Tesla staje się naprawdę jak smartfon
Odbierasz nowy sprzęt, klikasz 2-3 na ekranie, po czym wszystkie twoje ustawienia i aplikacje pojawiają się dokładnie tak samo, jak na poprzednim. Mowa o smartfonie? Nie, o samochodzie.
O samochodzie od Tesli, żeby być precyzyjnym. Według zapowiedzi Elona Muska, już wkrótce (dokładnego terminu nie podano) wszystkie ustawienia kierowcy będą zapisywanie nie tyle lokalnie, a w chmurze.
Czyli w wielkim skrócie - każda Tesla, do której wsiądziemy, zmieni się w kilka sekund w... naszą Teslę. Wystarczy, że mamy w kieszeni kluczyk albo smartfon z odpowiednią aplikacją, a Tesla jest (zapewne - nie zostało to doprecyzowane) połączona do internetu.
Czyli... standardowy profil kierowcy, tak?
Tak. Tym, co planuje Elon Musk, jest przesyłanie do bazy danych Tesli standardowych ustawień z tzw. profilu kierowcy, czyli m.in. ustawień fotela, lusterek, trybów jazdy, wyglądu zestawu wskaźników, świateł i nawigacji. Tego samego, co można ustawić dziś i przypisać np. do kluczyka w większości współczesnych samochodów - niekoniecznie tych z najwyższej półki.
Tyle tylko, że Tesla wysyłając to w chmurę idzie o krok dalej, i to o krok naprawdę potężny.
Do czego może się to przydać?
Teoretycznie najprostszą odpowiedzią jest sytuacja, w której kupujemy nową Teslę i nie chcemy od nowa bawić się w jej kompletną konfigurację, skoro w poprzedniej doszliśmy już w tym do perfekcji. Wsiadamy, łączymy się z naszą aplikacją telefonie i już - w kilka chwil wszystkie ustawienia są na swoim miejscu. Może tylko fotele i lusterka trzeba będzie poprawić - w końcu to, co działało w X, niekoniecznie sprawdzi się po przesiadce do 3 czy S.
Tyle tylko, że nowy samochód, nawet luksusowy, zmienia się przeważnie co kilka lat, więc mało kto (a do tego rzadko) doceniłby taką nowość. Są jednak samochody, które zmienia się regularnie, które za jakiś czas będzie się wymieniać jeszcze częściej, i w których za każdym razem wszystko trzeba mozolnie ustawiać od nowa.
To samochody wypożyczone.
To z kolei doskonale wpisuje się w jeden z elementów wielkiego planu Tesli numer 2. Dokładniej w ten jego fragment, który przewiduje, że samochody tej marki - o ile klienci tego zechcą - nie będą musiały bezczynnie stać przez większość dnia. Zamiast tego jednym kliknięciem będzie można włączyć je do globalnej sieci Tesli, która będzie niczym innym, niż wypożyczalnią samochodów. Tyle tylko, że z prywatnymi właścicielami aut jako ich dawcami. Amerykańska firma zapowiadała dodatkowo, że w miastach, gdzie zapotrzebowanie będzie wyjątkowo duże, pojawi się flota pojazdów Tesli dostarczona przez samą Teslę.
I w takim przypadku staje się oczywiste, po co firmie Elona Muska funkcja taka, jak zapis profilu kierowcy w chmurze. Nawet jeśli ktoś nie ma Tesli, po pierwszej przejażdżce będzie mógł (zapewne) dostosować wszystkie ustawienia do siebie i mieć pewność, że kiedy wypożyczy Teslę następnym razem, przywrócenie tej konfiguracji zajmie kilka sekund. A może nawet i mniej.
Inna sprawa, że Tesla carsharing w takiej formie wiąże z momentem, kiedy jej samochody staną się w pełni autonomiczne, a na ich samodzielną jazdę pozwoli prawo w danym kraju. Nie stanie się to ani dziś, ani jutro.
Ale jednego możemy być pewni - Tesla będzie już wtedy miała gotowe i przetestowane rozwiązanie, które ułatwi i uprzyjemni korzystanie z takiego systemu wypożyczania samochodów.