REKLAMA

Kosztuje sporo, ale nie potrafiłem mu się oprzeć. Newton Mail to mój ulubiony klient pocztowy

Od lat poszukiwałem idealnej aplikacji do obsługi poczty elektronicznej. Newton Mail spełnia chyba wszystkie moje wymagania. Jest na tyle dobry, że zapłaciłem sporo za dostęp do niego.

11.09.2017 13.46
aplikacja Newton
REKLAMA
REKLAMA

Moje poszukiwania idealnej aplikacji do obsługi poczty to proces wieloletni. Testuję od dawna różne rozwiązania. Moje preferencje się zmieniają. Przez kilka lat wystarczała mi aplikacja Gmail. Później osiągnąłem zen, uzyskując pustą skrzynkę. Inbox zero zawsze był moim marzeniem, w końcu się udało. Pomógł mi w tym inny program od Google: Inbox.

Gdy już zacząłem przyzwyczajać się do tego ostatniego, zaczęły drażnić drobnostki. Irytował mnie na przykład sposób zarządzania sortowaniem maili do folderów, zwłaszcza tych stworzonych przeze mnie. Konieczność oznaczania wiadomości jako gotowej, by ta "spadła" ze skrzynki odbiorczej zupełnie mi nie pasowała. Jeszcze gorzej, że korzystając równocześnie z Google Keep zacząłem mieć problem z powiadomieniami w tej ostatniej. Keep jest wykorzystywany w Inboksie do zarządzania notatkami.

W poszukiwaniu alternatywy przetestowałem wiele rozwiązań. Nieźle spisywał się Spark. Ostatecznie rozkochał mnie w sobie Newton Mail.

Newton to aplikacja stworzona specjalnie dla mnie.

Ma wszystko czego potrzebuję. Obsługuje wiele kont (mam dwa adresy Gmail, z obu aktywnie korzystam) i grupuje je sensownie w jednej skrzynce odbiorczej. Pozwala na "usypianie" wiadomości. Oferowane przedziały czasowe są różne, ale taką funkcję zapewniają przecież również inne programy pocztowe.

Szczególnie podoba mi się fakt, że Newton pozwala wybrać opcję Pulpit. Wiadomość znika ze skrzynki odbiorczej i pojawia się z powrotem, gdy włączymy aplikację na pececie lub Maku. To świetny pomysł, bo zdarza mi się odkładać sprawy nie tyle na później, co do momentu, gdy korzystać będę z komputera.

Newton ma swoje aplikacje dla iPhone'a, iPada, Androida i Windows 10. To bardzo ważna kwestia. Zdarza mi się zmieniać smartfony i wieloplatformowość to wymóg konieczny. Co ciekawe jednak z Newtona nie skorzystamy w przeglądarce. I to można uznać za minus. Nawet spory, jeżeli używamy np. Chromebooka.

Newton pozwala na wysyłkę maila z opóźnieniem. Informuje nas domyślnie o odczytaniu wiadomości. Świetnie działa wbudowana wyszukiwarka maili. Funkcja Tidy Inbox chroni przed rozproszeniami w postaci newsletterów i powiadomień z serwisów społecznościowych. Działa to banalnie prosto i skutecznie.

Ok, aplikacja, jak aplikacja. Dlaczego warto wydać na nią sporo pieniędzy?

Dochodzimy do drażliwej kwestii. Choć sama aplikacja jest darmowa, to korzystanie z niej wymaga subskrypcji. Zdawałem sobie sprawę z tego, gdy rozpocząłem dwutygodniowy okres testowy. Czas minął i stanąłem przed sporym dylematem.

Polegał on na tym, że Newton to nie tylko funkcje. Dzisiejsze aplikacje pocztowe oferują spore możliwości. Odkładanie maili na później stało się standardem i można go mieć zupełnie za darmo. Newton ma coś więcej. Zaczynasz z niego korzystać i już nie chcesz niczego innego.

Trudno wytłumaczyć ten fenomen, ale mamy do czynienia z aplikacją, która jest komplementarna. Działa niezawodnie. Oferuje bardzo minimalistyczny interfejs. Widać to na przykład podczas tworzenia wiadomości w aplikacji dla Windowsa. Brak tu zbędnych elementów, ale otrzymujemy oczywiście możliwość formatowania wiadomości.

Newton class="wp-image-590202"

W takim duchu działa cała aplikacja. Wyróżniają ją stonowane kolory, oparcie o tekst, brak różnego rodzaju "przeszkadzajek". Naszą motywację do zachowania pustej skrzynki pogłębiają obrazki informujące o tym, że udaje nam się sprostać temu zadaniu. Na przykład takie.

aplikacja Newton class="wp-image-590208"

Po dwóch tygodniach wygodnego i, co równie ważne, przyjemnego korzystania z poczty podczas okresu próbnego, zderzamy się w końcu z tym, co skutecznie może zniechęcić. Ceną. Roczna subskrypcja kosztuje blisko 200 zł. Gdy przyszło, co do czego dokonałem szybkiej wyceny stosunku możliwości do ceny i stwierdziłem, że 50 dol. za usługę pocztową, w dodatku oferującą obsługę kont w zewnętrznych serwisach, to jednak zbyt dużo.

Pokochałem Newtona, ale chyba nie aż tak, by wydać na raz tyle pieniędzy. I pewnie pożegnałbym się z wielkim żalem z aplikacją, gdybym dzień przed końcem okresu próbnego nie otrzymał maila od twórców z promocją obniżającą stawkę bazową o 50 proc. Do zapłacenia zostało 97,99 zł. Wychodzi nieco ponad 8 zł miesięcznie. Da się przeżyć.

Zdaję sobie sprawę, że za rok nie uniknę prawdopodobnie pełnej opłaty. Mechanizm promocyjny jest prosty, po wygaśnięciu subskrypcji nie będę chciał zamienić Newtona na nic innego i zapłacę zapewne 100-procentową kwotę. Mam tego świadomość, ale po 2 tygodniach korzystania z usługi nie potrafiłbym nie skorzystać z tej promocji.

Newton nie jest bez wad. Irytuje na przykład fakt, że nie zostały przetłumaczone na polski wszystkie elementy interfejsu. Brak wersji dla przeglądarki już wspominałem. Mimo wszystko to pierwsza aplikacja użytkowa od dawna, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie i sprawiła, że nie chciałem z niej zrezygnować, mimo dość wysokiej ceny.

Newton nie jest dla wszystkich.

REKLAMA

Jeżeli nie przywiązujesz wagi do detali, drobnych szczegółów, składających się na końcowy produkt, aplikacja prawdopodobnie nie jest dla ciebie. Za darmo znajdziesz sensowne programy do obsługi poczty elektronicznej, które zaspokoją twoje potrzeby. Jeżeli korzystasz z Gmaila czy Outlooka, powinny cię zadowolić. Jeżeli chcesz mieć pustą skrzynkę, zainstalujesz Inbox by Google i będziesz pewnie zadowolony. Gdy lubisz minimalizm, nie przepadasz za pstrokacizną, możesz spróbować Newtona w wersji próbnej.

Istnieje duża szansa, że się zakochasz. Mój redakcyjny kolega, Przemysław Śmit, twierdzi nawet, że to jedna z tych aplikacji, które pomagają przetrwać kryzys wieku średniego.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA