Cały świat Apple otrzyma dziś iOS 10. A mój Nexus nic nie wie o najnowszym Androidzie
Podczas gdy cały świat Apple otrzymuje dziś nowy system operacyjny na swoich iPhone’ach i iPadach, ja zgrzytam zębami ze złości, wpatrując się w napis „System jest aktualny” na moim Nexusie. Google, you had one job…
iOS 10 wyląduje dziś na wszystkich kompatybilnych sprzętach mobilnych z nadgryzionym jabłkiem. Nawet wydany w 2012 roku iPhone 5 będzie pracował pod kontrolą nowego systemu operacyjnego. Część urządzeń dostanie aktualizację wcześniej, część później, ale mówiąc „wcześniej/później” mam na myśli kilka godzin.
Tymczasem po drugiej, androidowej stronie mobilnego światka, premiera najnowszej wersji Androida, 7.0 Nougat, miała miejsce blisko miesiąc temu. I co? I nic.
Tylko Google potrafi tak koncertowo spartolić kwestię aktualizacji.
Co miesiąc piszemy na łamach Spider’s Web o problemie fragmentacji Androida, który jest co prawda ogromny, ale można go jeszcze jakoś usprawiedliwić. Ostatecznie mówimy o zyliardach urządzeń różnych producentów, z których każdy ma swoją autorską nakładkę na system, którą trzeba dostosować, nie mówiąc już o brandingu operatorów. To do pewnego stopnia zrozumiałe, że najnowsza wersja Androida na takie urządzenia trafia później.
Ale żeby Nexusy, które jako telefony „prosto od Google’a” miały otrzymywać aktualizacje jako pierwsze, otrzymywały je z MIESIĘCZNYM opóźnieniem – tego usprawiedliwić i zrozumieć się nie da.
To jest mało śmieszny żart.
Mój niebrandowany, „prosto od Google’a” Nexus 5X od miesiąca uparcie twierdzi, że jego system jest aktualny. Nieważne, jak często restartowałbym urządzenie czy z uporem maniaka sprawdzał dostępność aktualizacji – system jest aktualny i tyle, odczep się człowieku.
Zanim zaczniecie rzucać w komentarzach bluzgi o „blogierach, co to sami nie potrafią zainstalować systemu”, pozwólcie, że coś wyjaśnię.
- Tak, wiem, że mogę wgrać Nougata ręcznie, nie czekając na OTA.
- Tak, wiem, że aktualizacje mają być udostępniane falami.
- Tak, wiem, ale mnie to kompletnie nie obchodzi.
To, co robi w tym momencie Google, to mało śmieszny żart. I nie przemawiają do mnie żadne, absolutnie żadne tłumaczenia, dlaczego mój Nexus nie otrzymał jeszcze aktualizacji, choć teoretycznie powinien był ją dostać w zeszłym miesiącu.
Skoro Apple potrafi zapewnić setkom milionów użytkowników na świecie terminową aktualizację sprzętu do najnowszej wersji oprogramowania, to czy naprawdę takim problemem dla Google jest zapewnić to samo tej garstce – powtarzam, GARSTCE – użytkowników Nexusów?
Pewnie znajdzie się w komentarzach też ktoś taki, kto mi powie, że trzeba było nie kupować telefonu dla deweloperów, tobym nie narzekał. Ale ja właśnie po to kupiłem ten konkretny telefon, żeby nie musieć narzekać, do jasnej cholery! Temat fragmentacji i luk w Androidzie to skrajny wręcz absurd, więc chcąc uniknąć tego problemu udałem się po telefon „do źródła”, do Google. Doskonale wiedząc, że nie kupuję najlepszego telefonu pod słońcem, bo ubiegłoroczne Nexusy – delikatnie rzecz ujmując – nie należą do przesadnie udanych urządzeń.
Liczyłem jednak na to, że skoro partnerzy Google’a skrewili od strony hardware’u, to chociaż sam Google stanie na wysokości zadania i zapewni terminowe aktualizacje, i w pełni sprawne, płynne działanie swojego systemu operacyjnego.
Tymczasem… z aktualizacjami jest tak, jak opisałem powyżej. Mój telefon o Androidzie 7.0 Nougat jeszcze nie słyszał.
Google tak jak miał konsumenta w rzyci, tak ma nadal.
Gdy zaczynałem pracę na Spider’s Web, napisałem podobny artykuł, dotyczący Nexusa 5, którego w tamtym czasie użytkowałem od ponad 1,5 roku. Już wtedy Google miał problem z aktualizacjami. A czysty Android ogromne problemy z płynnością działania.
I wiecie co? Nic się nie zmieniło. Decydując się kolejny raz na kupno Nexusa spodziewałem się, że przez ostatnie dwa lata czysty Android faktycznie zacznie czarować optymalizacją. Myślałem, że skoro „prawie” czysty Android na Moto X Play czy mojej Moto X Style tak pięknie działa, to na Nexusie będzie jeszcze lepiej.
Powiem tylko tyle – spośród wszystkich telefonów, jakie testowałem (a testowałem ich… cóż, mnóstwo), żaden nie miał takich problemów z płynnością pracy jak Nexus. Czy to Nexus 5X, którego kupiłem, czy to Nexus 6P, którego testowałem przez dłuższy czas i któremu wystawiłem bardzo negatywną opinię… sprawiają wrażenie produktów w fazie beta.
A przecież nie o to chodzi, żeby flagowe urządzenia Google, które mają być przykładem dla innych producentów i platformą testową dla programistów, pracowały wolniej od załadowanych ciężkimi nakładkami sprzętów konkurencji, prawda?
Ja zagryzam zęby i czekam dalej. A zakup Nexusa polecam tylko cierpliwym.
Do Nexusów naprawdę trzeba mieć cierpliwość. W codziennym użytkowaniu – bo miewają kaprysy. Przy wydaniu nowej wersji Androida – bo posiadanie Nexusa wcale nie gwarantuje, że otrzymamy ją od razu po premierze.
Nie wiem, czy rzekomy rebranding Nexusów na smartfony Pixel cokolwiek zmieni. Oby. Bo w tej chwili Google się najzwyczajniej w świecie ośmiesza na tle głównego rywala i tylko sprawia, że choć generalnie preferuję Androida, to w tej chwili ze wszystkich sił zazdroszczę posiadaczom iPhone’ów.
Że ich sprzęt po prostu działa. I że Apple wywiązuje się z podstawowych zadań obsługi klienta. Co przecież powinno być oczywistością.
Ale jak widać, dla Google’a nie jest.