Trzy problemy z OnePlus 6, które pojawiły się po dwóch miesiącach użytkowania. Przeczytaj, zanim kupisz!
OnePlus 6 to ze wszechmiar genialny telefon. Przynajmniej na papierze. Po dwóch miesiącach z tym urządzeniem muszę jednak przyznać, że nie jest to telefon całkowicie pozbawiony wad.
Na pierwszy rzut oka nowemu OnePlusowi trudno cokolwiek zarzucić. Pierwsze tygodnie zabawy są mieszanką ochów i achów. Ale – jak większość urządzeń – po czasie zaczyna zmieniać zachowanie i zaczynają się pojawiać kwestie, których nie było na początku.
Ja z OnePlus 6 spędziłem już dwa miesiące, niemalże co do dnia. Wpadł w moje ręce na dwa tygodnie przed światową premierą i chociaż nadal bardzo go lubię, to jeśli przejawiane symptomy będą się pogłębiać, miłości z tego nie będzie.
Więcej o OnePlus 6 i wszystkich jego zaletach przeczytacie w naszych materiałach:
A teraz porozmawiajmy o wadach OnePlus 6, których na początku widać nie było.
Co zabawne (albo i nie, kwestia perspektywy), są to identyczne wady jak te, które wynotowałem po półroczu z OnePlusem 5T. Wniosek płynie z tego taki, że choć OnePlus słucha użytkowników jeśli chodzi o projekt urządzenia i oprogramowania, to nie przyłożył się dostatecznie do wyeliminowania problemów, które były szeroko opisywane na forum producenta.
1. Bluetooth działa jak chce.
Cieszyłem się przeogromnie, gdy największa (w moich oczach) bolączka OnePlus 5T nie dawała o sobie znać w szóstce. Niestety, już po miesiącu łączność Bluetooth w nowym telefonie zaczęła sprawiać te same problemy, co w starym.
Bluetooth jest niebywale kapryśny i podatny na zakłócenia. Muzyka potrafi „przyciąć” nawet gdy telefon leży tuż obok głośnika bezprzewodowego czy wewnątrz samochodu. Telefonowi zdarza się zapomnieć sparowanych uprzednio urządzeń.
Ale najgorsze jest to, że OnePlus 6 notorycznie ma problem z odtwarzaniem dźwięków przez Bluetooth z urządzeniem, z którym jest sparowany, połączony i wszystko wygląda OK.
Najbardziej irytuje to w samochodzie. Średnio co drugi dzień zamiast po prostu wsiąść, wrzucić bieg i odjechać (a muzyka włączy się sama, gdy tylko telefon podłączy się pod BT w aucie), marnuję czas na ponowne parowanie telefonu. Albo zmianę ustawień BT. Żaden inny z testowanych przeze mnie ostatnio czy posiadanych telefonów nie wyczyniał takich cyrków.
Nie będę ukrywał, gdybym wiedział o takim problemie przed potencjalnym zakupem telefonu, nie kupiłbym go.
2. Aplikacje zaliczają więcej crashów niż gdziekolwiek indziej.
To podchodzi wręcz pod technologiczną tragedię. Najszybszy i najmocniejszy pod względem specyfikacji smartfon z Androidem na rynku, wyposażony w jedną z najlepszych dystrybucji Androida, ma notoryczne problemy z utrzymaniem poprawnego działania aplikacji.
Identyczną przypadłość przejawiał OnePlus 5T i choć producent za każdą aktualizacją Oxygen OS zaręczał, że tym razem problem zniknie, nie zniknął do dziś.
Spotify potrafi zamrozić odtwarzanie. YouTube ma problem z odświeżeniem zawartości. Najgorzej jednak sytuacja wygląda w przypadku aplikacji Facebooka – Instagrama, Messengera i samego serwisu. Te aplikacje na wszystkich urządzeniach działają mocno tak sobie, ale na OnePlus 6 działają po prostu tragicznie. Szczególnie Instagram, który średnio 2-3 razy dziennie nie potrafi odświeżyć strumienia zdjęć albo po prostu się wyłącza, bez żadnego komunikatu o błędzie.
Przez moje ręce przewija się mnóstwo smartfonów i zaręczam – w żadnym innym smartfonie „dużego” producenta nie spotkałem się z tak częstymi, upierdliwymi problemami w działaniu aplikacji.
3. Ekran rysuje się od samego patrzenia.
Nie wiem, jak inaczej to opisać. OnePlus 6 traktuję tak, jak każdy inny telefon – dbam o niego, nigdy nie odkładam ekranem do dołu, nie noszę w torbie czy kieszeni razem z kluczami. Ani razu mi nie upadł, a najbardziej „brutalną” aktywnością, jaką nim wykonuję, jest wkładanie telefonu w uchwyt samochodowy.
Mimo tego wyświetlacz jest po prostu zasnuty mikrorysami. Według specyfikacji pokrywa go szkło Gorilla Glass 5, więc problemu być nie powinno – a jednak.
W górnej części ekranu rysek jest ich tak wiele, że w słoneczne dni autentycznie przeszkadzają w przeglądaniu zawartości. Trudno pokazać to na zdjęciu, więc musicie uwierzyć mi na słowo, ale uczciwie przestrzegam – jeśli planujecie zakup OnePlusa 6, doliczcie do ceny telefonu dobre szkło hartowane na ekran.
OnePlus 6 to nadal smartfon wart polecenia. Ale trzeba mieć świadomość, że niska cena zawsze z czegoś wynika.
Lata doświadczenia w pracy z elektroniką użytkową nauczyły mnie, że jeśli jakiś produkt wygląda – w teorii – tak samo jak znacznie droższy odpowiednik, to coś z nim jest nie tak. Zazwyczaj coś, czego na pierwszy rzut oka nie widać.
Czasem różnice między telefonem tanim, o takiej samej specyfikacji jak droższy odpowiednik, to detale. Jakość wykonania, spasowanie elementów, jakość wyświetlacza… rozumiecie, na tej samej zasadzie Skoda nie jest Mercedesem, choć też ma cztery koła i silnik.
W OnePlus 6 jednak jakość wykonania jest wzorowa, a od strony konstrukcyjnej producent poszedł na nieliczne kompromisy, które można przeboleć. A jednak tak jak z każdym tanim „zabójcą flagowców”, coś z nim jest nie tak.
W tym konkretnym przypadku są to kwestie, których nikt by się nie domyślił po samej specyfikacji. Nie sądzę też, żeby zwrócił na nie uwagę którykolwiek z recenzentów, bo – jak wspominałem – pierwsze wrażenie OnePlus 6 robi piorunujące. I nadal takim pozostaje, gdy kończy się okres testowy.
Jednak kilka tygodni później okazuje się, że w zamian za oszczędność w złotówkach płacimy cenę w drobnych problemach i irytacjach. Nie wiem, czy wynikają one z niedostatecznej kontroli jakości, zastosowania tańszych komponentów – trudno orzec.
Pozostaje jednak faktem, że niska cena OnePlus 6 nie wzięła się znikąd. Warto o tym pamiętać, zanim ostatecznie zdecydujemy się na zakup.