A więc tak projektuje się marzenia. Nowy Mercedes klasy S - pierwsza jazda
Przy projektowaniu każdej kolejnej generacji klasy S, Mercedes robi wszystko, żeby jazda tymi samochodami odbywała się bez najmniejszych problemów. Po całym dniu spędzonym na jeździe odświeżonymi eskami” muszę powiedzieć, że ta filozofia sprawdza się doskonale.
Podejście to objawia się pod postacią kilkudziesięciu systemów, ustawień i funkcji dostępnych w odświeżonej klasie S. Ja chciałbym pokazać wam, moim zdaniem, te najważniejsze.
Po pierwsze: ustawienia
Foteli, klimatyzacji, zawieszenia, etc. Mercedes robi to po prostu dobrze. Wszystkie ważniejsze funkcje otrzymały swoje dedykowane przyciski, dzięki czemu dostęp do nich jest błyskawiczny i nie wymaga od kierowcy odrywania wzroku od drogi.
Można oczywiście kręcić nosem na to, że ekrany w nowej klasie S pozbawione są sterowania dotykowego, jednak w praktyce jest ono moim zdaniem niepotrzebne. Inżynierowie Mercedesa zadbali nawet o takie detale, jak blokada pokrętła, którym nawigujemy po bardziej rozbudowanych opcjach ustawień.
Dochodząc na przykład do ostatniej opcji w menu masażu foteli, pokrętło blokuje się, informując nas tym samym, że to już wszystkie dostępne opcje w tej kategorii. Niby detal, ale bardzo wygodny.
Po drugie: audio
Osobiście nie wyobrażam sobie jazdy samochodem bez słuchania muzyki. Wielu producentów aut zresztą lubi chwalić się swoimi systemami nagłośnienia. Mercedes z jakiegoś powodu tego nie robi. A przynajmniej: nie robi tego strasznie nachalnie.
Podczas oficjalnej prezentacji odświeżonej klasy S przedstawiciele producenta ani słowem nie wspomnieli o tym, że nagłośnienie firmy Burmester (zwłaszcza w wersji 3D) to światowa czołówka, jeśli chodzi o jakość odtwarzanego w samochodzie dźwięku. Dlatego czuję się w obowiązku, żeby zrobić to za nich.
Nawet jeśli lubicie przesadzać z basem, system Burmester sprawi, że odtwarzany kawałek nie straci nic ze swojej dynamiki. Mercedes nie zapomniał też o tym, żeby udostępnić właścicielom nowej klasy S dostępu do equilizera.
Po trzecie: fotele, które zrobią dla ciebie wszystko.
Co prawda zacząłem ten tekst od pochwalenia przejrzystości wszystkich ustawień, ale chciałbym podkreślić jeszcze raz, jak cudownie zaprojektowany jest system sterowania fotelami w nowej S-klasie. Spójrzcie tylko na ten interfejs:
Człowiek od razu wie, który przycisk musi wcisnąć żeby zmienić położenie danej części fotela. Do tego Mercedes jest chyba jedynym producentem samochodów, który wpadł na banalne rozwiązanie: połączenie opcji masażu z podgrzewaniem foteli. Konkurencja rzecz jasna oferuje obie te opcje, ale nikt oprócz Mercedesa nie wpadł na to, żeby stworzyć opcję masażu rozgrzewającego. Albo energetycznego, w którym oprócz masażu, aktywowane jest chłodzenie siedzenia. Genialne.
O tym, że boczki foteli w Mercedesach pompowane są podczas wchodzenia w zakręty, dzięki czemu siły odśrodkowe mogą nam naskoczyć, nie wspominam. Nie jest to bowiem żadna nowość. Niemniej jednak jest to kolejny, cudowny pomysł, który wpływa na komfort jazdy nową eską.
Po czwarte: Intelligent drive, czyli niewidzialny szofer.
Autonomiczne systemy wspomagania kierowcy to nadal stosunkowo nowe rozwiązanie w motoryzacji. Wszyscy producenci, którzy je oferują, twierdzą oczywiście, że ich rozwiązania są idealne i nie sprawiają żadnych problemów.
Cóż, jak na razie tylko dwie marki (z tych, których samochodami dane mi było się przejechać) zrobiły to dobrze. BMW i Mercedes. Mercedes zrobił to trochę lepiej. Po pierwsze system Intelligent drive automatycznie dostosowuje prędkość do obowiązujących na drodze ograniczeń, wynikających ze znaków. Po drugie, byłem zaskoczony tym, że autonomiczny tryb w nowej S-klasie radzi sobie w naprawdę trudnych warunkach.
Nie polega on bowiem tylko i wyłącznie na oznaczeniach drogowych, ale również obserwuje samochody jadące przed nami. Dzięki temu niewidzialny szofer Mercedesa radził sobie niespodziewanie dobrze na remontowanych odcinkach szwajcarskich dróg, na których momentami nie było żadnych oznaczeń pasów ruchu.
Na wzmiankę zasługuje też możliwość półautomatycznej zmiany pasa. Słowo „półautomatyczna” jest tu trochę na wyrost, bo jedyne co musi zrobić kierowca, to zasygnalizować swoje życzenie migaczem. Resztą zajmie się komputer, łącznie ze sprawdzeniem tego, czy pas, na który chcemy przeskoczyć, jest aktualnie wolny.
Moim zdaniem Intelligent drive zasługuje na miano jednego z najlepszych autonomicznych systemów jazdy, oferowanych obecnie w samochodach. Chociaż udało mi się znaleźć jedną, dość irytującą wadę. Ale o tym za chwilę.
Po piąte: odświeżona klasa S to samochód, który potrafi poprawić ci nastrój.
Nie, nie chodzi mi o to, że jeździ się nim tak dobrze, że człowiek zapomina o swoich problemach (chociaż jest to kwestia, której i tak nie można pominąć). Mercedes naprawdę zaprojektował system do poprawiania nastroju. Nazywa się ENERGIZING comfort control i ma sześć trybów:
- Freshness
- Warmth
- Vitality
- Joy
- Comfort
- Training
Ten ostatni ma nawet trzy tryby i zalecany jest do stosowania przed i po treningach fizycznych. Ale o co tak właściwie chodzi? Po wybraniu jednej z tych sześciu funkcji, w samochodzie dzieją się następujące rzeczy:
- Fotel zaczyna nas masować (program masażu różni się w zależności od trybu, który wybraliśmy).
- Z głośników odtwarzana jest specjalnie dobrana do danego trybu muzyka. A jeśli z jakiegoś powodu nam ona nie pasuje, system ten może skorzystać z naszej biblioteki muzyki. Analizuje znajdujące się w niej utwory pod kątem uderzeń na minutę (bpm) i w zależności od programu odtwarza nam albo te szybsze, albo wolniejsze kawałki. Szkoda tylko, że ta funkcja nie działa z telefonem podłączonym przez bluetooth.
- Podświetlenie wnętrza zmienia kolor na taki, który odpowiednio współgra z wybranym trybem. Wiecie, zielony uspokaja, czerwony mobilizuje, a żółty wyświetla się wtedy, gdy mamy dobry humor i chcemy go spotęgować.
- Każdy z tych programów trwa dokładnie 10 minut, żeby przypadkiem nie przesadzić i nas nie zirytować. Czy to działa? Nie mam pojęcia – musiałbym pojeździć tym samochodem kilka miesięcy, żeby wydać jakiś sensowny wyrok w tej sprawie. Mogę napisać tylko tyle, że jest to bardzo przyjemne doświadczenie.
Po szóste: o kulturze jazdy napiszę dokładnie to, czego się spodziewacie.
Tak. Odświeżoną klasą S jeździ się cudownie. Kierownica jest świetnie zaprojektowana i przyjemna w dotyku. Sam układ kierowniczy jest do bólu precyzyjny i reaguje błyskawicznie na nasze polecenia. 9-stopniowa, automatyczna skrzynia biegów 9G-TRONIC za każdym razem wie, o co nam chodzi, a silnik…
Najwięcej czasu spędziłem jeżdżąc wersją AMG z 4-litrowym V8-Biturbo pod maską. 612 KM i 3,5 s do setki to parametry poszukiwane w samochodach sportowych. A tu proszę, są w luksusowej limuzynie. Przez świetnie zestrojone zawieszenie i bezbłędne wyciszenie wnętrza, jadąc z prędkością niższą niż 100 km/h momentami wydaje się, że stoimy w miejscu. Jakiekolwiek uczucie wyższej prędkości pojawia się dopiero w okolicach 160 km/h.
Jadąc trochę wolniej, czyli te standardowe 120-130 km/h na autostradzie, człowiekowi wydaje się, że jedzie mniej niż setką. To oczywiście czysto subiektywne odczucia, ale wierzcie mi – jedyną rzeczą, która nieco zaburzyła moją radość z jazdy odświeżoną klasą S były remontowane odcinki dróg i okrutne ograniczenia prędkości na terenie Szwajcarii. Po wjechaniu na terytorium Niemiec odbiłem to sobie zabawą pt. „szybko, jedziemy za tym Ferrari!”. Klasa S uwielbia prędkość, a co najlepsze – podczas jazdy typowo sportowej, człowiek nadal znajduje się we wnętrzu cholernie luksusowego samochodu. Żyć nie umierać.
No dobra, ale odświeżona klasa S ma chyba jakieś minusy, prawda?
No… dobra, spróbuję. Tyle, że sam jestem w stanie obalić każdy z zarzutów wobec nowej eski, który przedstawię poniżej. Niektóre znalazłem też absolutnie na wyrost, więc siłą rzeczy brzmią trochę absurdalnie. Zaczynajmy.
Wersja AMG ma za twarde zawieszenie.
Tak, tak, wiem – to usportowiona wersja, więc siłą rzeczy jest twardsza, niż standard. Ale to nadal klasa S z opcją regulacji zawieszenia. Ustawienie C mógłby być bardziej komfortowe. A tak, zmuszony jestem napisać, że bardziej miękko jeździ się np. usportowioną BMW serii 5 po wybraniu komfortowych ustawień jej zawieszenia.
Intelligent drive w niektórych krajach sprawia problemy.
Po uruchomieniu częściowo zautomatyzowanego systemu jazdy na terenie Niemiec, Mercedes wiezie nas bezbłędnie. Duża w tym zasługa opcji automatycznego hamowania przed każdym ostrzejszym zakrętem. Automatyczny pilot o tym, że musi zwolnić, wie dzięki informacjom odczytywanym z map GPS.
Na terenie Szwajcarii opcja ta nie działała, przez co dość często działo się mniej więcej coś takiego: jadę drogą z ograniczeniem 100 km/h, zbliżam się do bardzo ostrego zakrętu jadąc setką i... kapituluję. W sensie: wciskam pedał hamulca, żeby bezpiecznie pokonać zakręt samodzielnie.
W tym momencie musicie się dowiedzieć, że każde wciśnięcie hamulca wyłącza system Intelligent drive, tak samo jak ma to np. miejsce przy zwykłym tempomacie. Po każdym ostrzejszym zakręcie musiałem włączyć go ponownie. I mnie to irytowało. Człowiek nie chce się irytować jadąc odświeżoną klasą S.
Kilkukrotnie zdarzyło się też, że Intelligent drive albo nie zauważył nowego ograniczenia prędkości, albo zarejestrował takie, które w rzeczywistości nie istniało (prawdopodobnie z informacji zaczerpniętych z map GPS). Trochę głupio zwolnić nagle do 40 km/h na drodze, po której reszta kierowców porusza się ponad dwukrotnie szybciej.
Poza tym podejrzewam, że skoro Intelligent drive nie domagał w Szwajcarii, to w Polsce również nie będzie oferował pełnych możliwości. Przynajmniej na początku. Wielka szkoda.
Funkcje masażu nie są najlepsze na świecie.
Po następnym akapicie Piotrek Barycki wpisze mnie na listę swoich największych wrogów i zdrajców ludzkości, ale trudno, raz się żyje.
Gdybym miał porównać „jakość” opcji masażu w odświeżonej klasie S i Peugeocie 5008, to… wygrałby Francuz. Mam wrażenie, że w Mercedesie są one po prostu odrobinę za delikatne, nawet po wybraniu najbardziej intensywnych programów. To moja subiektywna ocena i nic na to nie poradzę.
Wyświetlacz nie oferuje obsługi dotykowej.
Tak jak pisałem wcześniej, osobiście mi to nie przeszkadza. Ale z drugiej strony mamy 2017 r. i mówimy o jednym z najbardziej luksusowych samochodów na świecie. Skoro Mercedes zadbał o takie detale, jak 64 kolory podświetlenia wnętrza, to brak dotykowego ekranu na pulpicie uważam za niedociągnięcie.
Sterowaniu za pomocą przycisków i pokrętła nie można nic zarzucić, ale aktywacja niektórych funkcji przez pasażera mogłaby być wygodniejsza za pośrednictwem dotykowego wyświetlacza.
Odświeżona klasa S nie potrafi latać.
Ok, ok, wiem. Tu już przesadzam. W tym miejscu już skończymy, bo żadne inne minusy nie przychodzą mi do głowy. No chyba, że ponarzekamy jeszcze wspólnie na ceny, ale to chyba nie ma sensu. Ludzie zdecydowani na zakup odświeżonej klasy S doskonale wiedzą, ile muszą za nią zapłacić. I płacą. Bardzo chętnie. Do tej pory Mercedes sprzedał 4 mln esek. Najnowsza generacja z pewnością przyczyni się do zwiększenia tej liczby.