1 gra i 8 aplikacji, których zacząłem intensywnie używać w 2017 roku
Na moim smartfonie niezbyt często pojawiają się nowe aplikacje. Co jakiś czas to się jednak zdarza, a czasami z pewnych aplikacji zaczynam korzystać znacznie intensywniej, niż wcześniej. Oto moje apkowe podsumowanie 2017 roku.
Gdy pierwszy raz usłyszałem o przeglądarce Firefox Focus, to pomyślałem „a komu to potrzebne?”. Dzisiaj Focus zajmuje ważne miejsce na ekranie mojego smartfona.
Firefox Focus to dość specyficzna przeglądarka internetowa, w której, przeglądasz sieć, wymazujesz historię i powtarzasz to w kółko. Po każdym użyciu program czyści historię, nie zapisuje żadnych danych użytkownika, haseł, loginów, itp. Dodatkowo Focus blokuje skrypty śledzące w reklamach, w statystykach oraz w sieciach społecznościowych.
Niby funkcje fajne, ale przecież każda przeglądarka internetowa ma tryb incognito, który z grubsza może służyć do tego samego. Do czego i kiedy używam Focusa?
Przede wszystkim wtedy, gdy nie chcę, aby Google i Google Now wiedział, że czegoś szukałem. Włączenie przeglądarki Firefox Focus jest szybsze i wygodniejsze niż każdorazowe włączanie trybu prywatnego w Chrome.
Czasem szukam pomysłów na prezenty i nie chcę, aby później wyświetlały mi się reklamy tych produktów, ponieważ mogą one zepsuć niespodziankę dla bliskiej osoby. Czasem też szukam totalnych głupot np. oglądając telewizję lub YouTube’a sprawdzam pewne informacje lub osoby. Wtedy też korzystam z Focusa, ponieważ chcę uniknąć przypadków, w których Google Now powie: „ostatnio szukałeś informacji o Seksmasterce, tutaj masz jej najnowsze filmy”.
Aplikację Firefox Focus pobierzesz za darmo ze sklepu Google Play.
Ze Zdjęć Google korzystałem od dawna, ale dopiero w 2017 roku aplikacja ta stała się jedynym sposobem, w jaki zarządzam fotkami i filmami na moim telefonie. Najpierw zacząłem korzystać jej intensywnie na OnePlusie, ponieważ wyjątkowo nie przypadła mi do gustu natywna aplikacja galerii zdjęć, w której przycisk kasowania zdjęć był tak bardzo „pod ręką”, że nieumyślnie skasowałem sobie kilka zdjęć podczas ich przeglądania.
Na szczęście fotografie zostały wcześniej zapisane w chmurze - za pomocą Zdjęć Google właśnie - więc obyło się bez strat. Niesmak jednak pozostał, zdecydowałem się na zmianę i zacząłem korzystać z Google Photos.
Później zmieniłem telefon na Google Pixela, w którym Zdjęcia Google są domyślną aplikacją galerii zdjęć i nie myślałem ani chwili, aby szukać zamiennika.
Najbardziej w Google Photos lubię to, że bardzo dobrze działa wyszukiwarka - wystarczy wpisać miejsce, w którym zrobiono zdjęcie lub to, co na nim uwieczniono (np. dziecko, samochód, budynek, pies), a nasze setki tysięcy fotek zostaną przeszukane i zobaczymy tylko te, które spełniają warunki zapytania.
Bardzo lubię też asystenta, który z serii zdjęć potrafi zrobić automatycznie GIF-y albo kolaże. To miłe urozmaicenie i osobiście nie chciałoby mi się tracić czasu na taką zabawę zdjęciami, jednak efektami pracy asystenta chętnie dzielę się z bliskimi.
Niezastąpiona jest też funkcja wykonywania kopii zdjęć do chmury. Dzięki temu wszystkie fotki z telefonu oraz aparatów cyfrowych (wrzucam je do chmury osobną aplikacją) mam zapisane i dostępne w jednym miejscu.
Do ulubionych funkcji Google Photos zaliczam również łatwe udostępnianie zdjęć innym użytkownikom tej aplikacji. Teraz nie ma znaczenia, czy wysyłam je bliskim osobom, które korzystają z Androida czy z iOS-a. Zawsze robię to tak samo.
Aplikację Zdjęcia Google pobierzesz za darmo ze sklepu Google Play.
Nie, nie będę was przekonywał do tego, że warto korzystać z nowych komunikatorów Google’a. Zapewne macie już WhatsAppa, Messengera, Skype’a lub coś innego. Wcale mnie to nie dziwi.
Jednak mnie się Allo spodobał i przekonałem moją dziewczynę, żebyśmy z niego korzystali. Allo doczekał się wersji na komputery, która działa w przeglądarce internetowej, więc rozmowy są zdecydowanie wygodniejsze, niż wtedy, gdy Allo był dostępny wyłącznie na smartfonach.
Allo integruje się też z Duo - drugim komunikatorem do rozmów głosowych oraz wideo. Obsługa tej aplikacji jest tak łatwa, że bez trudu przekonałem do niej również mojego tatę. Lubię za jej pomocą dzwonić.
Korzystając z Google Pixela mam łatwy dostęp do Asystenta Google. Jednym naciśnięciem lub wypowiedzeniem hasła „Hej Google” mogę wywołać pomocnika, który dla mnie wyszuka informacji w sieci, ustawi minutnik lub zadzwoni do wybranej osoby. Codziennie rano Assistant informuje mnie o najważniejszych wydarzeniach z wybranych przeze mnie kategorii oraz podaje prognozę pogody.
Niestety nasza komunikacja odbywa się w języku angielskim, ale mam wielką nadzieję, że w 2018 roku Asystent Google nauczy się polskiego. Wtedy będę jeszcze częściej i wygodniej mógł z niego korzystać.
Korzystam ze smartfona Pixel XL, który ma tylko 32 GB wbudowanej pamięci wewnętrznej. To strasznie mało i gdybym nie przenosił zdjęć i filmów do chmury, a potem co jakiś czas mnie usuwał ich z telefonu, to pewnie już dawno nie miałby miejsca na niezbędne aplikacje.
Na szczęście Google pamięta o użytkownikach, którzy mają smartfony z jeszcze mniejszą ilości pamięci wewnętrznej. W 2017 roku zadebiutowała aplikacja Files Go, która pozwala na przesyłanie danych między smartfonami bez korzystania z połączenia internetowego. Najważniejsza, w moim odczuciu, jest jednak funkcja pozwalająca na czyszczenie pamięci urządzenia z niepotrzebnych danych.
Files Go skanuje pamięć telefonu i proponuje usuwanie zdublowanych plików, pobranych danych, plików tymczasowych, plików graficznych niskiej jakości oraz memów. Użytkownik zostanie też poinformowany o aplikacjach, które zainstalował, a których nie używa, i będzie mógł podjąć decyzję o ich odinstalowaniu.
Aplikację Files Go pobierzesz za darmo ze sklepu Google Play.
Google Pixel jest pierwszym telefonem, z którego korzystałem, który wspiera Daydream, czyli platformę wirtualnej rzeczywistości, która w połączeniu z specjalnymi goglami i pilotem przenosi użytkownika w świat VR-u.
Gdy dostałem VR-owe akcesoria do Pixela nie podejrzewałem, że skorzystam z nich więcej niż raz. Myślałem, że będzie jak z pierwszą generacją okularów od Samsunga, które testowałem dwie godziny i już nigdy nie miałem ochoty do nich wracać.
Daydream jednak mnie zaskoczył. Korzystałem z niego wiele razy i często pokazywałem go znajomym. Kupiłem też sporo gier, ale… za większość musiałem zażądać zwrotu pieniędzy, bo nie potrafiły zapewnić rozrywki na dłużej niż 5 minut.
Ogólnie Daydream zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i sprawił, że bardzo dobrze się bawię grając, oglądając filmy i podróżując wirtualnie po świecie. Niestety nie jest to rozrywka, z której mogę korzystać godzinami. Już po kilkudziesięciu minutach z goglami na głowie czuję się nieswojo. Zaczyna boleć mnie głowa i muszę przerywać zabawę. Szkoda.
Aplikację Daydream pobierzesz za darmo ze sklepu Google Play.
W 2017 roku wróciłem do tej prostej, starej i dobrej aplikacji, która prezentuje pogodę i najważniejsze wiadomości na podstawie Google News.
Przyznaję, że mam problem ze znalezieniem idealnej aplikacji do newsów. Korzystam aktualnie z trzech, które się dobrze uzupełniają. Na pierwszym miejscu jest niezastąpiony czytnik RSS-ów - Feedly. To w nim śledzę wszystkie branżowe serwisy na starannie przygotowanych listach tematycznych. Drugą aplikacją jest rewelacyjny Flipboard, w którym czytam najważniejsze informacje ze świata oraz z kategorii, które mnie interesują. Po angielsku. Uzupełnieniem tego duetu, z którego korzystam już od lat, jest teraz aplikacja Wiadomości i pogoda Google, w której śledzę przede wszystkim informacje z Polski i po polsku.
Aplikację Wiadomości i pogoda Google pobierzesz za darmo ze sklepu Google Play.
O co chodzi w tej grze? Jesteś królem, ale jak na Tinderze. Nie, nie powiedziałem „jesteś królem Tindera”.
W Regins wcielamy się we władcę, który staje przed licznymi dylematami. Decyzje podejmujemy przesuwając karty w prawo lub lewo.
Jak wygląda ozgrywka?
Mniej więcej tak:
- Przywódca sąsiedniego kraju chce cię odwiedzić,
- odrzucasz propozycję,
- przywódca napada twój kraj i zabija połowę ludzi oraz zabiera połowę złota.
Albo tak:
- Sąsiedzi za wschodniej granicy chcą, żebyś poślubił ich córkę,
- godzisz się,
- odbierasz wielki posag - rośnie złoto i armia. Umacnia się też religia oraz przybywają nowi ludzie.
Albo tak:
- Twoi górnicy natrafili na tajemniczą jaskinię,
- decydujesz się do niej wejść,
- stajesz na rozgałęzieniu tunelu,
- decydujesz się iść w prawo,
- coś wyskakuje i cię zabija. Giniesz.
W tej grze się często ginie. Jednak - jak to dawniej bywało - momentalnie pojawia się nowy władca, który zasiada na tronie i przygoda jest kontynuowana.
Grę Reigns kupisz za 14 zł w sklepie Google Play. Jest też wersja z kobietą w roli głównej - Reigns: Her Majesty, ale jeszcze w nią nie grałem. Jeszcze...