CD Projekt RED jak Tarantino. Vice City 2077 zapowiada się fenomenalnie. Polacy deweloperską elitą
Wielkie, wielkie! Wielkie emocje wzbudza we mnie pierwszy trailer Cyberpunk 2077, okazał się o wiele lepszy, niż kiedykolwiek śmiałem marzyć.
Listopad, plucha, idealnie dwa stopnie na plusie, ale trochę zimny wiatr. Nie ma szans, żeby do domu donieść suche buty, a powoli chyba czujecie, że wchodzi wam gorączka. Ktoś właśnie rzucił się pod tramwaj i trochę żałujecie, że zabrakło wam odwagi, by być na jego miejscu.
Czerwiec, słoneczko. Drzewa zieloniutkie, w powietrzu pachnie kwiatami. Przewiewna koszula, krótkie spodenki, okulary przeciwsłoneczne, skąpo odziane dziewczyny, zimna Coca-Cola z cytrynką i kostkami lodu wielkimi jak granaty.
Poważnie, wolicie ten pierwszy krajobraz?
Bo od kilku dni natrafiam w sieci na opinie, z których wynika, że gracze są rozczarowani z racji tego, że Cyberpunk 2077 nie będzie mroczny i depresyjny.
Klimat noir wymusił na gatunku cyberpunku Blade Runner, ale nie są one ze sobą nierozerwalnie połączone. Nie było wesoło w bardzo dobrych grach z serii Deus Ex czy Enter the Matrix, ale... to nie znaczy, że tak musi być zawsze.
Cyberpunk 2077 to urzekająca wizja cyberpunku, którą będę mógł poznać dzięki wysiłkom polskiego producenta. Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. Od czasu Mass Effect 2 żaden trailer gry nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia, ale oczekiwania są w tym wypadku nieporównywalnie większe.
Już wiemy, że klimat gry będzie fantastyczny.
To nie będzie cyberpunk jakich sporo, to będzie swoista cyberpunkowa wariacja na temat jednej z najbardziej kultowych gier akcji wszech czasów - GTA Vice City. Przestarzałej technologicznie, żywej dzięki fantastycznemu zaserwowaniu graczom palety pastelowych kolorów, tak rzadko dziś spotykanych.
CD Projekt RED już wie, że jest najładniejszą dziewczyną na całej imprezie. Już kręci włosami i posyła zalotne spojrzenia. Mogą sobie pozwolić na zagrania rodem z Tarantino, który twierdzi, że jego filmy rozgrywają się w jednym, alternatywnym do naszego uniwersum. I najwyraźniej swój świat chce kreować CD Projekt RED, a Dawid podpowiada, że jest zupełnie niewykluczone, by wątki kompletnie sprzecznych ze sobą gier miały się przeplatać. Tylko naprawdę wielki, pierwszoligowy twórca może sobie na to pozwolić.
Pamiętacie jak swego czasu żaliłem się, że ten wewnętrzny gracz we mnie umiera? Że nawet jeśli w coś gram, to beznamiętnie i bez uczuć? Red Dead Redemption 2 i Cyberpunk 2077 samymi swoimi zapowiedziami sprawiły, że znowu kocham gry. Kocham. Jak ten dzieciak, który gotowy jest zarwać całą noc.
Uważam też, że jeśli CD Projekt RED nie pokpi sprawy (na co niestety ma szanse, bo choć mają iskrę bożą, to jednak żadna z ich gier nie była jeszcze idealna), to właśnie Cyberpunk 2077 stanie się nowym punktem odniesienia dla cyberpunku jako gatunku. Stanie się swoistą biblią cyberpunku, do której chętniej będą nawiązywali kolejni twórcy.