyświetlacz.
Zaznaczę, że osobiście wolałbym mieć tu panel wyższej rozdzielczości i z dobrym odwzorowaniem kolorów (można kupić taką wersję), ale obiektywnie 17,3-calowy panel w Heliosie 500 też jest kapitalny – o ile jesteś graczem. Full HD, 144 Hz, G-Sync, dobry kontrast i kąty widzenia – czego chcieć więcej?
Acer Predator Helios 500 – 3 razy NIE
Pierwsze nie – jakość wykonania.
Przez długi czas używałem pierwszego Acera Predator 17. I wiecie co? Od strony wykonania nic się nie zmieniło.
Obudowa dalej jest plastikowa, gdzieniegdzie trzeszczy, gdzie indziej jest źle spasowana. Przy aluminiowych Razerach czy Alienware’ach Helios 500 wypada ubogo. A przecież nie kosztuje od nich mniej.
Drugie nie – klawiatura i gładzik.
O ile klawiaturę z podświetleniem RGB można z czasem polubić (choć wybitna to ona nie jest, zwłaszcza w zestawieniu z Legionem Y920), tak gładzik jest zwyczajnie fatalny. Obsługuje sterowniki Windows Precision i na tym plusy się kończą. Panel jest nieprzyjemny w dotyku i niedokładny. Na szczęście gracze i tak będą podłączać myszki, więc wielu z nich pewnie nawet nie skorzysta z płytki dotykowej.
Trzecie nie – brak czytnika kart SD.
Producent nie może się zasłonić „brakiem miejsca” w tym przypadku. Czytnik kart SD powinien się znaleźć na jednej z krawędzi obudowy, ale z jakiegoś powodu go zabrakło. Może dlatego, że gracze slotu na karty SD zwyczajnie nie potrzebują, a to maszyna stworzona z myślą o nich.
Kupować czy nie kupować?
Dla mnie Acer Predator Helios 500 to sprzęt dla graczy i tylko dla graczy. Kreatywni profesjonaliści, którzy często sięgają po podobne konstrukcje, raczej powinni spojrzeć w kierunku sprzętów konkurencji.
Za to najbardziej wymagający gejmerzy będą zachwyceni. Choć… tak czuję, że większość z nich wolałaby mieć pod maską mocniejszą grafikę zamiast Core i9. O ile w wersji z panelem Full HD GTX 1070 daje radę, o tyle w wariancie 4K raczej pozostawi niedosyt tym, którzy liczą na graficzne fajerwerki.