Walka Twittera z hejtem pomału zaczyna przypominać telenowelę
Twitter ma być bezpiecznym miejscem. Firma wdroży kilka mechanizmów, które w założeniu mają uczynić serwis bardziej przyjaznym miejscem.
Sieci społecznościowe stały się drugim domem wielu użytkowników. Korzystający z Facebooka czy Twittera chcą czuć się w tych serwisach bezpieczni. Okazuje się jednak, że zagrożenia czyhają niczym wilk na Czerwonego Kapturka. Wielu z nich można łatwo uniknąć. Żeby nie stać się zwierzyną na licznych farmach lajków wystarczy być bardziej ostrożnym i, mówiąc kolokwialnie, nie klikać w "byle co". Za chatką babci czekają na nas nieprzyjemności, których już tak łatwo nie unikniemy.
Wiceprezes Twittera, Ed Ho, napisał pod koniec stycznia, że uczynienie serwisu bezpieczniejszym miejscem jest głównym celem korporacji. Zapowiedział też rychłe zmiany.
Interesujące jest to, że to nie pierwsza tego typu zapowiedź, dlatego wspomniany VP Twittera wypowiadał się w tonie nawróconego grzesznika, który zamierza poprawić się już teraz, a nie po kolejnej spowiedzi. "Słyszeliśmy, że nie działaliśmy wystarczająco szybko w zeszłym roku. Teraz myślimy o postępach liczonych w dniach, a nie tygodniach i miesiącach" - tłumaczył Ho.
Jakie nowości wprowadza Twitter?
"Niektóre zmiany będą bardziej widoczne, inne mniej" - twierdzi wiceprezes. 7 lutego na blogu Twittera pojawiła się trzypunktowa lista nowości. Rzecz jasna na początku przeczytamy o tym, że firma opowiada się za wolnością słowa i zależy jej, by użytkownicy mogli "poznać wszystkie strony każdego tematu". Ok, a konkrety? Proszę bardzo.
Po pierwsze, Twitter (po raz kolejny) zapowiada, że w końcu będzie identyfikował użytkowników permanentnie zawieszonych, którzy zakładają kolejne konta. Ma zamiar powstrzymać ich od tego. Kluczem ma być określony wzorzec zachowań, widoczny szczególnie w przypadku kont powstających wyłącznie w "hejterskich" celach.
Po drugie, bardziej bezpieczne mają być wyniki wyszukiwania w serwisie. Eliminowane mają być tweety z zablokowanych i wyciszonych kont. Twitter zamierza pozostawić wybór, jeżeli będziemy chcieli, by takie treści pojawiały się w wyszukiwarce.
Po trzecie wreszcie, ukrywane mają być niewłaściwe reakcje, tweety potencjalnie obraźliwe i - tu cytat - niskiej jakości. Istotę mechanizmu tłumaczy zamieszczony przez firmę GIF.
Czy to coś da?
Zmiany będą wdrażane stopniowo w kolejnych dniach i tygodniach. Czy cokolwiek zmienią? "Ponieważ użytkownicy mogą tweetować anonimowo i wystarczy adres e-mail, by stworzyć konto, Twitter może być przykry zwłaszcza dla kobiet i mniejszości" - twierdzi serwis Recode. Choć trudno zaprzeczyć, że łatwość rejestracji ułatwia zadanie hejterom, taka argumentacja wydaje się mimo wszystko dziwna, bo na podobnej zasadzie działa większość serwisów internetowych. Tylko od nas zależy, jakie dane podamy. Prawdopodobieństwo, że zostaniemy poddani weryfikacji jest znikome.
Zmiany proponowane przez Twittera nie zmniejszą znacząco skali hejtu. Biorąc pod uwagę powyższy argument, w niedalekiej przyszłości możemy być świadkami dyskusji nad bardziej kontrolowanym dostępem do sieci społecznościowych. Nieprzypadkowo na początku napisałem, że społecznościówki stały się drugim domem dla wielu użytkowników.
Ok, zatem spróbujcie sobie wyobrazić na koniec dostęp - dajmy na to - do Facebooka uzależniony od podania wrażliwych danych osobowych, które w dodatku miałyby przejść weryfikację. Dziś to mało prawdopodobne, zwłaszcza, że walka o nowych użytkowników nadal trwa. Za kilka lat niemożliwe może okazać się faktem.