Realizuje się czarny scenariusz inwigilacji
Przeczytałam o bałaganie związanym z Centralną Bazą Rachunków/Centralnym Mechanizmem Oceny i najpierw wkurzyłam się, że rząd wciąż wspiera monopol Microsoftu wymagając używania Windowsów. Potem jednak zrozumiałam, że gra toczy się o coś więcej i że oto realizuje się czarny scenariusz inwigilacji.
O projektach można poczytać więcej tu i tu - ogólnie chodzi o to, że instytucje okołofinansowe będą miały obowiązek przesyłać do centralnej bazy danych informacje o naszych rachunkach, umowach skrytek bankowych czy walutach wirtualnych(!), nasze dane kontaktowe (w tym telefony i e-maile) i tak dalej. Z informacji tych będą mogły korzystać uprawnione podmioty, między innymi policja, prokuratura, komornicy, urzędy skarbowe, sądy i służby porządkowe.
Czytając o tym, co dzieje się na świecie, o naruszeniach prywatności, oddawaniu wolności na rzecz magicznego “bezpieczeństwa” w przeszłości pocieszałam się, że nasze władze nie są aż tak autorytarne i przede wszystkim wykazują się dużą dozą niekompetencji zwłaszcza w tematach cyfryzacji, więc prywatność nie jest zbyt bardzo zagrożona.
Zmieniam jednak zdanie obserwując, co wyczynia tak zwana Dobra Zmiana.
Nie to, żeby miała większe umiejętności czy kompetencje, bo ich nie ma. Za to ma jednak coś, czego brakowało wszystkim poprzednim ekipom - upartość i brak granic przyzwoitości, szacunku dla obywateli oraz przede wszystkim zapędy autorytarne. Dobra Zmiana gdy uprze się na stworzenie narzędzi do łatwiejszej inwigilacji obywateli to je stworzy, choćby miały działać na słowo honoru i sprawiać problemy wszystkim zmuszonym do ich używania.
Ludzie czasem patrzą na mnie dziwnie gdy mówię, że wolę używać gotówki zamiast kart płatniczych i że nie lubię zestawień operacji których dokonywałam w poprzednim miesiącu, bo skoro bank wie gdzie byłam i w jakich miejscach płaciłam za coś, to równie dobrze może to wiedzieć niemal każdy. Każda informacja, która jest przechowywana to informacja potencjalnie publiczna.
W momencie, gdy rząd planuje podłączenie wszystkich kas fiskalnych do swojej bazy danych, zachęcanie do płatności kartą i przechowywanie wszystkich paragonów fiskalnych za zakupy których dokonujemy kartą jestem już niemal pewna, że mam rację. W momencie, w którym banki będą miały obowiązek przekazywać mój adres e-mail na rządowe bazy danych, w którym zmuszona jestem rejestrować karty prepaid nawet jeśli użyję ich tylko na wypadzie weekendowym i potem wyrzucę wiem, że niestety się nie myliłam.
Kontrargumentem na moje obawy zwykle jest “przecież to XXI wiek, to nie stalinowski reżim, nikt nie będzie śledził obywateli i wykorzystywał informacji do własnych politycznych celów”. Problem z takim myśleniem jest jeden, za to ogromny: prawa i wolności nie są dane raz na zawsze.
W momencie, gdy zaczynamy traktować je jak oczywistości przestajemy rozumieć ich znaczenie, bronić ich i ulatuje nam moment, w którym są zabierane.
Każdy krok zabierający je traktujemy jak duperel, szczegół. Przecież rejestracja karty nie jest takim dużym problemem. Przecież scentralizowane bazy danych z wrażliwymi informacjami same w sobie nie są złe. Przecież dzięki temu łatwiej będzie łapać przestępców. Przecież jeśli damy służbom porządkowym większe przywileje to będzie bezpieczniej. Przecież…
Kilka lat temu nie do pomyślenia było to, że prezydentem Stanów Zjednoczonych będzie Donald Trump, że Erdogan w Turcji będzie aresztował dziesiątki tysięcy ludzi - dziennikarzy, działaczy, pracowników państwowych - tylko za to, że są mu nieprzychylni. Kilka lat temu nie do pomyślenia było, że ograniczane będą prawa do protestowania i tak dalej, i dalej.
Nie lubię być wieczną pesymistką, nie lubię straszyć.
Potrafię jednak rozpoznać działania, które szkodzą wolności i które są pierwszymi krokami do ograniczania jej i tworzą wspaniałe warunki do nadużywania władzy. Te rejestry i bazy danych to właśnie one.