Twitter dogadał się z Disneyem, tworząc internet i telewizję, o jakich marzę od lat
Długą drogę przeszliśmy z internetem. Netflix, Steam, Spotify, wszystko to diametralnie zmieniło sposób w jaki konsumujemy dziś kulturę. Niestety nadal jest problem ze sportem.
Ten stan rzeczy troszkę się w ostatnich latach poprawia dzięki agresywnej polityce Eleven. To też nieco pokazuje w jakiej kondycji był polski rynek transmisji sportowych w internecie, że nagle sobie weszła taka anonimowa niemal instytucja i bardzo szybko skupiła wokół siebie wielu miłośników futbolu. Nie tylko za sprawą pozyskania praw i dobrych komentatorów, ale również ze względu na wreszcie XXI-wieczną formę ekspozycji treści.
Owszem - większość posiadaczy praw do transmisji już nawet od dekady stara się je strumieniować przez internet. Zawsze jednak jest to droga przez mękę. Dość wspomnieć, że Sport TVP, tej niby archaicznej TVP, robi w stosunkowo najbardziej cywilizowany sposób spośród swoich konkurentów. Niestety interesujących transmisji ma bardzo mało, nawet Ligę Mistrzów - choć od lat transmituje i za to jej chwała - musi traktować bardzo wybiórczo.
Konkurenci? Konkurenci są trochę jak do niedawna serialowe HBO GO - mają ramówkę, ale są zacofani technicznie, a do tego utrudniają dostęp do swoich usług od strony organizacyjnej. A to bez kablówki ani rusz, a to niejasne abonamenty, a to sport tylko w pakiecie w Esmeraldą.
Dlatego, jeśli akurat nie mówimy o Eleven Sports lub tym jednym wyjątkowym meczu tygodnia w TVP, oglądanie piłki nożnej w sieci to droga przez mękę.
I realnie jest to problem, który powinien zostać rozwiązany w latach 2012-2014 - poziom rozwoju ówczesnego internetu bohatersko pokonywał już takie przeciwności, wtedy właśnie rozwijały się serwisy strumieniujące i tak dalej.
A teraz pójdźmy dalej - powtórki. Sport od serialu różni się mniej więcej tym faktem, że oglądanie go tydzień po premierze generalnie (jeśli nie jesteś jakimś scoutem albo fanatykiem) nie ma większego sensu. Za to w moim przekonaniu każdy chętnie rzuciłby okiem na powtórki goli i najciekawszych akcji, jednak tego typu usługi nie są realizowane - znów: robi to Eleven Sports, ale też wybiórczo i „redakcyjnie”. A robi to, promując siebie, właśnie w mediach społecznościowych.
Z tego też względu z zainteresowaniem obserwuję umowę Twittera z Disneyem (pozytywnie zweryfikowała ją też amerykańska giełda), która wprawdzie prawie na pewno będzie obowiązywała wyłącznie na terenie Stanów Zjednoczonych (kwestie praw do transmisji i tak dalej), ale może wytyczyć bardzo ciekawy trend dla sportu w najbliższych czasach.
Bo sport w sieci jest obecny, ale wciąż słabo sobie radzi
Głównie od strony technicznej. Pewne stacje po prostu nie mają godnej infrastruktury - o co oczywiście nie jest łatwo. Ale uważam, że jest tam też pewien problem mentalny. Spójrzmy na przykład, jak trudno jest generalnie oglądać telewizję w sieci. Niektóre dostępne "za darmo" w paśmie telewizyjnym kanały, chowają się za abonamentami, choć wydawałoby się, że powinno im zależeć na dotarciu do jak największej liczby odbiorców reklam.
Należąca do Disneya korporacja sportowa ESPN będzie emitowała na łamach Twittera (pamiętajcie, że pod względem popularności w Stanach Twitter to prawie taki Facebook, tylko, jak dotąd, coś słabo zarabia) sport na żywo - oczywiście w wybranym przez siebie zakresie. Przychody reklamowe z takich transmisji zostaną podzielone pomiędzy Twittera i ESPN. Nie dziwi zatem, że Twitter na giełdzie zyskuje - w końcu pojawiają się widoki na jakieś sensowne źródło dochodów. W podobny sposób serwis porozumiał się niedawno z Major League Baseball. Naprawdę ćwierkacze w końcu zyskują na wartości, jak donosi Business Insider - 24 proc. w tym roku. Tam się w końcu pojawia pomysł na duże pieniądze, następne w kolejce powinny już stać stacje informacyjne.
Świetne wieści dla Twittera i oby dla mediów
Mam nadzieję, że tego typu porozumienia to nie tylko amerykański sen. Niestety trudno tutaj marzyć o polskiej perspektywie, ze względu na niszowy charakter tego serwisu, choć akurat diaspora futbolowa jest na nim dość mocno rozrośnięta w naszym kraju.
Wydaje mi się, że dla agresywnie rywalizującego ze sobą pod względem praw do transmisji rynku europejskiego, gdzie wiele podmiotów, z różnych krajów, notorycznie podbija stawki, a potem zamyka się za abonamentami, jest to wciąż dość daleka droga. Być może jednak wysiłki zmierzające ku zatarciu granic, wstępny koniec geoblockingu, sprawią pewnego dnia, że na jednolitym europejskim rynku medialnym będzie nieco łatwiej oglądać sport w dobrej formie.
Dziś, aż wstyd jak bardzo jest to niewygodne i w sumie nieskomercjalizowane, gdy się porówna to na przykład z takim chociażby Twitchem.