Hologramy jak ze Star Wars na wyciągnięcie ręki. Dosłownie
Pamiętacie hologramy z Gwiezdnych wojen? Mały nadajnik generował plastyczny trójwymiarowy obraz w powietrzu.
Obraz (np. postać) mógł się poruszać, zazwyczaj w synchronizacji z dźwiękami dochodzącymi np. z głośników robota. Nawiasem mówiąc, ciekawe, że R2D2 potrafił odtwarzać np. głos Lei, ale ze światem porozumiewał się jedynie elektronicznymi piskami. Był to jednak jeden z najbardziej emocjonujących i przemawiających do wyobraźni obrazów hologramu w kinie. Tak sobie właśnie, od czasu premiery Nowej nadziei, wyobrażamy hologramy.
Dokładnie taki hologram naukowcy stworzyli naukowcy z połączonego australijsko-chińskiego zespołu z Instytutu Techniki w Melbourne. Zbudowany przez nich prototyp może być zintegrowany w urządzenia przenośne - np. smartfony, dzięki swoim niewielkim rozmiarom.
Jego cechy faktycznie są imponujące:
- Umożliwia oglądanie obrazu z każdej strony i pod każdym kątem.
- Wymaga „projektora” o grubości zaledwie 25 nanometrów.
- Oczywiście: obraz można oglądać bez specjalnych okularów.
Jak przewiduje jeden z członków zespołu z Melbourne, profesor Min Gu, rozwój tego typu projektorów holograficznych spowoduje, że wymiary ekranów poszczególnych urządzeń przestaną mieć znaczenie. Skoro możemy w każdej chwili uzyskać projekcję o rozmiarach większych niż urządzenie, po co dźwigać coś większego?
Zastosowań tego typu projektorów nie trzeba daleko szukać - oprócz praktycznych typu bezpieczeństwo czy medycyna (obrazy USG), możemy zacząć myśleć o zupełnie nowym podejściu do interfejsu użytkownika różnych urządzeń - komputerów, tabletów, smartfonów, ale i np. urządzeń gospodarstwa domowego. Przestrzeń i wymiary urządzenia, kształt jego obudowy czy konieczność wbudowania np. w szafkę kuchenną przestanie mieć znaczenie - skoro interfejs i ważne informacje będziemy mogli wyświetlić w powietrzu.