Spróbowałem wygrać milion w Milionerach. Sprawdźcie, jak mi poszło
Nowa edycja Milionerów już leci w telewizji i - tak jak mówiłem - bardziej przydatne niż Oxford, jest tam regularne przeglądanie Kwejka i Demotywatorów. Potwierdza to internetowa wersja teleturnieju.
TVN postanowił promować swój show za pośrednictwem... bota na Facebooku. Boty dostępne są od jakiegoś czasu. Niby miały być przyszłością Facebooka, tak jak telewizory 3D miały być przyszłością telewizji, ale póki co jedne i drugie nie podbijają serc użytkowników. Nie kojarzę facebookowego bota, który popularnością zrównałby się choćby ze znanym i lubianym Infobotem z czasów Gadu Gadu.
Wynika to też faktu, że te boty są nieco awaryjne. I tak oto bot Milionerów potwierdza tę tezę w stu procentach. Jak już zapewne się domyślacie, możemy zagadać chłopaka na oficjalnym fanpage'u programu (klikając: Wiadomość), a następnie rozpocząć swoją walkę o milion. Nie myśli on zbyt szybko, momentami mam obawy czy - wzorem telewizyjnego oryginału - nie robi sobie przerw na reklamę. W każdym razie pomiędzy poszczególnymi pytaniami mija mu nawet kilkadziesiąt sekund. Ale jest, walczy. Można zabawić się w walce o milion.
Spróbowałem i ja. Powiedziałem sobie, że gdzie dojdziemy, tam dojdziemy. Jedno podejście, najwyżej będzie mi głupio, a normę znaków w tekście - żeby nasz SEOwiec nie awanturował się, że za krótko - wypełnię anegdotkami z dzieciństwa i na temat kondycji polskich startupów.
Gotowi żeby zdobyć ze mną milion? No to grzejemy.
Na początek krótkie streszczenie zasad. Jako gracz mam to zupełnie w nosie. Jako prawnik pochwalam, że słowo "wirtualny" jest odmienione przez wszystkie możliwe przypadki i że dla bezpieczeństwa nigdzie nie pada słowo "złotych".
Wszedłem w ten mecz jak w masło.
Ok, umówmy się, że jeśli będzie więcej tego typu dopytywanek, to... je pominiemy, chyba że pójdzie naprawdę nieźle.
Midas wprawdzie kojarzy mi się z czym innym, ale z tymi uszami też coś tam było na rzeczy.
Filip, a w zasadzie: filip. Mało kto wie, ale w tym przysłowiu nie chodzi wcale o osobę o imieniu Filip. Pan Hubert trochę mało interaktywny, więc biorę na siebie krzyż zabawiania publiki.
To przecież ta kultowa scena, "Kylo, I'm your father"!
Ten program powinien mieć nową nazwę - spacer po milion.
A wiecie jak nazywa się połączenie człowieka z osłem? Komentujący na Demotywatorach, hihi.
Ok, tu mnie mają. Ale skoro pod Kircholmem tak pięknie dokopaliśmy protestantom... Na żywo nie byłbym taki odważny.
Panie Donaldzie, jak Pan chce rozśmieszyć Boga, proszę mu powiedzieć o swoich planach...
Zawsze gdy w teleturniejach są takie pytania, to zaczynam doceniać, że wychowywałem się w rodzinie muzyków. Nigdy nie miałem pogadanki o harfie z rodzicami. A jednak, zawsze jakoś takie rzeczy wiem. Geny?
Ok, jest bardzo prawdopodobne, że piątej klasie szkoły podstawowej takie rzeczy wiedziałem. Ale dziś...
Przyznam wprost, że wbrew temu co twierdzi reżyseria nie znam żadnej Malwiny, więc dla pewności...
No dobra, tam chyba rzeczywiście były jakieś 4/3...
Przyznam szczerze, że znam odpowiedź na to pytanie, ale dla podbicia dramatyzmu w pytaniu o milion...
Nieoceniona krakowska publiczność może i zna się na poezji, smogu czy dekadencji, ale zapomnieli, że gry komputerowe nie tylko bawią, ale i uczą. Fallout: New Vegas dziękujemy za doprowadzenie do finału.
Och nie, och nie, och, nie, chyba się wycofam.
Nie no, come on, przecież to są pytania dla pięciolatków.
Proszę zaznaczyć odpowiedź "C".
Tak, moim marzeniem jest zainwestować wygrany milion w polskie startupy.
A dziękuję, nawet mnie ten żart śmieszy. No nic, zaznaczajmy "C".
No dziękuję, tak hucznie to uczciliście, że nawet nie ma zdjęcia Pana Huberta z jakimś szampanem.
Widzicie? Bańka pękła za pierwszym razem i to nawet bez przesadnego wysiłku. Tajemnica sukcesu? Przynajmniej kwadrans z 9gag dziennie, codziennie.
Bota stworzyli: startup Wandlee i Szymon Korytnicki od Mateusza Transporteusza.