REKLAMA

Smartfon to przedłużenie mózgu. Jak można zabronić uczniom korzystać z mózgu?

Czytam o tym, że od nowego roku szkolnego Francja wdroży totalny zakaz używania smartfonów w szkołach podstawowych i średnich i włos mi się na głowie jeży. Bo pewnie ktoś niedługo wpadnie na podobny pomysł u nas, w Polsce.

Smartfon to przedłużenie mózgu. Jak można zabronić korzystać z mózgu?
REKLAMA

A smartfon to dziś przecież przedłużenie mózgu człowieka. Jak można zabronić uczniom korzystać z mózgu?

REKLAMA

Nie, nie chodzi li tylko o to, że we Francji uczniowie nie będą mogli korzystać z telefonów podczas zajęć - ban na smartfony ma być rozciągnięty na cały pobyt w szkole: na lekcjach, podczas przerw, na stołówce, w tzw. okienkach między zajęciami.

Francuski minister edukacji Jean-Michel Blanquer tłumaczy, że „dzieci nie bawią się już nawet na przerwach, mają głowy utkwione w smartfonach i z edukacyjnego punktu widzenia, to problem”. Mowa też o tym, że 93 proc. uczniów w wieku 12 - 17 lat korzysta w szkole z telefonów, w tym wielu także podczas zajęć, odbierając i wysyłając wiadomości tekstowe, nie skupiając się na zajęciach. 40 proc. kar w szkołach związanych jest z używaniem urządzeń mobilnych.

Przypuszczam, że o podobne statystyki można by było się pokusić w Polsce. I jestem pewny, że w głowach wielu polskich decydentów - szczególnie w warunkach aktualnie miłościwie panującej nam konserwatywnej władzy - kiełkuje podobny pomysł: totalnie zakazać urządzeń mobilnych w szkołach.

Tak to właśnie jest, gdy stare pięćdziesięcio/sześćdziesięcioletnie pryki mają decydować o życiu współczesnych ludzi, nie mając o nim pojęcia.

Dziś, jak chyba nigdy wcześniej w historii ludzkości, zmiany technologiczne następują tak szybko, iż trudno mówić o tym, że życie wygląda tak samo, jak - powiedzmy - 30 lat temu.

Śmiem twierdzić wręcz, iż niewiele jest punktów styczności pomiędzy życiem i funkcjonowaniem nastolatka i ucznia w latach 70' i 80', a tym, jak żyją współcześni młodzi ludzie. I nie jest to do końca zwykła sprawa nowego pokolenia. Dziś zmiany w sposobie życia człowieka, właśnie ze względu na integrację z osobistymi komputerowymi technologiami, są tak szybkie i fundamentalne, że rośnie nam pokolenie zupełnie nowych ludzi.

Wystarczy poczytać i zrozumieć mądrych ludzi, jak Ray Kurzweil, który w niedawnym wywiadzie dla Wired mówi tak (tłumaczenie własne):

Mówiąc dosłownie - zintegrujemy się z technologią, ze sztuczną inteligencją, by stać się mądrzejszymi. Już to robimy. Te urządzenia, z którymi się nie rozstajemy, to przedłużenie naszych mózgów i ludzie naprawdę zaczynają myśleć o nich w ten sposób. Jeszcze kilka lat temu nie myślano tak o smartfonach. A dziś one dosłownie wchodzą w nasze ciała i umysły, choć myślę, że to tylko takie arbitralne rozróżnienie. Bo mimo iż wciąż znajdują się poza naszymi ciałami i umysłami, są przedłużeniem naszych mózgów. Czynią nas bystrzejszymi i zabawniejszymi.

Ktoś, kto od dziecka nie dorastał ze smartfonem w dłoni, kto tego smartfona musiał się uczyć będąc już po trzydziestce, czy czterdziestce, tego nie rozumie. Choć powinien, jeśli jest ministrem edukacji.

Smartfon to przedłużenie mózgu - czyli nieodzowny element dla funkcjonowania w społeczeństwie, wśród ludzi, rówieśników, świecie obok. Smartfon jest dla młodych ludzi czymś, co odpowiada za komunikację, werbalizację komunikacji, naukę, poznawanie świata, obcowanie z innymi, rozrywkę i samodoskonalenie.

Zabranianie korzystania z niego jest po prostu głupie.

Po pierwsze, ogranicza naturalny rozwój młodych ludzi. Po drugie, antagonizuje ich w stosunku do starszego pokolenia, które pojęcia nie ma o ich potrzebach i oczekiwaniach. Po trzecie, de facto i tak na nic się zda, bo fali integracji ciał i umysłów z technologią nie da się zatrzymać.

To szkoła powinna się gruntownie zmienić, by objąć współczesny sposób życia i funkcjonowania w społeczeństwie młodych ludzi. To cała organizacja życia szkolnego i zajęć naukowych powinna być dostosowana do tego, jak dziś żyją i funkcjonują na co dzień młodzi ludzie. To nauczyciele powinni się jak najszybciej dostosować do wymagań współczesnej młodzieży. Nie odwrotnie.

REKLAMA

Oczywiście - jest sporo zagrożeń związanych z używaniem smartfonów, choć de facto nie różnią się one zbytnio od tych, które czyhały na młodych ludzi 30, 40 lat temu. Też można zostać pobitym, odtrąconym, oszukanym, wykorzystanym - tyle, że dziś w innej formie. Są też zupełnie nowe zagrożenia związane z integracją z technologią, których wcześniej nie było.

Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby ministrowie edukacji zajęli się rozwiązywaniem właśnie tych problemów i zagrożeń, a nie próbowali zawracać kijem bieg rzeki.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA