Uber zrobił krok w kierunku wyeliminowania taksówkarzy i... własnych kierowców
Uber to jeden z najgorętszych startupów ostatnich lat, który nie zwalnia tempa i planuje inwestycję we własne mapy. Na swojej drodze spotyka jednak przeszkody. Uber w Chinach był zmuszony zakończyć samodzielną działalność.
Nie da się zaprzeczyć, że Uber zrewolucjonizował rynek przewozu osób. Chociaż Uber mydli oczy i twierdzi, że nie jest bezpośrednią konkurencją dla taksówkarzy, a ci często uważają, że powinno się wszystkich kierowców Ubera wysłać w kosmos ze względu na to, że nie grają fair, to użytkownicy głosują portfelami.
Klienci rezygnują na rzecz kierowców korzystających z tej aplikacji z taksówek lub korzystają z usług nowego przewoźnika, bo na taksówki nie mogli sobie do tej pory pozwolić.
Rosnącą popularność Ubera można obserwować nie tylko w naszym kraju, ale też na całym świecie. Firma rozwinęła się na tyle i czuje się tak pewnie, że chce zrezygnować z używania w swojej aplikacji z Map Google. Twórcy startupu chcą przygotować własne mapy niezależne od tych udostępnianych przez giganta z Mountain View.
O planach Ubera dotyczących rezygnacji z Google Maps poinformował Financial Times. Startup ma zainwestować pół miliarda dolarów we własne mapy, z których będzie mógł korzystać na całym świecie. Ma to być pierwszy poważny krok w kierunku zastąpienia kierowców autonomicznymi autami.
Dni kierowców Ubera są policzone.
Dzisiaj partnerzy - bo przecież firma nie chce nazywać ich pracownikami - są niezbędni i stoją w opozycji do działających zgodnie z przepisami taksówkarzy, ale w perspektywie kilku dekad obie te grupy zawodowe, jeśli plan Ubera się powiedzie, mogą zostać bez pracy.
Tajemnicą poliszynela jest to, że docelowo Uber chce wyeliminować kierowców całkowicie. Zastąpienie kierowców z krwi i kości algorytmami i pojazdami poruszającymi się autonomicznie może obniżyć koszta transportu do minimum. Samodzielne mapy mogą pomóc ten plan zrealizować.
Jakich danych brakuje Uberowi?
Posiadanie własnych map przez Ubera to nie jest fanaberia lub chęć uniezależnienia się od Google’a za wszelką cenę. Przedstawiciele firmy zauważają, że w przypadku ich usługi przydałoby się więcej informacji niż są w stanie odczytać z Google Maps, w tym:
- informacje o natężeniu ruchu;
- zaznaczenie na mapie nie tylko adresów, ale też drzwi do budynków;
- zaznaczenie na mapie miejsc, gdzie czekają pasażerowie.
Uber już teraz przejmuje nowych pracowników, podmioty zajmujące się mapami i nawiązuje partnerstwa z dostawcami usług kartograficznych. Zanim autonomiczne pojazdy Ubera wyruszą na drogi, firma musi się jednak zmierzyć z innymi i bardziej przyziemnymi wyzwaniami.
Uber w Chinach nie radzi sobie najlepiej.
Twórcy Ubera planują opanować cały świat, ale solą w oku są dla nich Chiny. Jak podaje MacRumors za Bloombergiem i Wall Street Journal, lokalny rywal amerykańskiego startupu - wspierana przez Apple’a usługa o nazwie Didi Chuxing, powstała z połączenia Didi i Kuaidi - ma połączyć się z oddziałem firmy Uber w Chinach. Po transakcji Didi Chuxing ma być warte 35 mld dol.
Inwestorzy Ubera w Chinach otrzymają 20 proc. udziałów w nowej spółce, ale mimo to, jeśli transakcja dojdzie do skutku i zgodzi się na nią rząd, to będzie to spora porażka wizerunkowa Ubera po odważnych deklaracjach o gotowości do przepalania olbrzymiej ilości gotówki - 1 mld dol. rocznie - w celu walki o ten rynek. Ma to jednak sens z finansowego punktu widzenia.
Didi Chuxing ma zainwestować w Ubera 1 mld dol. przy wycenie firmy na poziomie 68 mld. dol. Współpraca ma przynieść obu firmom korzyści, bo ostatnie dwa lata walki o kierowców i klientów były wyniszczające dla obu firm i skutkowały tym, że żadna z nich tak naprawdę nie zarabiała.
Dla Didi Chuxing może to oznaczać problemy na innych rynkach, ponieważ wcześniej firma była gotowa zawiązać sojusz z innymi usługami tego typu, takimi jak Lyft, w celu osłabienia pozycji Ubera.