Nowy lider średniej półki. SteelSeries Rival 600 dostał podwójny sensor oraz fizyczne obciążniki - recenzja
Razer DeathAdder poszedł do szuflady. Droższy Rival 700 wrócił do pudełka. Logitech G502 chwilowo znalazł się na aucie. SteelSeries Rival 600 to potężny zawodnik ze średniej półki, dla którego najlepszy sensor optyczny nie wystarcza. Dlatego myszka ma ich aż dwa.
Serce Rivala 600 stanowi optyczny sensor TrueMove3+. To uznane rozwiązanie, które powstało w oparciu o ceniony PixArt 3360. O ile jednak 3360 oferował śledzenie jeden do jednego do 2000 DPI (bez pojawiania się jakiejkolwiek pozytywnej akceleracji), TrueMove3+ podbija tę wartość aż do 3600 DPI. To kilka razy więcej, niż potrzebuje jakikolwiek profesjonalny gracz.
Maksymalna liczba punktów na cal oferowana przez Rivala wynosi aż 12 000.
Chyba tylko artyści pracujący na wielu monitorach jednocześnie są w stanie spożytkować tak wielką czułości interpolowanego DPI. Dla gracza będzie to typowy przerost formy nad treścią. Nie od dzisiaj jednak wiadomo, że na rynku peryferiów trwa zażarta walka na maksymalne wartości CPI. Umykają przez to naprawdę ważne parametry, takie jak liczba punków na cal śledzona jeden do jednego oraz precyzja.
SteelSeries Rival 600 cechuje się wspaniałą precyzją. Szumy praktycznie nie istnieją. Do wartości 3600 DPI nie odnotowałem żadnego zjawiska, które w negatywny sposób wpływałoby na dokładność sensora. Nie udało mi się wychwycić żadnych szumów, pomimo najszczerszych chęci. Gryzoń jest świetnie skalibrowany. Trudno jednak spodziewać się czegoś innego, skoro działa na zmodyfikowanym, podkręconym PixArcie 3360.
Co ciekawe, gryzoń posiada również drugi sensor.
Ten odpowiada tylko i wyłącznie za obliczanie naturalnego zachowania myszki po oderwaniu od powierzchni. Gdy podnosimy przeciętnego gryzonia i wracamy z nim na środek podkładki, kursor lubi sobie zatańczyć. Dodatkowy sensor Steela eliminuje ten problem. Za jego pomocą błyskawiczne oderwanie Rivala 600 nie oznacza rezygnacji z precyzji.
Oczywiście również myszki konkurencji radzą sobie z solidną wartością lift-off distance. Różnica polega na tym, że SteelSeries Rival 600 nie tylko zachowuje pozycję kursora przy delikatnie podniesionej myszce. Gryzoń utrzymuje przy tym precyzję wskaźnika, niwelując drganie kursora na boki. Punkt celowniczy nie skacze również po solidnym dociśnięciu spodu urządzenia do podkładki.
To nie jest niepotrzebny dodatek kosmetyczny, jak programowalne diody w 16 milionach kolorów czy ekran LED . Sensor pojemnościowy nieustannie pracuje nad tym, aby doświadczeni gracze, którzy skracają czas ruchu myszki podnosząc ją nieco nad ziemię, mieli zapewnione poczucie stałej precyzji. Nawet, gdy urządzenie chwilowo znajduje się w powietrzu.
Drugim novum w porównaniu do poprzednich modeli jest możliwość dociążenia mychy.
SteelSeries Rival 600 posiada odpinane boki obudowy. Pod nimi kryją się miejsca na obciążniki, po 4g każdy. Łącznie daje to osiem kieszonek, cztery po każdej stronie, za pomocą których możemy dopasować masę urządzenia do własnych preferencji. Na pierwszy rzut oka system obciążników wygląda dosyć licho, ale cała konstrukcja jest zaskakująco spójna i solidna. Nic się nie obija w środku. Wszystko jest zwarte i gotowe do akcji.
Oczywiście SteelSeries nie jest pierwszą firmą, która stosuje mechanizm dociążania. Nikt tutaj nie odkrywa Ameryki. Cieszy jednak, że stalowi w końcu pomyśleli o tych graczach, którzy lubią czuć coś cięższego pod dłonią. Sam do takich należę. Rozumiem pogoń za coraz lżejszymi gryzoniami, ale możliwość dodania do masy urządzenia ponad 30g to dla mnie wielka zaleta.
Największe wrażenie zrobił na mnie jednak profil. SteelSeries RIVAL 600 jest niesamowicie wygodny.
Myszkę dedykowano osobom praworęcznym, które preferują chwyt typu palm. Bryła gryzonia została kapitalnie zaprojektowana. Dłoń spoczywa na niej całkowicie, bez żadnych miejsc oderwanych od obudowy. Tylny spad został wydłużony, aby nadgarstki nie musiały wodzić po biurku. No i te przyciski PPM/LPM! Świetnie wyżłobione, z palcami dosłownie zapadającymi się w tworzywie. Świetna odmiana od płaskich, równomiernie pochylonych powierzchni. Absolutny relaks dla dłoni.
Tak jak większość nowych projektów SteelSeries, również ten został wyłożony plastikiem o lekko gumowej, delikatnie elastycznej powierzchni. Materiał jest przyjazny dla skóry, chociaż wciąż tęsknię za brutalnie zimnym metalem ze starszej wersji SteelSeries Sensei. Jeżeli mam się do czegoś przyczepić, średnio wypada rolka. Ta… po prostu jest. To najlepsze, co można o niej powiedzieć. Razer i Logitech mają ciekawsze pokrętła dla graczy. Dziwi również, że firma w dalszym ciągu nie korzysta z kabli z oplotem. Nie mogę tego zrozumieć.
Konkurencja nie posiada za to dedykowanego oprogramowania, które rozrosło się do niebotycznych rozmiarów.
SteelSeries Engine 3 pozwala na tonę kolorystycznej personalizacji. Urządzenie posiada aż osiem obszarów, którym można nadać unikalny odcień. Do tego dochodzą ruchome kompozycje, takie jak kolor oddychający czy fale, które rytmicznie przelewają się od jednej diody do drugiej. To tylko kosmetyka, ale każdy z nas podskórnie zna prawdę - wśród młodszych odbiorców to tak zwane kolorki w dużej mierze sprzedają produkt. W prywatnych rozmowach z dystrybutorami ci jedynie mi to potwierdzają.
Od kolorów o wiele ciekawsza jest możliwość nagrywania makr, które następnie przechowywane są we wbudowanym w urządzenie procesorze. Dzięki niemu ustawienia przycisków, sekwencji combo i funkcji mamy gotowe po podłączeniu do każdego komputera. Czy to własnego, czy turniejowej stacji w pobliskim barze e-sportowym. Niby standard, ale niezwykle przydatny i stale nie do przecenienia.
SteelSeries Rival 600 to jedna z najwygodniejszych myszek profilowanych, jakie kiedykolwiek powstały.
Ze względu ma niezwykłą wygodę oraz komfort użytkowania, produkt świetnie pasuje do znacznie szerszej grupy odbiorców niż tylko fanatycy e-sportu. Kiedy premierowy kurz opadnie, a Rival 600 będzie kosztował blizej 300 zł, będziemy mieli do czynienia z czołowym przedstawicielem średniej półki.
Największe zalety:
- Kapitalnie wyprofilowana i niezwykle wygodna
- PixArt 3360 na turbo doładowaniu
- System dociążenia
- LPM i PPM
- SteelSeries Engine 3
Największe wady:
- Wysoka cena (379 zł)
- W dalszym ciągu brak oplotu kabla
Nowy gryzoń SteelSeries robi to, czego nie udało się Rivalowi 310 - wzbudza emocje. Sprawia, że każde położenie dłoni na grzbiecie obudowy to frajda sama w sobie. Korzystanie z tej myszki jest po prostu satysfakcjonujące. Testowałem już masę gamingowych peryferiów, a ten jest jednym z najciekawszych i najbardziej charakternych.