REKLAMA

Ostatni gaszę światło. Nikt w Spider’s Web nie używa już Windows 10 Mobile

Ignorowałem żarty kolegów, miałem w nosie rynkowe statystyki. Bo z Lumią żyło mi się niezmiennie świetnie. Niestety, upadek tej platformy przywrócił mi zdrowy rozsądek. Lumia po raz ostatni wyświetliła mi na ekranie smutny komunikat „do widzenia”.

Z Windows na Androida
REKLAMA
REKLAMA

Moja podróż przez smarfony zaczęła się od Symbiana. Wybór był nieco przypadkowy, po prostu zacząłem zarabiać jakieś tam (skromne) pieniądze i zachciało mi się wypasionego telefonu, za pomocą którego zrobię coś więcej, niż wysłanie MMS-a ze zdjęciem. Z Symbianem trwałem długo, jednak eksplozja popularności telefonów z ekranem dotykowym wymusiła na mnie przesiadkę na Androida.

Z Androidem również żyłem długo, choć niezbyt zgodnie. To były czasy, w których Android nie radził sobie z lichym w tamtych czasach sprzętem. Nie pamiętam, ile razy chciałem wyrzucić zawieszającego się i sypiącego błędami pierwszego Samsunga Galaxy S. A to był przecież wtedy jeden z najlepszych telefonów z tym systemem.

 class="wp-image-74555"

Jednak pewnego dnia do redakcji CHIP-a – w którym wtedy pracowałem – trafił do testów pierwszy telefon z Windows Phone 7. Pożyczył mi go na trochę Kostek Młynarczyk, bo to jemu wypożyczono go celem napisania recenzji. Po paru dniach użytkowania wiedziałem, że mu go nie oddam. A raczej, że mu oddam, kupując sobie podobny.

Windows Phone był prawie idealny.

Moim pierwszym urządzeniem był HTC 7 Mozart. Później LG Swift. Później, jak Nokia wkroczyła do świata kafelków, Lumia 800, Lumia 920, Lumia 1520 i wreszcie Lumia 950 XL. Większość z nich to wspaniałe telefony, ale przecież my dziś nie o sprzęcie. Windows Phone okazał się po prostu genialny.

System ten łączył bezproblemowość, bezpieczeństwo i stabilność iOS-a z możliwościami Androida. Zgoda, nie od razu (pierwsza z pierwszych wersja Windows Phone nie obsługiwała nawet wielozadaniowości czy… schowka), jednak braki były bardzo szybko nadrabiane.

 class="wp-image-536323"

No i był czymś więcej niż kopią dobrych pomysłów: jego unikatowy, wygodny i szybki interfejs oparty na tak zwanych kafelkach i hubach wzbudził nawet uznanie firmy Apple, która wskazała podczas procesu z Samsungiem Windows Phone’a jako – tu dość luźny cytat z pamięci – przykład, że da się zrobić innowacyjny i wygodny interfejs bez konieczności kopiowania iPhone’a.

Globalne udziały na zawsze pozostały niskie, ale lokalna popularność zapewniła mu bogactwo aplikacji.

Najczęściej powtarzaną bzdurą w czasach, gdy Windows Phone miał jeszcze perspektywy, był „brak aplikacji”. To prawda, że Sklep Play i App Store miały bogatszą ofertę, jednak popularne usługi jak najbardziej były dostosowane do Windows Phone, czasami z aplikacjami o jakości przewyższającej te na inne platformy (pierwszy przykład z brzegu: WhatsApp). A te mniej popularne miały świetne alternatywy.

Niestety, okazałem się odosobniony w mojej sympatii do tej platformy. Windows Phone przez kilka krótkich lat cieszył się popularnością w Europie, Indiach i kilku innych regionach, jednak Android w końcu z nim wygrał. Rynkowe udziały cały czas malały. Najpierw Microsoft zareagował zamknięciem projektu Windows Phone i wydaniem zgodnej z oprogramowaniem na niego wersji Windows 10. Potem firma wycofała się z produkowania telefonów Lumia, pozostawiając to tylko swoim partnerom. Dziś Windows 10 Mobile wyraźnie już nie ma przyszłości.

I… nadal mi to nie przeszkadzało. Nadal uważam Windows 10 Mobile za system lepiej zaprojektowany od konkurencji. Niestety, wcześniej wyssany z palca tak zwany app gap zaczął istnieć na serio. Po kolei kolejne firmy wycofywały się z tworzenia wysokiej jakości oprogramowania na tę platformę. Trwałem na niej mimo fatalnej (bo nieaktualizowanej) aplikacji klienckiej wyjątkowo ważnej dla mnie usługi Spotify. Jednak w momencie, gdy warszawskie rowery miejskie – z których chętnie korzystam – wycofały się z obsługi aplikacji Nextbike, zastępując ją dostępną tylko na Androida i iOS-a Veturilo wiedziałem już, że czas odpuścić.

Wybór nowego telefonu ograniczył się do dwóch modeli: LG G6 i Samsunga Galaxy S7.

Wiedziałem trzy rzeczy:

  • Że chcę telefon z Androidem. Nie tylko preferuję go nad iOS-a, lecz uważam go za bardziej przyszłościowy wybór. Nie ukrywam też, że nowe iPhone’y leżą ciut poza moimi możliwościami finansowymi
  • Że chcę telefon, na którym mogę liczyć na aktualizację do Androida O. Bo lubię mieć pewność, że wystarczy mi na długo. To oznaczało, że potrzebuję telefonu od znanego producenta. A Pixel jest dla mnie za drogi
  • Że chcę mieć jak najlepszy aparat. Lumia mnie pod tym względem bardzo rozpieściła. Oczywiście, jak na złość, porządne aparaty montowane są tylko w sztandarowych modelach

Już praktycznie miałem kupować LG G6, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie i stałem się posiadaczem Galaxy S7. Nadal uważam G6 za rewelacyjny wybór jeśli chodzi o stosunek możliwości do ceny, jednak LG zdecydowało się zaoszczędzić nieco na module aparatu w swoim telefonie. Tylko i wyłącznie dlatego ostatecznie trafił do mnie zeszłoroczny sztandarowiec Samsunga.

Z Windows na Androida class="wp-image-582186"

Z Windows 10 Mobile na Androida – czego mi brakuje?

Android jest mi bardzo dobrze znany, co rusz producenci sprzętu z tym systemem pożyczają mi telefony celem ich recenzji. Żaden z nich, niezależnie od tego, czy używam firmowego interfejsu, czy też alternatywnego ze Sklepu Play, do tej pory nie spełnił wszystkich moich potrzeb. Na razie eksperymentuję. Samsungowy Android (tzw. Samsung Experience) jest całkiem nieźle zaprojektowany. Uzupełniłem go microsoftowymi (cóż za niespodzianka) Arrow Launcher, Next Lock Screen i SwiftKey Keyboard. Będę nadal eksperymentował, zobaczymy.

Kolejną sprawą jest aparat. Tu właśnie słyszę donośne, niosące się aż z Białegostoku rozdrażnione parsknięcie Marcina, ale nadal uważam, że Lumia 950 robi lepsze zdjęcia od Galaxy S7. Taka uwaga: słuchajcie Marcina, nie mnie. On jest ekspertem w fotografii, a ja amatorem. Cóż jednak poradzę, że moje subiektywne wrażenia są inne? Tęsknię też za fizycznym przyciskiem migawki aparatu. Można co prawda w większości telefonów z Androidem wykorzystać do tego inne przyciski, nie jest to jednak tak wygodne, jak projekt Microsoftu.

Z Windows na Androida class="wp-image-582187"
Dedykowany przycisk migawki aparatu (ten po lewej). Tęsknię!

Brakuje mi też wielu małych rzeczy. Część pewnie rozwiążę aplikacjami z Google Play, których jeszcze nie znam. Na przykład Windows 10 Mobile przy każdym powiadomieniu na chwilę rozświetlał ekran, by je wyświetlić, co było bardzo wygodne, gdy siedziałem przy biurku pracując. Udało mi się osiągnąć to samo w Galaxy S7, ale wtedy czas pracy na akumulatorze spadł do poziomu poniżej akceptowalnego.

Innym przykładem niech będą kontrolki odtwarzacza multimedialnego, aktywowane przyciskami głośności w Windows 10 Mobile. Wystarczyło wcisnąć ciszej lub głośniej, by te się pojawiły na ekranie. Na Androidzie na razie realizuję to poprzez wyświetlany na ekranie blokady widżet. Może się przyzwyczaję.

Brakuje mi też niektórych systemowych aplikacji Microsoftu. A więc nie tych do obsługi jego usług (bo te na Androida są świetne), ale tych związanych z systemem. Na przykład aplikacja Zdjęcia na Windows 10 Mobile, która pięknie integruje się z OneDrive’em. By osiągnąć podobny stopień wygody musiałbym całkowicie przesiąść się na – przyznaję, znakomitą – usługę Zdjęć Google, nie chcę jednak tego robić. Przynajmniej na razie.

Z Windows 10 Mobile na Androida – za czym nie będę tęsknił?

Za problemami z aplikacjami i za ich leciwymi wersjami. Co z tego, że Windows 10 Mobile jest szybki i sprawny, skoro gdy odpalę Spotify to czekam kilkanaście sekund po to tylko, by znów zrestartować zawieszającą się aplikację? Co z tego, że Facebook, Messenger i Instagram to wierne porty wersji z iOS, skoro wykonane są tak leniwie, że na procesorze Snapdragon 810 muszę czekać kilkanaście sekund na odpalenie komunikatora? No i znikające z oferty kolejne aplikacje, co oczywiście jest tu już truizmem.

Nie będę tęsknił też za integracją z nieistniejącymi w Polsce usługami. Być może Bing, Cortana czy Muzyka Groove są świetne tam, gdzie funkcjonują. Muszę uwierzyć na słowo. W Polsce albo nie istnieją, albo istnieją – tak jak Bing – teoretycznie. Skrót do wyszukiwarki Google pod przyciskiem Home, wspaniałe Mapy Google zamiast fatalnych Map Binga, widżet Google Now na ekranie, który wielokrotnie już mi pomógł. To zupełnie inny świat w zestawieniu z telefonem z Windows 10 Mobile, w którym przycisk Szukaj jest w zasadzie bezużyteczny. I nawet na tym Androidzie nie zainstaluję sobie Cortany, bo mieszkam w Polsce. Moja strata, czy Microsoftu?

Z Lumią nie rozstajemy się całkowicie, Spider’s Web nadal będzie najlepszym miejscem do czytania o Microsofcie, a więc i o Windows 10 Mobile.

Moja rola na Spider’s Web się nie zmienia, pozostaję kolesiem od Microsoftu, bo temat jest dla mnie niezmiennie fascynujący. Chociażby z tego powodu moja Lumia 950 XL nie trafi do nikogo z rodziny czy znajomych.

Przyznaję jednak, że tęsknię i nie uważam tego tylko za siłę przyzwyczajenia. Przesiadka na Galaxy S7 nie była podyktowana pożądaniem tejże przesiadki, tego telefonu czy zainstalowanego na nim Androida. To decyzja zdroworozsądkowa, podyktowana złożeniem broni przez Microsoft i fatalną jakością i aktualnością dostępnego na Windows 10 Mobile oprogramowania.

Z Windows na Androida class="wp-image-582188"

Z S7 całkiem się lubimy. To prawdopodobnie najlepszy możliwy w tej chwili telefon – ex equo z LG G6 – jeżeli weźmiemy pod uwagę jego cenę. Piękniejszy i wspanialszy S8 jest niestety ciut za drogi, przynajmniej dla mnie. Myślę, że się zaprzyjaźnimy na dobre.

REKLAMA

Nie mogę jednak zakończyć tej notki sentencją w stylu „idę, nie oglądając się za siebie” czy „rozstaję się z Windows 10 Mobile bez żalu”. Bo to nie jest prawda.

I długo jeszcze nie będzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA