Gdyby każdy plecak miejski był tak przemyślany... Thule Paramount 29L - recenzja Spider's Web
Do miasta, poza miasto, w góry i na wyjazd. Thule Paramount 29L to chyba najbardziej uniwersalny plecak, z jakim miałem do czynienia.
Przez lata byłem zwolennikiem toreb miejskich, lecz z biegiem czasu coraz mocniej się do nich zrażałem. Jakiś czas temu przeprosiłem się z plecakiem, który na co dzień jest rozwiązaniem wygodniejszym i zdrowszym dla kręgosłupa. A że mniej eleganckim? Cóż, zdrowie jest jednak ważniejsze.
Od tego czasu szukam idealnego rozwiązania, które sprawdzałoby się na co dzień. Takiego, które pozwoli mi bezpiecznie przenieść laptopa, drobną elektronikę, czasami aparat, teczkę z dokumentami, sweter na wieczór, czy jakieś drobne zakupy. Ot, typowe codzienne przedmioty.
Przy okazji któregoś z redakcyjnych wyjazdów wypożyczyłem do testów plecak Thule Paramount 29L. Kilkukrotnie testowałem torby i plecaki tej firmy, i do tej pory mnie nie zawiodły. Ba, w większości przypadków były świetnie wykonane i bardzo funkcjonalne, lecz niestety bardzo drogie. Plecak Paramount 29L również wpisuje się w ten trend, ale jednocześnie jest konstrukcją niesamowicie uniwersalną, która sprawdzi się nie tylko w mieście, ale także w terenie.
Thule Paramount 29L to plecak średnich rozmiarów, utrzymany w bardzo stonowanej, zupełnie niekrzykliwej stylistyce.
Wspomniane 29 litrów pojemności jest zamknięte w wymiarach 31 x 27 x 51 cm. Plecak waży 1,08 kg. Pełną specyfikację znajdziecie na stronie Thule.
Co kryje się w środku? Zdjęcie wyraża więcej niż tysiąc słów, a film więcej, niż tysiąc zdjęć.
Poniżej oficjalny materiał filmowy producenta, na którym można zobaczyć wszystkie zakamarki plecaka.
Na bocznej ściance plecaka mieszczą się dwa zamki błyskawiczne i rączka do przenoszenia.
Zamek bliżej pleców kryje wzmacnianą kieszeń na laptopa. Co ważne, jest ona odsunięta od spodu plecaka, więc nawet kiedy plecak upadnie, wstrząs nie powinien przenieść się na komputer.
Kieszeń jest za to bardzo wysoka i w mojej opinii nieco zbyt luźna. Przenosiłem w niej trzynastocalowe komputery MacBook Air i Pro, i niestety przesuwały się one wewnątrz kieszeni. Mimo to komputer jest chroniony przed wstrząsami i rysami (zamek jest zabezpieczony materiałem od środka), więc jest bezpieczny,
Drugi zamek daje dostęp do... głównej komory plecaka. To nietypowe, lecz niezwykle praktyczne rozwiązanie. Wystarczy zsunąć plecak z prawego ramienia i możemy dostać się do wnętrza, bez konieczności zdejmowania całego plecaka z pleców.
Wewnątrz, od strony pleców, widać wspomnianą wcześniej kieszeń na laptopa. Ma ona także wąską kieszonkę na mniejsze urządzenie, np. tablet lub czytnik e-booków.
Po drugiej stronie plecaka mamy kieszonkę z elastycznej siatki, w sam raz na butelkę.
Od frontu pierwsze skrzypce gra sporych rozmiarów klapa, w której mieści się głęboka (lecz dość płaska) kieszeń.
Kiedy otworzymy klapę, mamy dostęp do szeregu kieszonek, a także do komory głównej, która dodatkowo jest zapięta na zamek. Na co dzień znacznie wygodniejszym sposobem dostępu do głównej komory jest boczny zamek. Górny otwór przydaje się, kiedy chcemy coś precyzyjnie upakować w plecaku, np. ubrania na wyjazd.
Jedna z kieszonek dostępnych po otwarciu klapy jest wzmocniona, przez co dobrze sprawdza się do przenoszenia delikatnych przedmiotów, np. okularów, albo smartfona.
Dwie pozostałe kieszonki są płaskie. Jedna jest wyposażona w podwójny organizer, który kojarzy się nieco z plecakiem... szkolnym. Jakość materiałów tego organizera odbiega od standardu Thule. Materiał jest zbyt cienki.
Druga z kieszonek, ulokowana na zewnątrz, jest bardzo płaska. Korzystałem z niej naprawdę sporadycznie. Trzeba liczyć się z tym, że kieszonka leży dokładnie nad tą z poprzedniego akapitu, więc wypchanie jednej zmniejsza pojemność drugiej.
Czy zauważyliście nietypowy spód plecaka? Jest on wykonany z materiału przypominającego plastik. To sprawia, że plecak można postawić nawet w kałuży lub w śniegu, a nie ma najmniejszej szansy, że spód przemoknie.
Poza tym tkanina nylonowa 420D, z której jest wykonany plecak, również jest wodoodporna.
Wodoodporne są też zamki błyskawiczne. Mają one specjalne plastikowe pętelki, dzięki którym dostęp do zamka jest łatwiejszy.
Pasy naramienne są dość grube i wygodne. Są też naszpikowane kanałami powietrznymi. Do tego tylna ścianka plecaka również ma kanały powietrzne, co z pewnością przyda się latem.
Pasy można też spiąć paskiem piersiowym. Ja go całkowicie usunąłem (na szczęście Thule przewidziało taką możliwość), gdyż w mieście taki pas nie jest potrzebny.
Podsumowując - czy warto?
Szwedzka firma Thule po raz kolejny urzekła mnie dbałością o detale i jakością materiałów. Po raz kolejny zszokowała mnie też ceną. Złapcie się krzeseł - Thule Paramount 29L na stronie producenta kosztuje 679 zł. Na innych stronach znalazłem ten sam model za 499 zł.
Plecak ma kilka bardzo funkcjonalnych rozwiązań, z których najbardziej przypadł mi do gustu boczny dostęp do głównej komory. Dobrze mieć też świadomość całkowitej wodoodporności, zaimplementowanej do tego stopnia, że plecak można postawić w kałuży, a woda nie dostanie się do środka. Nie spodobał mi się natomiast organizer wewnątrz jednej z kieszonek, a do tego kieszeń na laptopa jest zbyt luźna jak na obecny standard laptopów. Mam wrażenie, że kieszeń została zaprojektowana pod wielkiego 15-calowego laptopa dla graczy.
Pomijając te drobne uwagi, plecak sprawdził się bardzo dobrze w wielu różnych sytuacjach. Latał ze mną samolotem jako bagaż podręczny, podróżowałem z nim pociągiem, służył mi jako jedyny bagaż przy krótkich wyjazdach, a jednocześnie bardzo go polubiłem w charakterze plecaka miejskiego. Jeśli jesteś skłonny wydać ok. 500 zł za jakość materiałów i za spokój ducha przy przenoszeniu swoich przedmiotów, myślę, że Thule Paramount 29L jest plecakiem godnym polecenia.