Pieniądze kuszą, te wirtualne też. Porwania kryptobogaczy stają się coraz częstsze
Porwanie się na kryptobogacza to małe ryzyko, a duży zysk.
W Phuket, w Tajlandii, zamaskowani sprawcy napadli na młodego Rosjanina. Zamknęli go w pokoju i trzymali tak długo, aż nie przelał na ich konto bitcoinów wartych 100 tys. dol. W Stambule w listopadzie zeszłego roku uzbrojeni gangsterzy napadli na jadącego samochodem biznesmena. Wymusili na nim wydanie hasła do portfela z kryptowalutą. W Kijowie w grudniu porwano Pawła Lernera, prezesa giełdy bitcoina. Wychodził z pracy, gdy został napadnięty i zaciągnięty do czarnego mercedesa. Porywacze wypuścili go po otrzymaniu miliona dol. w bitcoinach. W Nowym Jorku porwany mężczyzna musiał opłacić swoją wolność w Ethereum o wartości 1,8 mln dol.
Jak donosi New York Times to jedynie wierzchołek góry lodowej. Porwania mają miejsce na Ukrainie, w Rosji, Turcji, ale też w Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Kraj nie ma znaczenia, pieniądz, też ten wirtualny, nie zna granic.
Kryptobogacza łatwiej okraść?
O ile przepływ środków z portfela do portfela jest łatwy do wyśledzenia, tak stojący za nim ludzie już nie. To poważny problem dla służb, które muszą przyjąć inną metodę działania niż w wypadku wymuszonych przelewów bankowych albo przekazywania pieniędzy. Na szczęście nie wszystkie metody stają się nieprzydatne. W wielu wypadkach złodzieje zostają zidentyfikowani przy wykorzystaniu tradycyjnych technologii. Najczęściej jest to po prostu nagranie z kamery na którym widać porywaczy. Niestety ci bardziej ostrożni często pozostają bezkarni.
Anonimowość to jedynie jeden z atutów kryptowalut, który odpowiada przestępcom, innym jest brak instytucji, która mogłaby unieważnić transakcję. Banki mogą cofnąć przelew, jeśli został on wykonany pod wpływem wyszukanej elokwencji porywaczy, w wypadku kryptowalut nie ma instytucji, która mogłaby coś takiego zrobić.
Broń, kamery, ochroniarze i fałszywe portfele.
Część kryptobagaczy zaczęła się zbroić. Inwestuje w dobry system monitoringu, zatrudnia firmy ochroniarskie, kupuje broń. Na niedawnej konferencji w Meksyku 170 wirtualnych krezusów omawiało także mniej tradycyjne rozwiązania obliczone na pokrzyżowanie planów porywaczom.
Jednym z nich jest specjalny portfel, na którym znajduje się jedynie część środków. Podmienienie prawdziwego portfela na jego zamiennik, miałoby zmylić porywaczy i ukryć prawdziwą fortunę. Innym rozwiązaniem jest trzymanie kryptowaluty w portfelu, na którym dokonanie transakcji wymaga podpisu wielu osób. Porwanie jednej, nie załatwi w takim wypadku sprawy. Wyścig zbrojeń trwa, choć wydaje się, że na razie to przestępcy są na prowadzeniu.