REKLAMA

Dziura ozonowa powraca. Odkryto nowe substancje niszczące ozon

Pamiętacie problem dziury ozonowej? Z najnowszych badań wynika, że może on powrócić. Nie wszystkie substancje, które niszczą ozon, zostały bowiem zakazane.

13.10.2017 08.35
dziura ozonowa
REKLAMA
REKLAMA

Warstwa ozonu unosząca się w ziemskiej stratosferze to naturalna "tarcza", która chroni naszą planetę przed nadmiarem promieniowania ultrafioletowego. Promieniowanie UV oprócz tego, że wywołuje poparzenia na skórze, może prowadzić do zmian nowotworowych.

Dlatego warstwa ozonowa jest taka ważna. Już raz mieliśmy z nią duży problem. W 1982 roku dr Joe Farman z British Antarctic Survey, prowadząc badania na Antarktydzie Zachodniej odkrył, że ozonu zaczyna ubywać. W 1987 r. stwierdzono, że z wyższych warstw atmosfery stężenie ozonu zmniejszyło się o połowę od czasu odkrycia Farmana.

Wtedy to też powstało międzynarodowe porozumienie o nazwie "Protokół Montrealski w sprawie substancji zubożających warstwę ozonową". Dzięki tej inicjatywie, do której przystąpiło ponad 160 państw, udało się zredukować produkcję gazów, które niszczyły naszą naturalną powłokę ochronną. Wbrew obiegowej opinii, nie były to tylko freony.

Dziura ozonowa może powrócić.

To tyle, jeśli chodzi o skrótową lekcję historii, wróćmy do teraźniejszości. Z najnowszych badań naukowców z brytyjskiego National Centre for Atmospheric Science wynika, że w Protokole Montrealskim nie uwzględniliśmy wszystkich niszczących ozon substancji. Najnowszym zagrożeniem są dichlorometan i 1,2-dichloroetan.

Te chlorowe pochodne metanu uważane były do niedawna za niegroźne dla warstwy ozonowej, ponieważ wydawało nam się, że ich duża ilość nie jest w stanie dotrzeć na wysokość stratosfery. No cóż, myliliśmy się. Niektóre prądy powietrzne są w stanie wynieść te substancje na tyle wysoko, żeby zagrozić naszej naturalnej ochronie przed promieniowaniem UV.

Za nowe zagrożenie dla warstwy ozonowej odpowiadają rozwijające się gospodarki.

Autorzy najnowszego badania, jako głównych winowajców wskazują m.in. Chiny i Indie. Dichlorometan i 1,2-dichloroetan wykorzystywane są w wielu gałęziach przemysłu. Od produkcji rozpuszczalników i substancji wykorzystywanych w rolnictwie, po produkcję PVC i niektórych leków. Oram wraz z pozostałymi autorami badania zakłada, że same Chiny mogą być odpowiedzialne za ok. 50-60 proc. produkcji dichlorometanu.

REKLAMA

Dane, na których opierali się naukowcy z National Centre for Atmospheric Science, zostały pobrane przez aparaturę montowaną na samolotach pasażerskich. Podwyższony poziom dichlorometanu i 1,2-dichloroetanu odnotowano nad południowo-wschodnią Azją w okresie od grudnia 2012 r. do stycznia 2014 r.

Zdaniem naukowców rosnący poziom tych substancji zagraża naszej warstwie ozonowej. Tym samym sugerują oni, że w niedalekim czasie będziemy musieli rozszerzyć listę substancji objętych Protokołem Montrealskim. Pozostaje tylko pytanie, jak na ten pomysł zareagują Chiny, Indie i inne gospodarki rozwijające się. Substancje te mają bowiem kluczowe znaczenie dla przemysłu i zrezygnowanie z nich nie będzie takie proste.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA