Chińskie władze żądają od mniejszości muzułmańskiej, by zainstalowała aplikację szpiegującą
Chińskie władze zażądały, by członkowie mniejszości muzułmańskiej zamieszkujący prowincję Sinciang, zainstalowali w swoich smartfonach aplikację monitorującą ich aktywność.
W zachodniej części Chin znajduje się autonomiczny region Sinciang, który zamieszkują m.in. Ujgurzy i Kazachowie. Obie mniejszości liczą ponad 10 mln mieszkańców. Ujgurzy w latach 30. i 40. XX wieku dwukrotnie ogłaszali niepodległość. W 2009 r. wybuchły z kolei zamieszki w stolicy regionu, w wyniku których zginęło kilkaset osób.
Chiny nie przebierają w środkach, by zachować integralność terytorialną. Przede wszystkim prowadzą politykę osiedleńczą mającą zwiększyć wpływy Chińczyków Han na tym obszarze. Ujgurom wyznającym islam, zarzucają terroryzm i kontakty z muzułmańskimi radykałami.
Walka o wpływy trwa, a chińskie władze zamierzają też wykorzystać w niej technologię. Kilka dni temu pojawił się w stolicy prowincji nakaz zainstalowania aplikacji o nazwie Jingwang. Instrukcja zawierała kod QR, który umożliwia pobranie oprogramowania.
Do czego służy aplikacja?
Ma przeszukiwać zawartość smartfonu pod kątem ekstremistycznych treści. Monitorowane mają być filmy, zdjęcia czy ebooki. Aplikacja ma porównywać i dopasowywać pliki z bazami danych grupującymi treści zakazane przez władze.
Aplikacja Jingwang przeprowadzać będzie też kontrolę aktywności użytkowników w sieciach społecznościowych, sprawdzi zapisy czatów, logi z sieci Wi-Fi itp. Mieszkańcy prowincji objęci nakazem zainstalowania aplikacji, będą kontrolowali. W przypadku nieposłuszeństwa mogą zostać aresztowani.
Życie Ujgurów kontrolowane jest przez Chińczyków we wszelkich możliwych aspektach.
W kwietniu Human Rights Watch informowało, że w prowincji Sinciang wprowadzono listę zakazanych imion mających konotacje religijne. To nie wszystko. Ujgurzy są karani za bojkot mediów publicznych, a państwo ingeruje w ich ubiór i wygląd, zakazując np. posiadania nienormalnego zarostu. Human Rights Watch donosił również o karach dla urzędników, którzy zbyt opieszale egzekwowali opresyjne prawo.
Chińczycy cenzurują Internet na masową skalę.
Restrykcje i ograniczenia nie dotyczą tylko mniejszości. Władze sukcesywnie zaostrzają prawo, ale również blokują dostęp do treści. Półtora roku temu media informowały o zmianach w przepisach, zabraniających zagranicznym wydawcom publikowania treści bez zgody stosownego urzędu.
W Państwie Środka zablokowany jest dostęp do Facebooka, Twittera czy YouTube'a. Gdyby tego było mało, na początku roku władze podjęły decyzję o faktycznej delegalizacji tych VPN-ów, które nie mają autoryzacji Ministerstwa Przemysłu i Technologii informacyjnych.