Polscy operatorzy kontra burze - jak radzą sobie z połamanymi drzewami, zerwaną siecią i zasilaniem awaryjnym
Nawałnice, które przeszły kilka dni temu nad Polską, pozbawiły prądu setki tysięcy gospodarstw domowych. Wystąpiły też przerwy w dostępie do usług telefonii komórkowej. Przy tej okazji padła sugestia ze strony Ministerstwa Energii, że operatorzy nie byli odpowiednio przygotowani.
Wiceminister energii Andrzej Piotrowski, komentując skutki nawałnic nad Polską zasugerował, że operatorzy nie byli przygotowani na sytuację, że przestaje działać kilkanaście lub kilkadziesiąt stacji bazowych telefonii komórkowej.
Polityk zasugerował nawet, że konieczna będzie zmiana standardów i dodał, że na początku roku resort energii sugerował, że zabezpieczenia nie są wystarczające. Piotrowski mówił też, że obecnie sieci podtrzymują zasilanie tylko przez kilka godzin. Później zaś konieczne jest dostarczenie agregatów. Wiceminister podkreślił też, że stacje często nie były budowane w miejscach, gdzie zasilanie może być gwarantowane.
Operatorzy nie odnieśli się do słów ministra. Marcin Gruszka, rzecznik P4, operatora sieci Play, w wypowiedzi dla Spider's Web podkreślił, że w wyniku wichury przewrócił się tylko jeden nadajnik Playa, zlokalizowany w Chojnicach. Jedynie cztery korzystały z zasilania zapasowego, ale działały bez przerwy.
Jak operatorzy zabezpieczają się przed nawałnicami?
Mechanizm zabezpieczeń w tego typu przypadkach wyjaśnił nam Arkadiusz Majewski z Polkomtela.
Jakie zabezpieczenia stosuje więc Polkomtel? Są to podwójne linie zasilające w stacjach węzłowych, stacjonarne agregaty prądotwórcze, ale również zasilanie bateryjne stacji. W trudniejszych przypadkach wysyłane są ekipy techniczne dysponujące agregatami, dzięki którym możliwe jest przywrócenie zasilania.
W skrajnych przypadkach operator jest w stanie przełączyć transmisję z zasobów dzierżawionych, które nie są używane, na własne działające. Przedstawiciel Plusa podkreśla, że sieć jest zbudowana bezpiecznie, a opisane mechanizmy zostały wykorzystane podczas ostatniej nawałnicy.
Przedstawiciel Orange wyjaśnia, że informacja o przerwach w zasilaniu odbierana jest natychmiast przez służby operatora zajmujące się utrzymaniem infrastruktury. Na podstawie analizy przyczyn, oceny skali i wpływu na klienta określane są priorytety - tłumaczy Jabczyński.
T-Mobile zapewnia, że w wyniku nawałnicy nie została przewrócona lub trwale uszkodzona żadna stacja bazowa. Operator tłumaczy też w specjalnym komunikacie, jak wygląda sposób postępowania w podobnych wypadkach.
Jednocześnie T-Mobile podkreśla, że większym utrudnieniem okazały się przerwy w dostępie do energii elektrycznej. Problem wystąpił w ponad 200 lokalizacjach, w których działają stacje operatora. Obiekty T-Mobile korzystały z bateryjnych systemów podtrzymania działania. Są w nie wyposażone wszystkie stacje. Ważne z punktu widzenia architektury sieci obiekty, posiadają również agregaty prądotwórcze. W terenie pracowały też mobilne ekipy z agregatami awaryjnymi. Tylko w województwach pomorskim i kujawsko-pomorskim działało ich 20.
Nawałnice, które przeszły przez Polskę podczas długiego weekendu pozbawiły życia sześć osób. 52 osoby zostały ranne. Szczególnie ucierpieli mieszkańcy województw: wielkopolskiego, kujawsko-pomorskiego i pomorskiego. Jeszcze w środę rano bez prądu było 20 tys. gospodarstw domowych w tych województwach. W całej Polsce odnotowano 4 tys. przypadków zerwania dachów, w tym 2,8 tys. dotyczy budynków mieszkalnych.
Aktualizacja: do tekstu dodaliśmy oświadczenie T-Mobile wydane w związku z nawałnicami.