O tym, jak Disqus postanowił nas załatwić w piątek wieczór na szaro
W ostatni piątek przeżyliśmy na Spider’s Web niemały szok, gdy ni stąd ni zowąd Disqus włączył swoje reklamy na naszej stronie.
Przy okazji dostaliśmy nauczkę, że nigdy przenigdy nie można za bardzo ufać darmowym narzędziom.
Piątek, dzień jak co dzień. Końcówka tygodnia, więc okres raczej spokojny. Najlepsze teksty dnia wypchnięte wcześniej, bo w piątek wieczór ruch zazwyczaj słaby. Na Slacku pustki, Kosiński już ładuje swoją pierwszą weekendową whisky.
Aż tu nagle na Spider’s Web pojawiają się reklamy przy komentarzach Disqus, z których korzystamy. I to jakie reklamy! Potężny box o rozmiarach 600 x 600 px, w środku sześć kafli z promocjami tekstów i to na dodatek w języku angielskim.
Szybka sonda wśród funkcyjnych pracowników Spider’s Web. - Ty to włączałeś? - Nie, broń Boże. - Ty? - Ja też nie. Szybko zdaliśmy sobie sprawę z faktu, że coś nie tak.
Szukamy w ustawianiach, w komunikacji mailowej od Disqus. Jest. Na początku roku pisali, że będą wprowadzać reklamy powoli wszystkim, a potem wprowadzą płatne plany bez reklam.
Patrzymy na strony Disqus. Zero nowych informacji. Zero cenników zdjęcia reklam. Żadnych informacji nt. procedur.
Piątek wieczór. Prawie nikogo nie ma. Paskudne reklamy wiszą, nie da się ich zdjąć w ustawieniach naszego Disqus. Sytuacja z gatunku tych fatalnych.
Szukamy informacji. Niektórzy z naszych blogerów mają własne małe blogi, na których też korzystają z systemu komentarzy Disqus. Nigdzie reklamy się nie pojawiły.
Piotrek Barycki, który akurat pełnił funkcję wydawcy, kontaktuje się mailowo z Disqus. Na szczęście ktoś od nich odpowiedział. Po kilkugodzinnej walce, po 3 nad ranem, reklamy u nas znikają. Poinstruowano nas jednak, że na pewno wkrótce wrócą, jeśli nie zapłacimy 20 dol. miesięcznie.
Czemu w ogóle piszę o tej sytuacji?
Z dwóch powodów. Po pierwsze, by napiętnować nieprzyjemne praktyki Disqus. Po drugie, by się pożalić, że zbytnia zależność od darmowych internetowych usług bywa zgubna. Nie to, żebym o tym wcześniej nie wiedział, ale zderzenie ze ścianą i tak jest przykre.
Fatalne, brzydkie, nieudolne, kompromitujące, dyskwalifikujące - tylko takimi słowami mogę opisać działanie Disqusa.
Jak można tak potraktować serwis z prawie 3 mln uu, który ma tysiące komentarzy każdego tygodnia? Jak można bez żadnych konsultacji, bez opcji niedopuszczenia do włączenia reklam, po prostu odpalić własny skrypt reklamowy na stronie klienta? Jak można robić to w piątek wieczór, gdy serwis funkcjonuje na planowanych zwolnionych obrotach!? Nie mówiąc już o tym, że box 600 x 600 pod każdym tekstem na Spider’s Web jest całkiem dużo warty!
Nie chodzi o to, że uchylamy się od ewentualnego płacenia za opcję bez reklam. Chodzi o sposób traktowania klienta, który - przynajmniej na polskim rynku - mocno zbudował pozycję Disqus.
Tak to właśnie jest z darmowymi usługami w Sieci. Są fajne do czasu, gdy ich twórcy nie zechcą cię wyrżnąć nimi w pysk bez ostrzeżenia.