Unia Europejska nie umie się uczyć na błędach i idzie na wojnę z Androidem
Dziennikarze Reutersa dotarli do informacji sugerujących, że Komisja Europejska zakaże Google’owi wymagania lub zachęcania producentów sprzętu z Androidem do eksponowania usług tej firmy. A mi się przypomina podobna batalia, w równie durny sposób przeprowadzona.
Trwa ideologiczny spór pomiędzy politologami, filozofami i ekonomistami na temat koncepcji państwa i zakresu jego odpowiedzialności. Prawica sugeruje, że państwo powinno się nie mieszać do życia obywateli i firm, pełniąc rolę stróża prawa i porządku. Lewica z kolei jest zdania, że państwo jest od tego, by chronić obywateli i interweniować w razie jakiegoś kryzysu. Chociażby takiego, jak nadużywanie dominacji na rynku przez dany podmiot gospodarczy. Ideologia gospodarcza lewicy aktualnie dominuje w Unii Europejskiej, a nas, na Spider’s Web, również to powinno obchodzić.
Polityka ta ma bowiem bezpośredni wpływ na to, o czym tu piszemy.
A dziś piszemy o firmie Google, która od dłuższego czasu jest stroną w sporze z Komisją Europejską. Ta słusznie zauważa, że na konsumenckich rynkach internetowym i mobilnym to Google jest siłą dominującą, posiadając na te rynki taki wpływ, by móc je kształtować pod siebie, bardzo utrudniając konkurowanie na nich przez inne podmioty. Diagnoza trafna, ale kontrowersyjne potencjalne rozwiązanie: grzywna i nakaz wykonania jakiejś czynności.
Grzywna ma być bardzo wysoka. A czynnością jest zaprzestanie nakazywania producentom sprzętu z Androidem dołączania do nich aplikacji Google i ustawiania Wyszukiwarki Google jako domyślną. Przy czym warto zaznaczyć, że rozdzielenie Androida od usług Google’a ma nie być nakazane. Producent sprzętu sam ma o tym decydować.
Pamiętam podobne rozwiązanie, które wprowadziło więcej zamieszania niż pożytku
Google nie będzie pierwszym informatycznym gigantem ukaranym za praktyki monopolistyczne na terenie Unii Europejskiej. Wszyscy pamiętamy Windowsa N, którego nie kupował nikt i który powstał jako wersja bez Windows Media Playera. Na pewno wszyscy pamiętamy też nakaz wydany przez Komisję Europejską, którego efektem był ekran wyboru przeglądarki w systemie Windows. Dla tych, co nie pamiętają: Windows przy pierwszym uruchomieniu wyświetlał na ekranie prośbę o wybór domyślnej przeglądarki internetowej, oferując opisy produktów konkurencji i linki kierujące do ich instalatorów.
Przykład ten ilustruje jak bezsensowne są takie nakazy. Od czasu rozpoczęcia batalii prawnej przez czas jej trwania aż po ogłoszenie jej wyniku przez Komisję zmieniło się na rynku przeglądarek internetowych bardzo wiele. Rewolucja, którą po cichutku zaczęła Opera i która nabrała mocy dzięki Mozilli rozpoczęła proces spychania Internet Explorera do firm i na margines. Ekran wyboru przeglądarki nie zmienił nic, wpłynął na rynek w marginalny sposób. Lepszy produkt, jakim był Firefox (i jakim, z jakiegoś powodu, nie była Opera, mimo iż oferowała to co Firefox znacznie wcześniej) wygrał. Utorował też drogę kolejnym alternatywnym przeglądarkom na rynek, takim jak Google Chrome.
Co więc zmieni Komisja Europejska, jeżeli artykuł z Reuters.com uznamy za wiarygodny, a takim najpewniej jest? Zastanówmy się najpierw który z producentów odważy się na zaoferowanie Androida bez usług Google’a. Następnie, jeżeli takowego jednak znajdziemy, to zastanówmy się jakie ma on szanse na rynku. Bo przecież już wielu próbowało. Patrz Amazon i jego telefony i tablety z linii Fire. Patrz też Nokia, która oferowała telefony z Androidem i usługami Microsoftu. Wyłączając tych mało świadomych technicznie konsumentów, dotychczasowi użytkownicy Androida oczekują usług Google’a. Jeżeli ich nie otrzymają, to sami je znajdą. Bo są do nich przyzwyczajeni, bo mają tam swoje dane. A przypominam, że Android jest siłą dominującą na rynku, wszak przecież dlatego prowadzone jest to całe postępowanie. A to oznacza, że spora większość rynku telefonu bez usług Google’a raczej nie kupi.
Na dodatek nie zapominajmy, że Google jest zobowiązany do udostępniania systemu AOSP (co też robi). Jest to, w dużym skrócie, Android bez własnościowych usług i aplikacji Google’a. Popularność tego rozwiązania na rynku jest znikoma.
A co jeśli się mylę?
Bo przecież Microsoft tylko czeka na to, by masowo oferować Office’a, Skype’a i Cortanę sporej grupie nowych użytkowników i nie on jeden. Jest tylko jedna firma, która faktycznie mogłaby wykorzystać sytuację by zmienić układ sił na rynku. Jest to partner Microsoftu, jedyny producent sprzętu zarabiający naprawdę sensowne pieniądze na sprzedaży telefonów z Androidem i który jest na tyle lubiany i ceniony, że jego telefony mogą dalej się dobrze sprzedawać mimo rozwodu z Google’em. Jest to Samsung, który od dawna kombinuje jak tu uniezależnić się od giganta z Mountain View.
Wątpiłbym jednak w ten potencjalny zryw. Samsung ma zbyt wiele do stracenia względem tego, co by zyskał. Gra niewarta świeczki, a na dodatek Google będzie miał, zakładając że informacja od Reutersa jest prawdziwa, nakaz rozluźnienia swojej polityki tylko na terenie Unii Europejskiej. Microsoft nie zdecydował się oferować ekranu wyboru przeglądarki poza terytorium UE. Google najpewniej również nie zrezygnuje z nakazu łączenia Androida z aplikacjami Google’a na innych rynkach.
Więc zamiast wprowadzać niepotrzebne zamieszanie może przyswójmy sobie lekcję wyciągniętą z ekranu wyboru przeglądarki w Windows. Zrezygnujmy z nierównego traktowania, zrezygnujmy z niepotrzebnej i kosztownej biurokracji i pozwólmy czemuś lepszemu od Androida w końcu się wybić, zamiast siłą wspierać gorsze produkty. Internet Explorer został zdetronizowany na całym świecie, a nie tylko UE, przez Firefoxa i Chrome’a. A sam Android odpowiedzialny jest również za zmniejszenie znaczenia Windows na świecie. Znajdzie się i ktoś, kto odbierze Androidowi i usługom Google’a ich aktualną rynkową dominację. Spokojnie, to tylko kwestia czasu.