REKLAMA

Orange zrywa z mBankiem. Operator chce spróbować własnych sił w świecie finansów

Jak podaje Puls Biznesu właśnie kończy się trzyletni związek mBanku i Orange. Teraz, w okresie separacji, obie strony oficjalnie rozstaniu zaprzeczają, ale rozwód jest przesądzony. Bank liczył na więcej klientów po tej współpracy. A operator? Patrzy na innych i chce tworzyć własny podmiot finansowy.

Koniec trudnej umowy mBanku z Orange. Operator chce mieć własny bank
REKLAMA
REKLAMA

Współpraca operatorów komórkowych z bankami była znana w Polsce na długo przed pojawieniem się w publicznej rzeczywistości dyrektywy unijnej PSD2, która wywraca do góry nogami obecny ład finansowy. Parę lat temu w naszym kraju powstały bankowo-komórkowe duety: Plus i Plus Bank, T-Mobile i Alior Bank i wreszcie Orange pod rękę z mBankiem.

mBank zobaczył lukę i wskoczył.

W tym ostatnim przypadku współpracę z telekomem miał zacząć inny podmiot finansowy - Raiffeisen Polbank. Ostatecznie zgody na taką współpracę nie wyraziła centrala banku w Wiedniu. Tę sytuację postanowił wykorzystać mBank. I zaczął współpracować z Orange. W umowie znalazł się zapis umożliwiający operatorowi przez 10 lat odkupienia od mBanku majątku, na bazie którego będzie działał wspólny bank.

Już wtedy zadbano więc o furtkę, przez którą można wyjść z dotychczasowego porozumienia i próbować własnych sił w bankowości. Informacja o rozstaniu Orange z mBankiem jednoznacznie wskazuje, że raptem po trzech latach telekom będzie jednak próbował takiego rozwiązania.

Klientów miało być dwa razy więcej.

Układ był prosty. Bank daje technologie, finansowy know-how oraz produkty bankowe. Wkładem operatora komórkowego była przede wszystkim liczba klientów: 14 mln. Założono, że wspólny projekt Orange Finanse w ciągu 2-3 lat będzie cieszył się powodzeniem u co najmniej miliona klientów.

Tymczasem po 3 latach funkcjonowania wspólnego projektu klientów Orange Finanse ma być mniej niż pół miliona, z czego część to martwe dusze. Taki obrót sprawy nie wzbudził entuzjazmu zwłaszcza po stronie mBanku. W marcu br. rada nadzorcza banku podjęła uchwałę, na mocy której zarząd ma wolną rękę i może podjąć dowolną decyzję dotyczącą umowy inwestycyjnej z telekomem.

Orange rozwija sieć kontaktów fintech.

Oficjalnie wszystko jest po staremu. Służby prasowe i mBanku, i Orange, dalej mówią o perspektywicznym projekcie i o swoim zaangażowaniu. Tej retoryki nie zmienia dosyć jednoznaczna decyzja rady nadzorczej mBanku. Mimo że nieoficjalnie stwierdza się, że umowa z Orange będzie rozwiązana jeszcze w tym roku.

W telekomie muszą wiedzieć co się święci i też się na taki czy nie inny krok mBanku przygotowują. Głównie koncentrują się na poszerzeniu kontaktów z firmami pożyczkowymi i innymi reprezentantami świata fintech. Telekom, zwłaszcza w dobie dyrektywy PSD2, absolutnie nie zamierza rezygnować z usług finansowych.

Orange Bank z zaplanowaną ekspansją.

Według Pulsu Biznesu, z przyjętej w ostatnim czasie strategii usług bankowych w Orange jasno wynika, że telekom zamierza budować własny bank – do obsługi swoich klientów. Takie rozwiązanie z powodzeniem telekom praktykuje już we Francji. Tam Orange Bank chce mieć w ciągu paru lat 2 mln klientów. Planują obsługiwać co czwartego użytkownika francuskich banków internetowych.

Już teraz Orange Bank ma prowadzić usługi dla ok. 100 klientów. I chociaż założony cel jeszcze daleko, to według analityków jest on jak najbardziej do zrealizowania. Potem w takiej formie Orange Bank ma pojawić się w Belgii i Hiszpanii. Nie ma słowa o Polsce, co tylko może potwierdzać fakt, że na potrzeby naszego kraju operator faktycznie zamierza ruszyć z nowym – tylko swoim bankiem.

Musimy rozszerzyć pojęcie słowa „bank”.

REKLAMA

To, że małżeństwo mBanku i Orange najprawdopodobniej nie przetrwa próby czasu nie znaczy, że takie alianse w ogóle nie mają sensu. Jak najbardziej mają i będzie ich z biegiem lat coraz więcej. Bo taka jest droga ewolucji rynków finansowych.

Czasy, kiedy termin „bank” był surowo i bezwzględnie zarezerwowany tylko dla jednej formy podmiotów – już bezpowrotnie mijają. Za chwilę przepisy spowodują, że wiele usług finansowych będzie można uzyskać od innych, nie-bankowych graczy na rynku. To oznacza tak naprawdę walkę o klienta, czyli o zysk. My – właśnie klienci na nią samą nie mamy wpływu. Ale to już od nas będzie zależeć, po której ze stron się opowiemy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA