Laptopy Razera nareszcie w Polsce. Z tej okazji sprawdziliśmy, jaki jest Razer Blade Stealth
Długo musieliśmy czekać, by móc zakupić laptopy Razera nad Wisłą. Ale stało się! Razer Blade, Razer Blade Pro i Razer Blade Stealth są juz oficjalnie dostępne w Polsce, a ja sprawdziłem, czy warto kupić tego ostatniego.
Za dystrybucję laptopów Razera w Polsce odpowiada aktualnie sklep X-Kom, w którym możemy nabyć kilka Blade’ów:
- Razer Blade Pro z ekranem FHD za 9199 zł
- Razer Blade 14” z ekranem 4K za 11399 zł
- Razer Blade 14” z ekranem FHD za 9799 zł lub 8999 zł (zależnie od pojemności SSD)
- Razer Blade Stealth 13,3” za 8299 zł lub 7499 zł (zależnie od pojemności SSD)
Postaramy się sprawdzić dla was każdy z wymienionych wyżej laptopów, ale na pierwszy ogień trafił do nas najmniejszy Razer Blade Stealth w wariancie kosztującym 8299 zł. Co dostajemy za tę kwotę?
Na szczęście Razer wchodząc do Polski nie obdarował nas resztkami z poprzedniego wypustu.
13-calowy Blade Stealth to wersja z najnowszym procesorem Kaby Lake Refresh. Oznacza to, że procesor Intel Core i7-8550U obdarzony jest nie dwoma, jak w poprzednich niskonapięciowych i-siódemkach, lecz czterema rdzeniami. Ten dość potężny procesor wspiera tutaj 16 GB RAM-u i SSD o pojemności 512 GB.
To wszystko zamknięte w naprawdę stylowe obudowie z anodowanego, barwionego na czarno aluminium, z jaśniejącym trójgłowym wężem na klapie. Nie wiemy niestety, czy w Polsce dostępna będzie bardziej stonowana, szara wersja bez podświetlanej klapy i z jednolitym kolorem podświetlenia klawiatury.
Od strony jakości wykonania Razer Blade Stealth to najwyższa półka. Porównania z MacBookiem absolutnie nie są nie na miejscu, bo produkt gamingowej marki w niczym nie ustępuje tu sprzętom Apple. To smukła (13,8 mm grubości) i lekka ( 1,35 kg masy) konstrukcja, która mieści 13,3-calowy wyświetlacz w kompaktowej obudowie.
Do wyświetlacza jeszcze wrócimy. Nie chcę was bowiem zanudzać tutaj specyfikacją i numerkami, bo te wszyscy zainteresowani już od dawna znają. Razer Blade Stealth w 13-calowej odsłonie jest dostępny za granicą od kilku miesięcy i wszyscy mogli już wszystko wyczytać na jego temat.
Pozwólcie zatem, że opowiem wam najpierw o tym, co subiektywnie podobało mi się podczas mojego tygodnia z Razerem Blade Stealth.
Wydajność zwaliła mnie z nóg. A jest potencjał na więcej rozbudowę.
Szczerze, jestem w szoku. Oczywiście nie jest to zasługa konkretnie Razera Blade Stealth, lecz nowych procesorów Kaby Lake R, ale w dalszym ciągu specyfikacja małego laptopa pozwala na znacznie więcej, niż można było do tej pory wycisnąć z ultrabooków.
Najbardziej taksującymi komputer programami, jakich używam, są Adobe Lightroom, DaVinci Resolve i… Google Chrome. Do tej pory na ultrabookach z niskonapięciowymi procesorami dwa pierwsze programy dawały sobie radę, ale trudno było nazwać ich obsługę komfortową. Jako że laptopy z Windowsem stosują procesory 15-watowe, przy wrzuceniu do Lightrooma większej biblioteki RAW-ów przeciętny ultrabook zazwyczaj po prostu się dusił, a eksport gotowych plików trwał wieki.
Tymczasem pracując na Razerze Blade Stealth praktycznie nie czułem różnicy względem desktopa, na którym pracuję na co dzień. Problemy zaczęły się pojawiać dopiero przy próbie edycji wideo w 4K, ale nie zdziwiło mnie to – do takiej zabawy niezbędne jest dedykowane GPU, którego Blade Stealth nie posiada.
Dzięki obecności złącza Thunderbolt 3 możemy go jednak w takowe doposażyć, kupując stację dokującą dla zewnętrznej karty graficznej, Razer Core. Core nie jest niestety jeszcze dostępny w Polsce, ale to pewnie tylko kwestia czasu. Także gdyby ktoś wymarzył sobie pracę na jednym sprzęcie, który może w domu zadokować i grać w gry/montować wideo w 4K, a potem odpiąć i chodzić z poręczną maszyną – Blade Stealth nadaje się idealnie.
Nie bez znaczenia dla płynności pracy jest też 16 GB RAM-u, które oprócz programów graficznych przydaje się po prostu w codziennych zastosowaniach. Szczególnie gdy korzystamy z przeglądarki Google Chrome, która pochłania RAM z apetytem wygłodniałego kota, który nie jadł od 20 minut.
To wszystko sprawia, że Razer Blade Stealth, jak na swoje filigranowe gabaryty , jest całkiem potężną maszyną. Nie jest to w żadnym wypadku laptop dla graczy (choć Forzę Horizon 3 w FHD odpaliłem na nim bez problemu), ale poradzi sobie ze znakomitą większością postawionych przed nim zadań. I to jest świetne.
Niestety… tutaj plusy się kończą. Reszta mojego czasu z Razerem Blade Stealth była serią większych lub mniejszych rozczarowań.
Sam nie wiem, od czego zacząć tę wyliczankę. Bo widzicie, ja naprawdę, naprawdę chciałem lubić ten laptop. Jestem wielkim fanem produktów Razera, posiadam ich w domu sporo i nawet rozważałem zakup 14-calowego Blade’a na swoją główną maszynę do pracy i gier. A jednak, choćbym nie wiem jak próbował, nie potrafię polubić Razera Blade Stealth.
Z wielu powodów:
- Ekran – QHD+ i pokrycie 100% przestrzeni barw RGB, to brzmi dumnie. W praktyce jednak ekranowi bardzo daleko do pełnego pokrycia RGB bez uprzedniej kalibracji, a precyzja odwzorowania barw jest naprawdę przeciętna, co porównałem bezpośrednio z Eizo CS2420. Przeciętnemu użytkownikowi bardziej jednak będą przeszkadzały okropne refleksy świetlne i niska jasność ekranu. Na Stealthie naprawdę trudno jest pracować na zewnątrz.
- Akumulator – producent deklaruje 10 godzin, a mi nie udało się ani razu nawet zbliżyć do tego wyniku, niezależnie od używanej przeglądarki. Przy standardowym miksie zadań (Opera, Spotify, Word) Razer Blade Stealth pracował z dala od gniazdka maksymalnie 6 godzin i to przy jasności ustawionej na góra 3/4. Na plus muszę za to zaliczyć malutką, poręczną ładowarkę.
- Hałas i kultura pracy – o ile niepodłączony Razer Blade Stealth przez większość czasu pozostaje cichy, tak pracując „pod prądem” wentylatory słychać praktycznie non stop. Zdążyłem się już przyzwyczaić do bezgłośnych laptopów (MacBooki, Huawei Matebook Pro, sprzęty MSFT Surface) i niepotrzebny hałas wiatraczków w laptopie kosztującym ponad 8 tys. zł jest dla mnie niedopuszczalny. Blade Stealth ma też tendencję do nieprzyjemnego nagrzewania się, co – możecie mi wierzyć – da się odczuć.
- Głośniki – jakże się rozczarowałem! Grille na skraju klawiatury sugerują, że mamy do czynienia z dużymi przetwornikami. Spodziewałem się więc jakości audio znanej z nowych MacBooków a tymczasem… mój Surface Pro 4, z dwoma maleńkimi głośniczkami gra lepiej. Jest głośno, ale cienko, sucho i z przesterem powyżej 70 proc. głośności.
- Klawiatura i gładzik – ech… kolejny punkt, który bardzo chciałbym uznać za plus, ale nie mogę. Gładzik jest w porządku (w końcu obsługuje sterowniki Windows Precision i gesty), ale po laptopie tej klasy spodziewam się czegoś więcej niż „w porządku”. Klawiatura za to w ogóle mnie nie przekonała. Ma niski skok, jest sztywna, fatalnie wytłumiona, a klawisze nierówno dobijają, przez co pisanie jest bardzo nieprecyzyjne. Na plus nie mogę zaliczyć nawet podświetlenia Chroma, bo… nie obejmuje ono funkcji dodatkowych. Powodzenia w znalezieniu po ciemku znaków specjalnych na klawiszach funkcyjnych!
- Utrzymanie w czystości - o ile obudowa wykonana jest z wysokiej jakości materiałów i doskonale spasowana, o tyle utrzymanie jej w czystości jest po prostu niemożliwe. Robiąc zdjęcia przed każdym ujęciem przecierałem laptop wilgotną szmatką, ale odciski palców, tłuszcz i drobinki kurzu wyrastają na tej obudowie momentalnie. Razer powinien do zestawu dokładać ściereczkę z mikrofibry.
- Stosunek ceny do jakości – przypomnę, Razer Blade Stealth kosztuje 7499 zł lub 8299 zł, zależnie od pojemności SSD. To koszmarnie dużo pieniędzy i za tę kwotę mam prawo oczekiwać sprzętu bliskiego doskonałości w swojej kategorii. Niestety, najmniejszy laptop Razera doskonały nie jest, a wręcz bardzo od tej doskonałości daleki. Zdecydowanie niewart wysokiej ceny, jaką trzeba za niego zapłacić.
Razera Blade Stealth lepiej więc sobie odpuścić.
O ile kosztujący niewiele więcej (8999 zł) Razer Blade wydaje się być dobrym zakupem – co niebawem sami zweryfikujemy – tak mały Razer Blade Stealth absolutnie nie powinien znaleźć się na waszej liście zakupów. Rzadko kiedy tak kategorycznie odradzam zakup jakiegoś sprzętu, ale tym razem nie mam wyjścia.
Mając w kieszeni 7499 zł można kupić znacznie lepszy 13-calowy laptop. Chociażby MacBooka Pro 13, chociażby Surface Laptopa, chociażby Surface’a Pro, Della XPS 13 czy HP Spectre.
Razer Blade Stelath, choć ma kilka mocnych punktów, nie daje sobie rady w podstawach podstaw, które konkurencji egzekwują lepiej. Producent wiele obiecuje, ale niewiele obietnic spełnia – z ekranem i czasem pracy na czele.
W tej chwili Blade Stealth to nie jest dobry zakup. Jeśli szukasz wydajnego, ale kompaktowego laptopa z wysokiej półki, lepiej szukaj „tego jedynego” wśród produktów konkurencji.