REKLAMA

Wdepnęłam w jabłko. Kupiłam właśnie iPhone'a i czuję, że to początek

W końcu kupiłam iPhone'a. Dlaczego? Bo mogłam sobie na to pozwolić. I co poczułam?

Apple iPhone 7 - czy warto kupić? Ja właśnie kupiłam
REKLAMA
REKLAMA

Odpowiadając w skrócie na ostatnie pytanie: lżejszy portfel. Zgadzam się w zupełności, że cena iPhone'a 7, na którego się zdecydowałam, jest chora. Hej, możesz kupić za to laptopa, samochód z drugiej ręki (może nie będzie piękny, ale spełni swoją podstawową funkcję - będzie jeździł... przynajmniej do pierwszej naprawy) albo pojechać na wakacje.

A ja kupiłam smartfona, jakąś w gruncie rzeczy zabawkę, której wszystkich możliwości pewnie i tak nie wykorzystam. Dlaczego więc? A zatem po kolei...

Jakiś czas temu w gronie apple'owców (wiecie, to ci wszyscy, którzy z uporem maniaka przekonują was o wyższości marki Apple, tak jakby za każde wspomnienie o niej Tim Cook wrzucał im do skarbonki dolara) zastanawialiśmy się wspólnie, o co chodzi z iPhone'ami i innymi sprzętami tej firmy. Skąd w ogóle bierze się ten konflikt pomiędzy ludźmi korzystającymi z urządzeń z systemem iOS a resztą świata? Skąd ta niechęć do fanów Apple'a? Dlaczego nawet tutaj, na Spider's Web, toczy się wojna o to, który system jest lepszy? I to uwierzcie, nie tylko w gronie czytelników. Redakcyjni koledzy też mają momentami za dużo czasu. Moi rozmówcy totalnie tego nie rozumieli.

A ja to czuję. Czuję ten konflikt. iPhone z jednej strony jest popularnym telefonem, a z drugiej jest coś takiego w urządzeniach tej marki, jakby same w sobie były biletem do lepszego, bardziej elitarnego świata. Wiem, że już się śmiejecie, ale przyjrzyjcie się temu zjawisku bliżej. "Dojrzejesz do posiadania iPhone'a, Maca" - ile razy słyszeliście takie stwierdzenie? Albo "nie chodzi o bebechy, chodzi o system", nie wspominając o "to jest Apple, to jest magia!". W amerykańskich serialach jabłuszka, w absurdalnie drogich kawiarniach jabłuszka. Unikatowy design. Telefonów z systemem Android są tysiące, iPhone, choć jest wiele dostępnych modeli na rynku, jest tylko jeden. Łapiecie to?

I poniekąd to wszystko spowodowało, że ja też zaczęłam chcieć mieć iPhone'a. Tak po prostu.

Bo może rzeczywiście jest tak fantastyczny, jak mówią. Bo osoby z mojego otoczenia, z którymi jestem w stałym kontakcie go mają i dzięki temu skorzystam z niektórych funkcji dostępnych tylko pomiędzy urządzeniami z tym systemem. Bo nawet jeśli będę kontaktować się z tymi, którzy nie weszli do kręgu-wzajemnego-wsparcia-iOS, to iPhone rzeczywiście umożliwia skorzystanie z różnych tzw. pierdółek, które dają frajdę, jak np. szybka i totalnie intuicyjna możliwość edycji przesyłanego zdjęcia czy screena.

Inną motywacją było też posiadanie iPada, a połączenie tych urządzeń w ramach iCloud jest po prostu wygodne. Ostatnio dość często podróżuję, a w trakcie tych podróży pracuję właśnie na iPadzie (nie zawsze opłaca mi się brać laptopa, który jednak zajmuje więcej miejsca). W pewnym momencie posiadałam trzy urządzenia, każde oparte o inny system, na których pracowałam. Miałam telefon z Androidem, w laptopie mam Windowsa, a iPad to oczywiście iOS. W sumie, jakby tak się nad tym zastanowić, totalnie bez sensu. Wiedziałam, że za jakiś czas będę musiała zmienić telefon, bo rzeczy się zużywają. To nie jest tak, że nie byłam z niego zadowolona, ale zastanawiałam się, co wybiorę następnym razem. I stwierdziłam, że w końcu pewnie wybiorę iPhone'a też z tego względu, że jak mam znowu przeglądać wszystkie oferty, propozycje i słuchać rad to... nie, nie chce mi się. Sprawdzę magiczne jabłuszko. Teraz, kupując iPhone'a 7, po prostu przyspieszyłam swoją decyzję.

I wiecie co? Nie żałuję.

Przez ostatnie kilka lat przeszłam przez trzy systemy. Najpierw miałam Windows Phone'a. I to był naprawdę dobry system i telefon, ale niestety po pewnym czasie braki w aplikacjach, brak sprzężenia niektórych funkcji sprawiły, że system zamiast ułatwiać mi pracę, zaczął ją utrudniać. Potem był Android. I to było jak wejście do raju. Nagle wszystko było proste. Mniej intuicyjne, moim zdaniem, niż w Windows Phonie, ale w końcu wszystko działało ze sobą tak, jak powinno. Aplikacje nie stanowiły problemu. Po przejściu z Androida na iOS też poczułam dużą różnicę.

Najpierw wspomnę o plusach. Mam lepszy ekran. Mogę korzystać z iMessage. Mogę bez problemu kopiować linki z paska adresu, co w Androidzie w moim telefonie było problemem. Mogę korzystać z chmury wspólnie z rodziną, na którą przesyłamy sobie zdjęcia, a także z kupionych już aplikacji w ramach Rodziny. Mam Apple Music za darmo przez 3 miesiące, a potem koszty rozdzielę w ramach Rodziny. Telefon działa szybciej i szybciej się ładuje. Bateria trzyma dłużej. Te same aplikacje na iOS zajmują mniej, niż ich wersje na Androida. Mój poprzedni telefon miał 32 GB pamięci, podobnie jak iPhone 7, którego kupiłam. Po 1,5 roku zaczęło mi na moim starym telefonie brakować miejsca. Teraz mam zainstalowane te same programy, a nawet więcej, zdjęć już też trochę zrobiłam i dalej mam ponad 17 GB wolnej pamięci. Magia, co?

Jedynym minusem, jaki zauważyłam, jest fakt, że aplikacja Pages, obsługująca strony na Facebooku działa inaczej. Nie mogę, będąc bezpośrednio w jakimś artykule, udostępnić go przez Pages, bo nie znajduje tej aplikacji w dostępnych. Muszę skopiować link z paska adresu i bezpośrednio wejść w aplikację, aby opublikować post. Jest to mała niedogodność, ale szybko się przestawiłam i właściwie... tak samo szybko przestało to być problemem.

I wiecie co? Wiem, że prawdopodobnie za rok, maksymalnie dwa lata będę musiała zmienić laptopa. Już teraz, chociaż ceny są horrendalne, zastanawiam się czy nie wybiorę Maca.

Mieć wszystkie urządzenia ze sobą połączone? Chyba właśnie o to w tym chodzi, żeby było łatwiej, prościej. Bezproblemowo. I może ta logika niektórym wydaje się pokraczna, bo "są rozwiązania", bo "drogo", "bo kupujecie to tylko dla jabłka". Ale jeśli nawet, to co w tym złego. Może i to głupie, ale poczułam tę "fajność" Apple'a. I to naprawdę mi się podoba.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA